
Testy AC72 Artemis Racing na Zatoce San Francisco, kwiecień 2013. / Fot. Sander van der Borch / Artemis Racing
Z założenia od kilku lat nie pisuję o Pucharze Ameryki, bo moim zdaniem ta impreza – pomimo ogromnych nakładów finansowych, zaangażowania najlepszych żeglarzy i medialnego szumu – oddala się od żeglarstwa. To moje prywatne zdanie, możecie się zgadzać lub nie. Niedawno miał miejsce tragiczny wypadek – podczas treningu zginął jeden z brytyjskich żeglarzy, Andrew Simpson, medalista olimpijski. Jednostka Artemis Racing wywróciła się po tym, jak jeden z dziobów wszedł pod wodę. Simpsonowi nie udało się wydostać. Oficjele mówią, że „Ci chłopcy chcą to robić, chcą wprowadzić żeglarstwo na następny poziom” (Iain Murray, dyrektor regat i przedstawiciel zarządu America’s Cup Race). Obecnie powołano komisję, która ma ocenić, czy wyczyn na tym poziomie jest bezpieczny i czy modyfikacje katamaranów AC72, osiągających prędkości ok. 100 km/h przy cyrkowym wyszkoleniu załóg nie poszły za daleko. Komisja rozpoczyna pracę jutro i w trakcie dwóch tygodni powinna stworzyć raport, ale presja czasu nie jest tu najważniejsza – chodzi o dotarcie do przyczyn.
Murray mówi też, że konstrukcja AC72 przeszła wszelkie oczekiwania dotyczące osiągów tej jednostki, i trzeba się zastanowić, jak „okiełznać tę nieprawdopodobną prędkość”. „Trzeba przyjrzeć się możliwościom, ale nieustannie zwracać uwagę na kwestie bezpieczeństwa załóg”. Za siedem tygodni, 4 lipca, początek Louis Vuitton Cup czyli eliminacji do 34 finału AC. Czy Puchar zmieni swoją formułę?
Dodam, że po oceanach, w regatach i rekordach, ścigają się dużo większe wielokadłubowce. Niektóre załogowo, niektóre z jednoosobową obsadą. Są wielkie – ale maksymalnie bezpieczne. Żeglarz musi być świetnie wyszkolony, ale nie musi być cyrkowcem. Na szczęście. Dlatego wolę regaty oceaniczne od AC w obecnym kształcie.
Gdyby ktoś chciał poczytać:
To są hydroszybowce, nie jachty.
Nawet w klasycznych wielokadłubowcach zachodzi uszczuplenie powierzchni zmoczonej kadłubów tak znaczne, że i tam można się zastanowić nad definicją jachtu. W przechyle dochodzi windowanie załogi na niebotyczną wysokość ponad lustro wody… co też daje do myślenia.
Jachty hydro-płatowe, może w nazwie osiągniemy porozumienie ? :) Dla mnie jednak ciągle jachty. Momentami zanurzone w wodzie tylko płetwy sterowe i miecze w ciekawych kształtach liter T, L,S,J , ale cały czas nie tracą z nią kontaktu. Jachty zdecydowanie ! :)
A Patrzio Bertelli (Luna Rossa) ofiajalnie mówi, że w rzezi brać udziału nie będzie i ekipa Luna Rossa wycofa się, tracąc wszystkie do tej pory zainwestowane pieniądze.: http://www.vsail.info/category/americas-cup/34th-americas-cup/
Puchar leży do góry dnem. Czas zawrócić do monohull’ów – tam jest sedno tych regat.
Ewentualna rezygnacja z włókien węglowych w konstrukcji kadłubów mogłaby przywrócić dawny czar tej imprezie.
No i proszę – komisja zaleciła przerwać pływanie na obu typach katamaranów AC do połowy przyszłego tygodnia. Pytanie, co dalej. http://www.americascup.com/en/news/3/news/15551/review-committee-recommends-teams-suspend-ac-catamaran-sailing#.UZYwW1SBURU.facebook
Po śmiertelnym wypadku Andrew Simpsona nie mogło być inaczej. Wzmocnienie zabezpieczenia regat ( m.in. w szybko reagujące ekipy ratowników płetwonurków), zgoda wszystkich uczestników na limity wiatrowe, i wiele innych spraw związanych z bezpieczeństwem, to wszystko trzeba przedyskutować. Łódź AC 72 przy szybkości 40 węzłów przemieszcza się po wodzie 20 m/s, 40 metrowy maszt z przymocowanym „skrzydłem” do tego dwa lub trzy pływaki, całość waży ” tylko ” 5,9 tony ! Pływanie na tak „wyśrubowanym” sprzęcie wymaga mistrzowskiego wyszkolenia i zgrania załogi ale również nowego systemu asekuracji przez służby ratownicze. O sprawach bezpieczeństwa dyskusji nigdy za wiele.
Czy taki Puchar ma sens ” Taki „- to dla mnie Puchar zdobyty na drodze sadowej ! Bo wlasnie tak Amerykanie go zdobyli, i cos cicho bylo o tym fakcie. Uwazam ze Szwajcarzy mogli oddac go walkowerem, ale uniesli sie honorem i bedac bez szans wystartowali. To zreszta drugi raz Amerykanie majstruja przy przepisach i kruczkach prawnych by adobyc PA ! I zrobia wszystko by go nie utracic juz nigdy .
No i dlatego te regaty mnie nie rajcują – ale co innego sądowe gierki, a co innego gdy ginie człowiek. Mam nadzieję, że będą jakieś zmiany. Oczywiście ideałem byłby Puchar na trasie dookoła świata, ha ha ha. Tylko mam wrażenie, że zbudowaliby do tego zupełnie inne łódeczki.
Obawiam się, że przy zmianie formuły regat na trasę dookoła świata obserwowalibyśmy same jachty bez ludzi. Załoga zostałaby przy ekranach i joystickach. W tym na pewno amerykanie byliby nie do pobicia i pewno zatrzymaliby puchar.
W World Match Rancing Tour Germany w tym roku ponownie uczestniczy załoga Karola Jabłońskiego http://karoljablonski.pl/
Relacja z wczorajszej konferencji prasowej w SF: http://www.sailingscuttlebutt.com/2013/05/14/americas-cup-investigation-and-review/
Hmm… ciekawe, szczególnie pod koniec. Na pewno winny jest człowiek, jakby na to nie spojrzeć. Pytanie czy aby nie ten, który miał zapewnić bezpieczeństwo konstrukcji na etapie projektowym. Margines błędu okazał się zbyt mały.
Osobiście odbieram tę konferencję jako próbę rozmycia odpowiedzialności. Obrona poprzez weryfikowanie wymaganych pozwoleń i tzw. papierów na pewno nie przybliży nas do faktycznej przyczyny tragedii Artemisa. Chociaż nie zdziwię się bardzo, jak okaże się, że załoga nie doczytała instrukcji użytkowania sprzętu ;(.
To wygląda jak katastrofa budowlana: http://cdn.abclocal.go.com/images/kgo/cms_exf_2007/news/local/south_bay/9096941_600x338.jpg. Odnoszę wrażenie, że Puchar Ameryki przemienił się w Filiżankę Ameryki czyli osiągnął poziom elektroniczny. Sensory, komputery, sterowanie, automatyka… kaski na głowach.
Wczesną wiosną Artemis Team trenował wspólnie z Teamem Oracle na wodach w okolicy San Francisco. Katamaran Artemis wyraźnie przegrywał z trimaranem Amerykanów. Szefowie Artemisa w trybie pilnym odesłali szwedzką łódź do przekonstruowania. Pośpiech i rozbudzone ambicje i „coś” poszło nie tak. Fatalny zbieg okoliczności !!!
Być może w żeglarstwie też doczekamy się tego, co nie dawno stało się w innych dyscyplinach sportowych. W sportach pływackich zrezygnowano z „technologii kosmicznych” przy tworzeniu kostiumów i spodni pływackich. Tu co prawda zastosowanie tego nie groziło utratą życia czy poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi, ale po prostu wypaczało wyniki. Nie liczył się człowiek i jego wysiłek w takim stopniu jak powinno być. Niedociągnięcia były rekompensowane przez technologię. Wracając do AC, to troszkę sceptycznie podchodzę do ewentualnych lekcji pokory dla bonzów z tego sektora w kontekście ostatniej tragedii. Tu niestety liczą się po prostu pieniądze i sponsoring. Dopóki nie zostaną osiągnięte granice technologiczne, wyścig będzie trwał dalej. Pytanie czy jesteśmy blisko tego końca. Ufam, że tak. Chciałbym aby żeglarstwo, szczególnie regatowe powróciło bliżej do natury i było czymś więcej niż tylko liczbami. Żeglarz nie ma walczyć z naturą o życie. Jeżeli już musi to robić, to należy minimalizować niebezpieczeństwo.
Oby VG, V5O i inne podobne projekty nie poszły w tym kierunku. Może ostatnie obrady IMOCA pokazują, że nie idziemy złą drogą i chcemy, aby żeglarstwo było po prostu bezpieczne.
Pozdrawiam,
Żagiel to płótno/folia, płaszczyzna 2D.
Skrzydło na AC jest pionowym skrzydłem z lotkami i dyszami.
Taka konstrukcja przekroczyła granice żeglarstwa i zmieniła sposób żeglowania.
Tam nie ma łopotu… no i jest to konstrukcja przestrzenna.
Podobnie jest w hydrofoilach, gdzie po wynurzeniu kadłuba nad wodę ustępuje… wyporność
i Prawo Archimedesa przestaje działać. To też nie jest żeglarstwo lecz nowa dyscyplina – coś pomiędzy żeglarstwem, a lotnictwem. Ba, pojawienie się Windsurfingu wywołało podobne dyskusje, bazujące na braku kilku podstawowych cech konstrukcji jachtu. Desce się udało, gdyż od początku miała żagiel, który skupiał na sobie główną uwagę.
Naruszenie filozofii sailingu nie powinno mieć miejsca.
Myślę, że po burzliwych dyskusjach jest możliwy powrót nawet do konstrukcji drewnianych.
Wystarczy określić nowe kryteria i priorytety.
„Na nowe spójrz jak na stare, a na stare spójrz jak na nowe.”
„Sport to zdrowie” nie zawsze psychiczne,ale dopóki ktoś chce oglądać popisy cyrkowe……..to już
na to nie mamy wpływu niech się bawią.Mnie bardziej interesuje co u Gutka,żeby zdążył na lato do Polski.
Przyciągnąć uwagę widzów i zatrzymać ich przed odbiornikami TV jak najdłużej, pokazując wydarzenie sportowe ( regaty) które, bardzo trudno jest pokazać w atrakcyjnej dla niewtajemniczonych formie. Americas Cup zawsze niosło z sobą postęp technologiczny ( kształty kadłubów, żagli, nowe materiały do ich produkcji) tego nie da się zatrzymać, pozostaje doskonalenie zasad bezpieczeństwa oraz wyszkolenia załóg. Przykre jest to że, niestety czasem poznawanie nowych horyzontów niesie za sobą ofiary. Śmierć Andrew Simpsona, żeglarza bardzo doświadczonego ( m.in mistrza olimpijskiego) to wielka strata i ból dla najbliższej rodziny ale także, dla całej żeglarskiej braci, podobnie jak śmierć Hansa Horrovoets`a z ABN Amro Two (VOR 2005/6) czy Nigela Burgessa i Gerry Roufusa w pierwszych edycjach regat VG . Ich ofiara niech będzie „kubłem zimnej wody ” dla organizatorów wielkich żeglarskich imprez, ale nie hamulcem dla rozwoju żeglarstwa. Tego na pewno żaden z Nich by nie chciał.