No właśnie. Słucham i czytam zarówno opinie ze strony ekipy organizacyjnej regat jak i różnych zagranicznych znajomych, przykładowo fotografów i dziennikarzy pracujących razem ze mną przy tej imprezie. Wszyscy są nieprawdopodobnie zaskoczeni tym, co i jak Gutek robi. Bo to, że wystartował, traktowali z początku jako egzotykę. To, że przez kilka dni prowadził – jak uderzenie meteorytu czy rzecz równie niebywałą. A on wciąż płynie w czubie, robi swoje, chociaż łatwo nie ma. Razem z Bradem Van Liew odjechali dość daleko od reszty, nie da się ukryć.
Mam wrażenie, że nikt, oprócz wąskiej grupy osób w Polsce nie doceniał w szczególności jego skromnej osoby a w ogólności poweru polskiego żeglarstwa. No są sukcesy w optymiście, w desce, jest załoga Stara … Robimy, co można, żeby się przebić do mediów, ale to jak wiadomo orka na ugorze. Liczę, że najbliższe miesiące coś zmienią – góry są przecież po to, żeby je przenosić.