Rekordy Gabarta, Golding nie chce do Perth

20121005152628-8441905a-sm

Gabart, łowca rekordów … / Fot. Vincent Crutchet / DPPI / Vendee Globe

Wciąż płynący na prowadzeniu Francis Gabart pobił w ostatnich dniach dwa rekordy – pierwszy mijając przylądek Leeuwin w piątek w nocy z czasem 34 dni, 10 godzin 23 minuty oraz drugi, pomiędzy przylądkami Dobrej Nadziei a Leeuwin z czasem 11 dni, 6 godzin i 40 minut. Pierwszy z tych rekordów do tej pory należał do Vincenta Riou (poprawka o 2 dni 2 godziny 25 minut, rekord Vendee Globe z roku 2004-05), drugi do Michela Desjoyeaux (rekord z poprzedniej edycji, 2008-09,  poprawka wyniosła … zaledwie 9 minut !)

Dzisiaj, w niedzielę, Gabart prowadzi z przewagą 45 Mm nad Le Cleac’hem, a następnego w kolejności za nimi J.P. Dicka dzieli od lidera aż 470 mil (ostatnia strata 200 Mm w ciągu na pewno nie wpłynęła na niego dobrze). Dalej są Alex Thomson (785 Mm straty) i Bernard Stamm (831 Mm), zamykając pierwszą piątkę.

Bardzo dobre wyniki ma ostatnio Javier Sanso, dysponujący nowym jachtem, tej samej generacji co prowadzące trzy – udało mu się nadrobić ponad 200 mil i dołączyć do płynącej przed nim grupy złożonej z Mike’a Goldinga (Gamesa), Dominika Wavre (Mirabaud) i Jeana Le Cama (SynerCiel). (W tej chwili wszyscy oni mają trudne warunki, 40-50 węzłów.)

Golding w trakcie dzisiejszej łączności z biurem regat miał jedną prośbę:

„Tylko nie święta w Perth”. Wczoraj w szkwale o prędkości 35 węzłów stracił linę do rolowania code zero po czym znalazł się z wielkim łopoczącym żaglem oraz „zgłupiałym” autopilotem – i tylko dzięki szybkiej reakcji (kil, balast) udało mu się wyjść z tego bez większych uszkodzeń. Odciążenie takielunku pozwoliło na sprzątnięcie żagla, który jednak wymaga naprawy. Kiedy już ochłonął, przyszedł czas na refleksję – właśnie w tej okolicy w trakcie poprzednich regat VG Golding stracił maszt.

„Oczywiście, był moment kiedy pomyślałem sobie: No ładnie, znowu to samo, proszę, tylko nie kolejne święta w Perth. Ale udało mi się jakoś ogarnąć oraz zaakceptować fakt, że nie był to mój najlepszy dzień. Inaczej byłbym na najlepszej drodze do zrealizowania samospełniającej się przepowiedni. Ale teraz jestem z powrotem na kursie; cztery lata temu sytuacja była dość podobna – jedziesz z fałszywym poczuciem bezpieczeństwa przy wietrze 20 węzłów po czym przychodzi nagle 35…”

Historię o tym, jak Dominik Wavre spotkał statek (oczywiście idący kolizyjnym kursem) na środku pustego zazwyczaj Oceanu Południowego można przeczytać tu: http://www.vendeeglobe.org/en/news/article/6785/dominique-wavre-s-surreal-encounter.html