Blekot piąty, Janeczka zamyka stawkę

Blekot (Krzysztof Kołakowski) na mecie. / Fot. Brożka

Blekot (Krzysztof Kołakowski) na mecie. / Fot. Brożka

Krzysztof Kołakowski na BLEKOCIE przekroczył linię mety o godzinie 1632. GRATULUJEMY !!! Czas trasy wyniósł 4 dni 5 godzin, długość trasy 507 Mm a średnia prędkość 4.8 węzła. Blekot był najmniejszą jednostką startującą w regatach – jego długość to zaledwie 6,52 metra.

Pomimo wielu prób podejmowanych przez Biuro Regat, Krzysztofowi Kołakowskiemu udało się wymknąć reporterom i … (jak sądzimy po wyłączonym telefonie) pójść spać. Dlatego jego wrażenia z BITWY i rejsu dookoła Gotlandii poznaliśmy dopiero następnego dnia:

To był pierwszy, ale na pewno nie ostatni mój udział w tej imprezie. Rywalizacja sportowa jak najbardziej spełniła moje oczekiwania, była super zabawą, super frajdą, super wyścigiem. Pogoda była przecudowna, cieplutko, piękne zachody słońca, cudny wschód księżyca przy Faro – tego się nie da opisać, dla takich chwil warto żeglować!” – tak wspominał swoje przeżycia na trasie Krzysztof Kołakowski.

Jestem zakochany w małych łódkach, ja na takich po prostu lubię żeglować i nie jest to dla mnie trudne, właśnie daje mi radochę – bezpośredni kontakt z wodą, brak właściwie komfortu, powoduje, że taka walka staje się bardziej atrakcyjna, dająca jakieś przeżycia ekstremalne. A o to chodzi.”

Może to śmiesznie wygląda, ale ja na swojej łódce mam tratwę ratunkową TPS (kombinezon ratunkowy – przyp.red.) zabrałem nawet generator awaryjny, na pewne rzeczy trzeba być po prostu zapaśnym. Dla oszczędności energii siedziałem na sterze, bo jak się nie siedzi na sterze to się nie wygrywa…”

Podoba mi się ta impreza, organizacja, ludzie, cała otoczka żeglarska, będę wszystkich zachęcał żeby wziąć udział i ja deklaruję, że będę startował za rok.”

***

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

JANECZKA2 Macieja Ziemby to piękny GibSea 28 / fot. Jarosław Bukowski

We wtorek, 16 września o godzinie 2238 ostatni zawodnik BITWY O GOTLAND, Maciej Ziemba na pokładzie s/y Janeczka zameldował się na mecie. Niezależnie od finalnych obliczeń sędziów, otrzymuje nagrodę specjalną im. Edwarda Gale Zająca dla najwytrwalszego, ostatniego zawodnika kończącego regaty.

 „Jestem zmęczony, chociaż wyspany” – mówił Maciej Ziemba na mecie. „Żadnych przygód nie miałem specjalnie, chociaż trasy wyszło mi chyba 550 mil (tracker podaje 536 – przyp. MJ). Halsowałem bardzo daleko przy Farosundzie, tam się wiatr zmienił na wschodni, jeszcze sobie drzemkę uciąłem i mnie wywiozło daleko na północ” – dodał. „Nic się nie zepsuło, byłem dobrze przygotowany i żadnych niespodzianek nie było. Akumulator musiałem dwa razy podładować, ale to wszystko.

Czy lubi samotnie żeglować?

Tak, można powiedzieć, że lubię. Ale bardzo lubię też Gotlandię i bardzo żałowałem, że nie można było tam zawinąć. Visby to większa mieścina, ale jest tam tyle maleńkich, uroczych porcików, gdzie nikogo prawie nie ma, cumuje jeden-dwa jachty, bardzo chętnie bym się tam dłużej pokręcił.”

Czy pogoda bardzo dokuczyła?

Halsówka była męcząca. Za każdym razem jak odchodziłem od brzegu musiałem się refować, a jak się zbliżałem, musiałem się rozrefowywać. Pięć czy sześć razy miałem taką kombinację, do tego zalewało pokład i byłem cały mokry, to było nieprzyjemne. Mam prosty system refowania, więc tak bardzo źle nie było, ale trzeba było jednak popracować. Za to z powrotem była piękna żegluga w półwietrze, ale ja niestety nie mogłem postawić genakera, bo nie mam go wpisanego do KWR. Gdybym go postawił, to bym szybciej przypłynął.”

Czy jest zadowolony z regat?

Teraz tak, jak się kończą. A czy jeszcze raz? Muszę się zastanowić, teraz to za szybko jeszcze. Nie wiem, po prostu nie wiem. Teraz chcę jak najszybciej znaleźć się w klubie w Neptunie, wykąpać i położyć spać…”

 

Dokładne wyniki i kolejność po przeliczeniu zostaną podane jutro przez sędziego głównego regat, Andrzeja Szrubkowskiego. Wszystkie jachty, w tym również asystujący Fujimo, są już w porcie.

Czwarty wojownik powraca

Ryszard Drzymalski na s/y Konsal - wypoczęty samotnik. / fot. Dobrochna Nowak

Ryszard Drzymalski na s/y Konsal – wypoczęty samotnik. / fot. Dobrochna Nowak

Ryszard Drzymalski na s/y Konsal czwarty w regatach samotnych żeglarzy non-stop BITWA O GOTLAND. Konsal przeciął linię mety dziś o godzinie 1255.

Spodziewałem się, że będzie trudniej” – powiedział Ryszard Drzymalski kończąc regaty Bitwa o Gotland. Nie wyglądał na wyczerpanego rywalizacją, ale bardzo cieszył się z ukończenia tych trudnych zawodów. „Połknąłem bakcyla, samotne żeglarstwo mi się bardzo podoba. Popłynąłbym jeszcze raz, na pewno, już deklaruję start za rok” – dodał.

Swoje zmagania z morzem podsumowuje tak:

Pogoda nie była tragiczna, dało się płynąć. To był mój pierwszy raz na tak długiej trasie, samotnie i non-stop to w ogóle pierwszy raz, nie przypominam sobie nawet czegoś takiego w załogowym rejsie, jestem bardzo zadowolony.

Pierwsze dwie doby były trudne, pierwszą noc nie spałem z powodu emocji, a drugą z powodu pracy, bo mieliśmy całą dobę halsówkę pod Gotlandią do boi zwrotnej. Ale z powrotem było już z górki, udało się trochę pospać, ostatnie dwie noce, a ostatnią szczególnie, bo był mały ruch statków, więc jestem wypoczęty.

Było kilka elementów trudnych – mijanie tras statków w trudnych warunkach atmosferycznych, stres, zmęczenie … Oczywiście miałem kryzys po drodze, ale odpuścił. Jesteśmy na morzu, robimy to co kochamy i cieszymy się, że robimy właśnie to.

Miałem trochę kłopotów z prądem, z ładowaniem, ale byłem przygotowany, miałem zapasowy akumulator, jeden z dwóch autopilotów też odmówił posłuszeństwa, ale był drugi i od końca Gotlandii to on mi służył. Dlatego nie jestem jakoś bardzo zmęczony.”

Blekot (Krzysztof Kołakowski) spodziewany jest ok. godziny 1700, Janeczka 2 (Maciej Zięba) ok. 0100 w nocy.

Quick drugi (ale pierwszy), Sunrise trzeci

Quick na mecie. / Fot. Katarzyna Koj

Quick na mecie. / Fot. Katarzyna Koj

Jako drugi na metę BITWY O GOTLAND, wyścigu samotnych żeglarzy non-stop dookoła Gotlandii, o godzinie 2206 wpłynął Jacek Zieliński na s/y Quick Livener. I to on jest zwycięzcą regat w kategorii KWR, uwzględniającej różnice wielkości i możliwości pomiędzy poszczególnymi jachtami.

Droga przebyta przez jacht to 502Mm, średnia prędkość 5,9 węzła czas 3 dni 10 godzin i 6 minut. (*czasy czekają na potwierdzenie przez sędziego regat – przyp.red.)

Nie ma trudniejszych regat na Bałtyku. Jak się mogę czuć? Wspaniale! Dzwoniłem do sędziego, żeby się upewnić, bo nie wierzyłem…” – to były pierwsze słowa Jacka po minięciu linii mety.

O rywalizacji z Krystianem mówił tak:

Czy spałem? Jak widziałem, że jeszcze mogę coś zyskać, to 20 minut, jedyna drzemka przez ostatnie 20 godzin. Wcześniej też nie było szans, bo ścigaliśmy się ostro z Krystianem i z jednej strony był tor statków, a z drugiej brzeg, to nie bardzo można było sobie pozwolić. To naprawdę męczące było. Poza tym wiadomo, że on nie śpi, bo wie gdzie ty jesteś, to ty też nie śpisz … To było chyba najtrudniejsze ze wszystkiego. Trzy dni adrenaliny … Krystian zrobił na początku jeden błąd i od Visby nasze regaty zaczęły się na nowo właściwie …. Coś niesamowitego.”

O trasie i o tajnej broni:

Trudniej było żeglować w górę trasy, męcząca, krótka fala … Pierwszy dzień fajny, ale sobota to piekło… Potem próbowałem użyć spinakera, bo to była moja tajna broń, wiedziałem, że Krystian go nie ma, choć ma większy i szybszy jacht. Ale jednak było za trudno, ciągłe wywózki, autopilot zupełnie sobie nie radził, zdecydowanie za mocno wiało. Przez próby ze spinakerem straciłem 2 mile i odpuściłem sobie.”

O tym, czy znajomość trasy coś daje:

Różnica między nami a resztą stawki nie wynikała absolutnie z tego, że już po raz trzeci płynęliśmy tę trasę. To po prostu kwestia szczęścia, my mogliśmy gdzieś utknąć, a oni mogli jechać. Oczywiście są różne jachty, różnie przygotowane, ale to absolutnie nie jest tak, że my wiedzieliśmy więcej. Moim zdaniem to po prostu szczęście.”

Zapytany o to, czy bierze pod uwagę start w przyszłym roku, nie wahał się ani chwili.

Nie ma lepszej imprezy, na pewno jeszcze raz będę chciał wystartować!” A więc wyzwanie rzucone.

Radek Kowalczyk na SUNRISE / fot. Katarzyna Koj

Radek Kowalczyk na SUNRISE / fot. Katarzyna Koj

 

Trzecie miejsce, zarówno w klasyfikacji ogólnej, jak i KWR Bitwy o Gotland zajął Radek Kowalczyk na s/y Sunrise. Wpłynął do portu o godzinie 0203, po 511 milach żeglugi. Czas pokonania trasy wyniósł 3 dni 14 godzin 2 minuty. Kowalczyk, trzeci Polak w historii, który ukończył mordercze regaty Mini Transat, po Bitwie nie wyglądał na wyczerpanego.

Czuję się wyspany, mógłbym klepnąć bojkę i jeszcze ze 12 godzin pojechać. Oczywiście chętnie bym się zdrzemnął, ale nie ma tragedii, chyba dobrze rozkładałem siły” – mówił po minięciu mety żeglarz, który w swojej karierze mierzył się samotnie z dłuższymi dystansami na mniejszym jachcie, Mini 6.50.

Tak podsumował swoją trasę:

Pogoda udała się jak na wrzesień, 500 mil to przyzwoity dystans, można poczuć klimat samotnej żeglugi. Wszystko mam mokre, to już wiecie. Nie przebrałem się od startu, bo nie miałem w co. Moja nieprzemakalna torba z ubraniami stała dokładnie pod miejscem przecieku. Jak zszedłem, żeby się przebrać, czując już, jak będzie super zmienić ciuchy na suche i ciepłe, zobaczyłem, że wszystko w tej torbie pływa. Dosłownie akwarium. To nie był miły moment … Śpiwór, ubrania, kluczyki, dokumenty… Dalej to wszystko jest mokre.”

Miałem też kłopoty z samosterem, co pozostawia mi pewien niedosyt w kwestii wyniku rywalizacji. Zaczęło się to pierwszej nocy, ale rozpadł się na dwie części za boją zwrotną. Na falach nie byłem w stanie tego naprawić, dopiero na spokojniejszej wodzie pod Helem … Cały ten czas sterowałem ręcznie, było pięknie, ale mam już trochę dosyć, bo ten rumpel strasznie ciężki. Fajna jazda była, naprawdę.”

Na trasie regat BITWA O GOTLAND pozostają jachty Konsal, Blekot i Janeczka. Pierwszy spodziewany jest jutro około godziny 1400, drugi około 1900, a trzeci najprawdopodobniej pojutrze wcześnie rano. Prognoza pogody na najbliższe godziny podaje wiatr z kierunku E, 5-6°B, po północy 5°B przechodzący na ESE, rano SE. W strefie przybrzeżnej siła wiatru 4°B.