Ja w kwestii fotela …

Naprawdę nigdy nie myślałam, że wokół żeglarskiej imprezy możliwe jest zrobienie tak ogromnej promocji i zbudowanie tak wielkiego zainteresowania nawet przypadkowych przechodniów. Różnica pomiędzy tym, co mogę tutaj oglądać na własne oczy a tym, co można zobaczyć w Polsce na największych imprezach żeglarskich, nawet o randzie mistrzostw świata, jest tak wielka, że trudno ją sobie wyobrazić. Trzeba dodać, że w La Rochelle basenów portowych w rejonie starego miasta jest cztery albo pięć, każdy większy od tego jachtowego w Gdyni. W miasteczku regatowym mamy ponad 50 wystawców, czyli generalnie małe targi żeglarskie. Nieustannie o regatach opowiada specjalnie wynajęty didżej – na żywo rozmowy z zawodnikami, nieustannie powtarzane informacje co to za impreza i kiedy start i kiedy co się będzie ciekawego działo. Atrakcją pierwszej połowy tygodnia będzie przypłynięcie do portu trójmasztowca Belem, jednego z najpiękniejszych francuskich rejowców.
Nabieram coraz większego przekonania, że pisanie o wielkich regatach z fotela to pomyłka. Tak się to z reguły robi, bo budżet redakcji rzadko pozwala na wysłanie dziennikarza na dwa tygodnie żeby zdążył poczuć atmosferę imprezy. Tym bardziej, że w większości przypadków materiał z jednej imprezy można puścić maksymalnie dwa razy, po starcie i po mecie, co najwyżej na cztery kolumny, z czego połowę muszą zająć zdjęcia, bo przede wszystkim one przyciągają uwagę czytelnika. I dotyczy to tylko magazynów żeglarskich, bo w przypadku gazety codziennej w ogóle można zapomnieć o czymś więcej niż krótka wzmianka. Fotelowe pisanie ułatwia również to, że im większa impreza, tym lepsza strona internetowa i tym lepszy serwis zdjęciowy, a jeżeli zna się kilka języków obcych to porównując wersje językowe można dotrzeć do większej liczby ciekawostek. Trudność polega na tym, żeby codziennie czytać informacje prasowe, kojarzyć jachty i zawodników, śledzić imprezę przez mniej więcej sto dni (jeżeli są to regaty non-stop to krócej) a potem napisać zręczną analizę rywalizacji. Koniec – bo na nic więcej miejsca nie ma.
Na nic z tego, co jest tutaj – nieprawdopodobna atmosfera dużego portu, wyjątkowo międzynarodowa grupa pracująca przy organizacji i obsłudze imprezy, codzienny kontakt z zawodnikami, będącymi najlepszymi żeglarzami na świecie, oraz niespieszne życie francuskiego miasta. Wschód i zachód słońca, codzienny odpływ wyciągający praktycznie całą wodę z basenów portowych (dobre kilka metrów różnicy pomiędzy niską a wysoką wodą), ciepły wiatr.