Strajki we Francji i spokój na Biskajach

Wczoraj rano wyjechałam z La Rochelle. Port, tak pełen jachtów i kolorów, opustoszał. Z powodu strajków we Francji (na dziś zapowiadany był strajk generalny) wyjazd z tego kraju stanowi pewien kłopot dotyczący wszystkich, którzy pracowali przy organizacji regat. Od tygodnia w La Rochelle nie można było zatankować benzyny. Ekipy fotograficzne i część osób, które samochodami przyjechały z Anglii wciąż są na miejscu, bo nie ma jak napełnić baku. Mi udało się wczoraj wyjechać, ale nawet TGV nie jeździło zgodnie z rozkładem a samoloty miały kilkugodzinne opóźnienia. Boję się myśleć, co się tam dzisiaj dzieje – część osób na pewno utknęła na lotniskach.
W takim chaosie normalne funkcjonowanie umożliwia tylko życzliwość ludzi – niezwykła wprost dla kogoś z Polski. Na dworcach i lotniskach obsługa uprzejma nie tylko w zakresie „dziękuję” i „dzień dobry” ale również kompetentna i po ludzku miła, co rzadko się zdarza w kraju nad Wisłą. Zaskakujący jest również ruch samochodowy. Nikt się nie spieszy, nikt nie trąbi, piesi wchodzą na ulicę niezależnie od koloru światłą, autobusy ustępują rowerzystom, żadnej agresji i wyprzedzania z prawej strony na lewy pas. Dotyczy to nie tylko La Rochelle będącego starym miastem na wybrzeżu ale też Paryża, przez który wczoraj dwie godziny w korku przebijałam się na lotnisko CDG.
Dzisiaj pierwsze połączenie z Gutkiem na pokładzie Operon Racing – na Biskajach spokojnie, co niezwykłe o tej porze roku, dzisiaj powinien minąć Finisterre. Pytany o start powiedział, że spóźnił się 20 sekund … potem wywołał komisję regatową na UKF z pytaniem co się dzieje, bo jakoś pozostali zawodnicy nie spieszyli się do przekroczenia linii. Prędkość 13 węzłów, kurs 209.