Tekst Pawła Gronowskiego – organizatora „zamieszania” w Tolkmicku.
Plus różne bonusy w linku poniżej – zapraszam do lektury :)
Nie wiem, dlaczego tak jest, że kiedy ktoś osiągnie coś wyjątkowego, np. kiedy ukończy ważne regaty, albo odbiera Oscara, to podsumowując swoje osiągnięcia, przede wszystkim dziękuje. Ja też chciałbym dzisiaj przede wszystkim podziękować.
Mimo że od naszego spotkania z Gutkami w Tolkmicku minęły już ponad dwa tygodnie, emocje i „pozytywne wibracje” ciągle pozostają na wysokim poziomie, a w głowie często przesuwają się obrazy wspomnień.
Kiedy pod koniec regat V5O, wiedziony niczym nie uzasadnionym impulsem, po raz pierwszy napisałem do Milki maila z pytaniem, z kim najlepiej załatwiać spotkanie z Gutkiem, tak naprawdę nie wierzyłem że się uda. Potem byłem miło zaskoczony serdeczną, otwartą postawą Elizy Gutkowskiej, która jako „szefowa” kalendarza Gutka, zaproponowała termin. Kiedy dogadaliśmy się z Melonem co do miejsca i „rozkładu jazdy”, machina ruszyła.
Jak pisał Tomek – Melon we wcześniejszym wpisie na http://www.polishoceanracing.com.pl, wiele osób przyczyniło się do tego żebyśmy świetnie się czuli i dobrze bawili w Tolkmicku. Ja, chciałbym osobno podziękować paniom Anicie i Helenie (nie wiem czy mogę ujawniać nazwiska?) z wydawnictwa OPERON, które w niezwykle profesjonalny sposób przesłały nam ogromny karton „OperonRacing’owych” gadżetów: koszulek, czapek, balonów, breloczków itp., oraz Pani Laurze Godek z firmy LYOFOOD, która z wielkim poświęceniem nadesłała nam dosłownie na kilka godzin przed rozpoczęciem pikniku partię żywności liofilizowanej do degustacji. Gadżety Operon Racing posłużyły nam jako nagrody w konkursie wiedzy o regatach V5O i Gutku (Kasia, wielkie dzięki i szacun za przygotowanie i poprowadzenie konkursu), a dzięki degustacji żywności Lyofood, mogliśmy przez moment poczuć się jak Gutek na oceanie południowym.
Warto było przejechać te 350 km, żeby poznać „na żywo” ludzi z którymi przez 9 miesięcy łączyły nas wspólne przeżycia: stany obawy i troski, kiedy samoster zawodził, albo kil się odzywał przy Hornie, oraz nie do opisania stany podekscytowania, euforii i dumy kiedy Gutek wygrał te 40 sekund z Chrisem. Eliza opowiadała o tym momencie niesamowite historie, jak to naprawdę było. Po prostu totalny odjazd.
Prawdę mówiąc, w Tolkmicku było zupełnie inaczej niż wspólnie z Tomkiem zaplanowaliśmy. Pogoda, podobnie jak podczas regat nie dała się ustawić na sztywno i dała nam nieźle w kość. (Tomek stoczył wielogodzinną walkę z kilkusetmetrowym przedłużaczem (który notorycznie zamakał), żebyśmy mieli jak utoczyć z kegów bursztynowego trunku. Mieliśmy zatem okazję sprawdzić się w extremalnych warunkach. Dzięki temu nasze relacje zbudowały się błyskawicznie i mam nadzieję, że rozwiniemy je realizując kolejne fajne pomysły, które już zakiełkowały w naszych głowach.
Zdjęcia na http://www.youtube.com/watch?v=4FsJ-9S3kqs
Z pozdrowieniami dla wszystkich,
Pawelnvg