Naprawdę czasu coraz mniej i nawet z pisaniem ciężko się wyrobić – dlatego chwilowo przede wszystkim zdjęcia :)
Archiwa tagu: La Rochelle
BELEM WCHODZI DO PORTU W LA ROCHELLE
Legenda czyli jak powstaje stereotyp
Jak się okazuje, sir Robin Knox-Johnston, czyli chodząca legenda nie tylko brytyjskiego ale też światowego jachtingu, to postać nieprawdopodobnie bezpośrednia. Przychodzi codziennie do biura prasowego na kawę i po to, żeby opowiedzieć jakiś dowcip. Hitem jednego z ostatnich dni była historia pod tytułem: „Dlaczego nie ufam Francuzom?”. Dla wyjaśnienia dodajmy, że mniej więcej połowa ludzi pracujących tutaj to właśnie ta narodowość. Otóż historia była prosta i krótka. Spotkał piękną dziewczynę i chciał ją pocałować. Była Francuzką, rzecz jasna. Zapytał więc znajomego, również tej narodowości, jak jej to powiedzieć, żeby odnieść sukces. Kiedy wypowiedział zdanie, które mu kazał powiedzieć Francuz – dostał po prostu w gębę. „I od tej pory nie ufam Francuzom” – zakończył. „A przy okazji, możecie mi powiedzieć, co to znaczy?”. W tym momencie cała ekipa biura padła ze śmiechu, jako że wygłoszony tekst nie nadawał się do zacytowania oraz zawierał propozycję kontaktów dużo bliższych niż pocałunek…
Ja w kwestii fotela …
Naprawdę nigdy nie myślałam, że wokół żeglarskiej imprezy możliwe jest zrobienie tak ogromnej promocji i zbudowanie tak wielkiego zainteresowania nawet przypadkowych przechodniów. Różnica pomiędzy tym, co mogę tutaj oglądać na własne oczy a tym, co można zobaczyć w Polsce na największych imprezach żeglarskich, nawet o randzie mistrzostw świata, jest tak wielka, że trudno ją sobie wyobrazić. Trzeba dodać, że w La Rochelle basenów portowych w rejonie starego miasta jest cztery albo pięć, każdy większy od tego jachtowego w Gdyni. W miasteczku regatowym mamy ponad 50 wystawców, czyli generalnie małe targi żeglarskie. Nieustannie o regatach opowiada specjalnie wynajęty didżej – na żywo rozmowy z zawodnikami, nieustannie powtarzane informacje co to za impreza i kiedy start i kiedy co się będzie ciekawego działo. Atrakcją pierwszej połowy tygodnia będzie przypłynięcie do portu trójmasztowca Belem, jednego z najpiękniejszych francuskich rejowców.
Nabieram coraz większego przekonania, że pisanie o wielkich regatach z fotela to pomyłka. Tak się to z reguły robi, bo budżet redakcji rzadko pozwala na wysłanie dziennikarza na dwa tygodnie żeby zdążył poczuć atmosferę imprezy. Tym bardziej, że w większości przypadków materiał z jednej imprezy można puścić maksymalnie dwa razy, po starcie i po mecie, co najwyżej na cztery kolumny, z czego połowę muszą zająć zdjęcia, bo przede wszystkim one przyciągają uwagę czytelnika. I dotyczy to tylko magazynów żeglarskich, bo w przypadku gazety codziennej w ogóle można zapomnieć o czymś więcej niż krótka wzmianka. Fotelowe pisanie ułatwia również to, że im większa impreza, tym lepsza strona internetowa i tym lepszy serwis zdjęciowy, a jeżeli zna się kilka języków obcych to porównując wersje językowe można dotrzeć do większej liczby ciekawostek. Trudność polega na tym, żeby codziennie czytać informacje prasowe, kojarzyć jachty i zawodników, śledzić imprezę przez mniej więcej sto dni (jeżeli są to regaty non-stop to krócej) a potem napisać zręczną analizę rywalizacji. Koniec – bo na nic więcej miejsca nie ma.
Na nic z tego, co jest tutaj – nieprawdopodobna atmosfera dużego portu, wyjątkowo międzynarodowa grupa pracująca przy organizacji i obsłudze imprezy, codzienny kontakt z zawodnikami, będącymi najlepszymi żeglarzami na świecie, oraz niespieszne życie francuskiego miasta. Wschód i zachód słońca, codzienny odpływ wyciągający praktycznie całą wodę z basenów portowych (dobre kilka metrów różnicy pomiędzy niską a wysoką wodą), ciepły wiatr.
OTWARCIE MIASTECZKA REGATOWEGO I DOWODY SYMPATII
Oficjalnie mamy już otwarte miasteczko regatowe, naprawdę imponujące. Coraz więcej ludzi przychodzi do portu i do biura, wszyscy bardzo zainteresowani. We Francji tego rodzaju imprezy przyciągają naprawdę szerokie rzesze turystów oraz mieszkańców. Sprzymierzeńcem jest piękna pogoda – jest koniec października, a większość z nas chodzi w klapkach i sandałach.
Dowodem na zainteresowanie „zwykłych” mieszkańców jest choćby fakt, że na otwarcie dzisiaj przyszła pewna starsza pani specjalnie po to, żeby wręczyć startującemu w regatach Amerykaninowi Bradowi Van Liew wydzierganego na szydełku pingwina (jego jacht nosi nazwę Le Pingouin). Duży facet był naprawdę wzruszony i z radością przypiął sobie pingwina do koszuli. Ktoś inny przyszedł specjalnie, żeby sir Robin Knox-Johnston podpisał mu książkę. Takich małych dowodów sympatii mamy codziennie kilka i jest to nieprawdopodobnie miłe.
Oprócz otwarcia wioski regatowej (no dobrze, miasteczka, jest naprawdę duże) dzisiaj oficjalnie dowiedzieliśmy się, że miastem – portem macierzystym jachtu Gutka, Operon Racing, będzie Sopot. Jacht już na wodzie, pięknie „obrendowany” czyli oklejony tym, co potrzeba, chłopaki pracują nad wszystkim, co zostało jeszcze do zrobienia.