Rum wysokoprocentowy

Loick Peyron, zwycięzca regat RDR 2014

Loick Peyron, zwycięzca regat RDR 2014 / fot. A. Courcoux

 Zaczęło się z przytupem, a właściwie ze sztormem. Organizatorzy nie zdecydowali się na przełożenie startu regat Route du Rhum (St. Malo, Francja – Pointe a Pitre, Gwadelupa). Efekt był taki, że w pierwszych 36 godzinach doszło do 32 różnego rodzaju wypadków, bardziej i mniej poważnych. Były ewakuacje z użyciem helikoptera, zderzenie ze statkiem, urwane kile, połamane stery. (Szczegółowa lista przypadków jest tu: http://www.routedurhum.com/en/s03_actualites/s03p02_detail_actualite.php?actu=502).

Wycofali się m.in. Thomas Coville, Bertrand de Broc, Vincent Riou, Arnaud Boissières. Do mety w trybie awaryjnym dopłynęli Alessandro di Benedetto i Tanguy de Lamotte.

Ci, którym udało się pokonać początkowe trudności, mogli liczyć na bardzo dobre wyniki. Udało się pobić rekordy trasy – pierwszy na mecie był Loick Peyron (pierwszy w klasyfikacji dużych wielokadłubowców – Ultime). Weteran regat wszelkiego rodzaju wystartował w RDR „na podmiankę”, zastępując na pokładzie Banque Populaire Armela Le Cleach’ (Armel nie startował z powodu urazu ręki) – decyzja została podjęta dwa miesiące przed startem RDR. „Od dwunastu lat nie żeglowałem sam na wielokadłubowcu. Nie marzyłem o ponownym starcie w RDR na takim jachcie. To szaleństwo – zgadzając się na zastępstwo, chciałem dorównać Armelowi. Po pierwszej nocy, kiedy Thomas (Coville, który zderzył się z cargo – przyp. MJ) miał kłopoty, wiedziałem już, co będzie. Vendée Globe? Nie, dziękuję. To bardzo miłe, ale nie zamierzam znowu tam startować. Za cztery lata wystartuję w RDR na moim małym żółtym trimaranie. To, co przeżyłem, było wspaniałe. Ale pierwszy i ostatni raz. Teraz będzie Puchar Ameryki z Artemis … za kilka dni dołączam do zespołu w San Francisco” – mówił na mecie Peyron. Dopłynął do celu w 7 dni 15 godzin 8 minut i 32 sekundy. Średnia prędkość: 19,34 węzła. (!!!)

Pełna klasyfikacja Ultime jest tu: http://www.routedurhum.com/en/s11_classements/s11p01_classement_general.php.

 

Marc Guillemot. Od teraz trener i konsultant.

Marc Guillemot. Od teraz trener i konsultant. / fot. A.Courcoux

W mojej ulubionej klasie IMOCA wygrał Francois Gabart (Macif). Pierwszy start od zeszłorocznego wypadku w Transat Jacques Vabre, pierwszy raz w RDR i wielkie zwycięstwo oraz rekord trasy w klasie (12 dni, 4 godziny 38 minut 55 sekund). To ostatni występ 31-letniego Gabarta w IMOCA. Teraz mają być rekordy w samotnej żegludze na nowym, budowanym właśnie dla niego trimaranie. „To koniec czteroletniego projektu i nie mogło być lepiej” – powiedział. Prowadził od początku do końca, choć chwilami wydawało się, że może dogonić go Jeremie Beyou (Maitre Coq). Podium zamknął Marc Guillemot (Safran), któremu pomimo licznych awarii (w tym autopilota) udało się ukończyć te regaty po raz piąty w karierze. Marco również kończy z IMOCA – po 8 latach współpracy z Safranem. Jego miejsce na pokładzie zajmie Morgan Lagravière, któremu Guillemot ma doradzać i przygotowywać go do startu w najbliższej edycji Vendée Globe.

Pełna klasyfikacja IMOCA tu: http://www.routedurhum.com/fr/s11_classements/s11p01_classement_general.php.

 

Dobrze znana paszcza JC Casso, który konsekwentnie realizuje swoje plany. / fot. AFP

Dobrze znana paszcza JC Casso, który konsekwentnie realizuje swoje plany. / fot. AFP

Regaty rumowe to jedna z dwóch dużych imprez transatlantyckich (druga to TJV) w których licznie startują jachty Class 40. Czterdziestki to często „przedsmak” IMOCA lub szansa dla zawodników na start w tańszej klasie, bardzo licznej (41 zgłoszeń, w tym bardzo znane nazwiska – np. Boissieres, Merron, de Pavant) i zapewniającej emocjonującą rywalizację. Wygrał Hiszpan, Alex Pella (udział w The Race, BWR, Mini Transat – naprawdę imponujące CV). Z ciekawostek – 13 miejsce zajął nasz znajomy Jean-Christophe Casso, preparator jachtu Brada Van Liew w Velux 5 Oceans. Bardzo udane regaty ma za sobą również Juliette Petres, podopieczna Bertranda de Broca. (Pani weterynarz zupełnie niedawno odkryła w sobie pasję żeglarską, RDR to jej pierwszy duży start i ogromny sukces – bo ukończenie tej edycji to naprawdę poważna sprawa, tym bardziej dla kogoś, kto ma 32 lata i zaczyna karierę w regatach oceanicznych.)

Pełna klasyfikacja tu: http://www.routedurhum.com/fr/s11_classements/s11p01_classement_general.php.

 

Robin i Grey Power, znany nam też jako Spartan.

Robin i Grey Power, znany nam też jako Spartan. Ciekawe, czy RKJ faktycznie sprzeda ten jacht. / Fot. PenDuick

No a na deser – wisienka, czyli trzecie miejsce Sir Robina Knox-Johnstona w klasie Rhum (na 20 zgłoszonych ukończyło 14). Robin wystartował na swoim Grey Power (IMOCA 60), płynął bardzo bezpiecznie i najlepiej jak można. Facet ma 75 lat! „Gdybym powiedział w St.Malo, że czuję się na 48 lat, to teraz czuję się na 50” – żartował RKJ. „Ostatnia noc to było pandemonium, podarłem reachera i zaliczyłem chińską rufę” – przyznał. „Robię to, bo wciąż to lubię. I konkurencja była zacna. Wszyscy się ścigaliśmy, to cudowny sport. Jeżeli wciąż można to robić, to czemu przestawać? Kiedy usłyszałem, że Loick wystartuje za rok, to było to. On ma mały trimaran, ja muszę sprzedać ten jacht i zbudować sobie trimaran, taki bardziej turystyczny. Ale cudownie byłoby się z nim ścigać, to świetny kompan i super mu poszło.”

Więcej o Robinie można poczytać tu (po angielsku): http://www.routedurhum.com/en/s03_actualites/s03p02_detail_actualite.php?actu=1142.

Dodajmy jeszcze, że tuż przed nim przypłynął Andrea Mura, Włoch, który tym startem rozpoczyna przygotowania do Vendée Globe. A klasę wygrała pani Anne Caseneuve.

Robin. Sir Robin.

Robin. Sir Robin. Naprawdę się cieszę, że miałam okazję go poznać. / Fot. PenDuick

Wszystkie zdjęcia pochodzą z serwisu prasowego organizatora: http://www.routedurhum.com/en/s10_mediatheque/s10p01_albums.php

Dlaczego akurat Barcelona?

Fot. Robert Hajduk - Shuttersail.com

Fot. Robert Hajduk – Shuttersail.com

Padają czasami pytania, dlaczego Gutek i Świstak chcą startować w BWR, trudnym wyścigu dookoła świata non-stop, a nie „zabiorą się” za imprezę tańszą i łatwiejszą, na ten przykład będące właśnie na półmetku regaty rumowe. [O tych regatach w najbliższych dniach będzie oddzielny wpis.] Obserwując regaty oceaniczne od 15 lat, na zdrowy rozum mogę podać od razu kilka powodów, dlaczego taka decyzja jest jak najbardziej słuszna.

Po pierwsze kalendarz regat IMOCA. Jak wiadomo, reaktywowany został cykl imprez mistrzostw świata tej klasy – IMOCA Ocean Masters. I jak w każdych mistrzostwach, chodzi o zebranie jak największej liczby punktów w określonych zawodach wchodzących w cykl. Najwyżej punktowane są imprezy najtrudniejsze, czyli regaty dookoła świata. Są takie dwa wydarzenia – Vendée Globe i Barcelona World Race. Najniżej punktowane – regaty proste (teoretycznie), krótkie i łatwe – np. Fastnet Race. Mistrz wyłaniany jest co 2 lata – wiadomo, że regaty VG i BWR nakładają się właśnie w takim trybie. Zwycięstwo w którejś z tych dwóch imprez daje bardzo duże prawdopodobieństwo odebrania laurów mistrzowskich. Nie da się za bardzo „nacykać” punktów unikając BG czy BWR a startując tylko w pomniejszych imprezach, tym bardziej, że RDR odbywają się co 4 lata, TJV co 2. (Kluczowe jest tak czy inaczej ukończenie regat, bo dopiero to daje punkty, nie sam start.)

Tabela punktów http://www.imoca.org/en/championnat-monde-IMOCA/

Tabela punktów IMOCA Ocean Masters                                http://www.imoca.org/en/championnat-monde-IMOCA/

Po drugie – kwestia przygotowania. To wcale nie jest tak, że do regat przez Atlantyk (jak Route du Rhum czy Transat Jacques Vabre) przygotowanie jachtu jest tańsze, prostsze i w ogóle robione z marszu. Tak samo trzeba go wyjąć z wody po zakończeniu sezonu pływania z VIP-ami (taka jest rzeczywistość wszystkich zespołów regatowych – poza trybem przygotowań do imprezy oraz czasem który jacht spędza w stoczni, wozi się na nim prezesów i dyrektorów będących albo obecnymi albo potencjalnymi sponsorami. Albo dziennikarzami. Robią tak wszyscy, od Alexa Thomsona i Francisa Gabarta, przez Bernarda Stamma, łącznie z Gutkiem). Tak samo trzeba wstawić do stoczni, zrobić przegląd wszystkich instalacji, oszlifować kadłub, położyć nowe farby. Trzeba zrobić inspekcję takielunku stałego i ruchomego, okuć, bloczków. Wjechać na maszt. Wiadomo, ile czasu wytrzymują żagle – bardzo podatne na niszczenie promieniami UV, ulegające rozciąganiu itp. Nikt nie dziwi się żeglarzom np. z klasy Finn czy Laser, walczącym o medale olimpijskie czy mistrzostwo świata, że żagle wymieniają przed każdym startem. Bo żagle, nawet najlepsze, zużywają się, a niewielkie różnice mogą zadecydować o zwycięstwie lub porażce. Tak samo w klasie IMOCA – żagle, które były już na trasie dookoła świata lub kilka razy pokonały Atlantyk (komplet posiadany przez Gutka był zamówiony na regaty Vendée Globe) nadają się jak najbardziej do wożenia pasażerów, ale nie nadają się już do rywalizacji na poziomie najlepszej dziesiątki zawodników. Dodatkowo – trochę inne żagle potrzebne są do regat transatlantyckich, a inne na okrążenie świata.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że właśnie w transatlantykach najłatwiej uszkodzić jacht – wiadomo, że wyścig krótki, trzeba cisnąć na maxa, więc się to robi, bo robią tak wszyscy dookoła, niejednokrotnie przekraczając możliwości jachtu. (Przykładem może być Macif który połamał maszt w TJV 2013, czy PRB poważnie uszkodzone w tegorocznych RDR.)

Fot. Robert Hajduk / Shuttersail.com

Fot. Robert Hajduk / Shuttersail.com

Po trzecie – sprawy medialne. Regaty dające ogromne efekty medialne we Francji (TJV, RDR) nie zawsze przekładają się na wyniki mediów międzynarodowych. Trwają dość krótko – ok. 2 tygodni (można doliczyć jeszcze ok. 3 tygodni dodatkowych informacji – przed i po zakończeniu). Nie są to regaty tylko dla klasy IMOCA, ale też dla Open40, Multi50, Ultime i czasami jeszcze innych. Siłą rzeczy organizatorzy nie „dopieszczają” tak żeglarzy z IMOCA w swoich informacjach prasowych i giną oni w „gąszczu” innych zawodników. Nie bez powodu w RDR nie startuje np. Alex Thomson, który nie startował też w TJV. Te regaty są ważne dla zawodników z Francji. Dla pozostałych – mniej, chyba, że dają kwalifikację do wyścigu dookoła świata – dlatego Gutek i Świstak startowali w ubiegłym roku. (Są jeszcze regaty Nowy Jork – Barcelona, tu z kolei zawodnikom spoza Francji start bardziej się opłaca, właśnie dlatego, że Francuzi – ze względu na mniejsze zainteresowanie swoich mediów – mniej chętnie biorą tu udział – ale do tej pory impreza odbyła się zaledwie raz, więc mój wniosek jest na razie jedynie zaczątkiem teorii.)

W porównaniu z transatlantykami regaty dookoła świata mają dużą przewagę. Trwają ok. 3 miesięcy (przyjmijmy, że dolna granica to na razie rekord Gabarta z VG – 78 dni, a górna ok. 100) plus przygotowania. W sumie daje to ok. 5 miesięcy aktywności medialnej prowadzonej zarówno przez organizatorów jak i przez zespół regatowy. Startuje też mniejsza liczba jachtów, mamy samą klasę IMOCA, a zakładając, że nazwa każdego jachtu to nazwa marki-sponsora, słowo to pojawia się przez cały czas prowadzenia komunikacji kilka razy dziennie w kilku językach na stronach organizacji, zespołu oraz we wszelkich żeglarskich serwisach informacyjnych, od Europy przez USA po Australię i Nową Zelandię. Do tego tracker, który, jak wiemy, uzależnia, więc zaangażowany kibic sprawdza go kilka razy dziennie, a zanim „dotrze” do niego, potencjalnie ogląda też inne materiały, zawierające w taki czy inny sposób treści reklamowe bądź znaki towarowe marek-sponsorów. (Nie wspominam tu nawet o relacjach w TV czy prasie tradycyjnej.)

Tak więc start w BWR ma jak najbardziej sens, tak samo jak ma go start w regatach VG oraz wszelkich innych, dających kwalifikację do wcześniej wymienionych. Starty dodatkowe uzależnione są od planów – również medialnych – sponsora. Kalendarz można układać w cyklu 2 lub 4 lat, choć wiadomo, że strategia rozpisana na dłużej daje znacznie lepsze efekty, zapewniając z jednej strony komfort zawodnikowi, który mając określony plan startów może skupić się na działaniach sportowych, a z drugiej strony zapewnia marce, która zdecydowała się na nietypową, ale bardzo wartościową reklamę poprzez żeglarstwo, dodatkowe wsparcie „klasycznej” strategii reklamowej.

Spaceru Alexa Thomsona w garniturze po kilu czy maszcie nie da się zapomnieć, prawda?

Sir Robin płynie po rum

Sir Robin Knox-Johnston, lat 75, na jesieni powróci do żeglarstwa regatowego na poważnie. Wystartuje we francuskich regatach Route du Rhum na swoim jachcie Open 60 „Grey Power” (znanym z regat Velux 5 Oceans jako „Spartan” Chrisa Stanmore-Majora). Start 2 listopada.

Robin jest na razie najstarszym zgłoszonym zawodnikiem jaki popłynie w tegorocznej, jubileuszowej, 10 edycji liczącego 3500 mil transatlantyku z St. Malo do Pointe-à-Pitre na Gwadelupie.
Tegoroczne regaty są otwarte dla jachtów jedno – i wielokadłubowych w czterech klasach. Spodziewanych jest ok. 80 uczestników. Robin zamierza rozpocząć treningi zaraz po zakończeniu obecnych regat Clipper Round The World, którym dyrektoruje (meta w lipcu).

W tym roku, 22 kwietnia, będzie również obchodził okrągłą, 45 rocznicę zakończenia swojego rejsu non-stop dookoła świata. Samotna podróż zajęła mu wtedy 312 dni i stał się pierwszym człowiekiem, który dokonał samotnie okrążenia globu drogą morską bez przystanków.

http://www.clipperroundtheworld.com/newsitem/sir-robin-knox-johnston-to-return-to-solo-ocean-racing-