Czym można się emocjonować tej jesieni – regatowo

La Rochelle, kilka dni przed startem V5O, październik 2010, fot. MJ

Ponieważ zbliżają się jesienno-zimowe wieczory, a niektórzy uzależnili się od oglądania pozycji jachtów na różnych mapach (no ja to jestem uzależniona od dobrych kilku lat, jak policzyłam to wyszło mi już więcej niż dziesięć) – więc polecam lekturę. Jest na co zwrócić uwagę. Postaram się na bieżąco, w miarę możliwości, komentować różne duże regaty tego sezonu zimowego, wybrane subiektywnie rzecz jasna. Tym razem, oprócz regat dookoła, interesują mnie również dwa transatlantyki. A więc po kolei.

Po pierwsze – Mini Transat. Normalnie bym się zainteresowała jedynie czysto zawodowo, ale tym razem w regatach Mini płynie Polak, Radek Kowalczyk. Ma za sobą sześcioletnią budowę jachtu w garażu oraz wyścigi kwalifikacyjne w tym roku. Udało mu się również już trochę przebić do mediów – mówcie co chcecie, ale moim zdaniem Facebook jest potęgą. Okej, budżet Mini to nie Vendee Globe, ale znaleźli pieniądze w przedostatniej chwili. Gratulacje. Oczywiście, żeby szukać kasy, Radek musiał mieć za sobą niełatwe kwalifikacje – no ale na to miał zabezpieczone własne środki oraz dużą determinację w spełnianiu marzeń. Do Mini trzeba determinacji moim zdaniem naprawdę sporo, bo żeby łódką 6,50 metra przez Atlantyk jechać … Stawka liczy 80 jachtów, we Francji to kultowa impreza tak jak regaty Solitaire du Figaro. Więcej o wyprawie Radka można czytać na bieżąco tutaj: http://calbudteam.com.pl/aktualnosci/. Start 25 września, z La Rochelle zresztą, stąd zdjęcie. Oficjalna strona to chyba ta: http://www.charentemaritime-bahia.transat650.net.

Tego samego 25 września, tylko z Majorki, rusza II edycja Global Ocean Race. Regaty na jachtach 40-stopowych (Class 40), dwuosobowe, dookoła świata. Całkiem przypadkiem trasa prawie dokładnie ta sama co Gutkowe VELUX 5 OCEANS – jedyna różnica to port startu, w tym przypadku Majorka. Dalej Cape Town, Wellington, Punta del Este, Charleston i meta. Zgłoszonych jest sześć załóg, z czego nazwiska bardziej znane to Miranda Merron i Ross Field. Jeden z jachtów pojedzie w dopuszczonej przez organizatorów opcji „team” czyli zmiana skipera po każdym etapie. Hm. No zobaczymy jak im się to potoczy. Dla chętnych linka: http://globaloceanrace.com.

29 października startuje Volvo Ocean Race. Czyli załogowo, etapami, dookoła świata, cały czas na maksa. Na każdym jachcie jest załogant ds. komunikacji i mediów – robi zdjęcia, filmy, pisze relacje, ale nie wolno mu pomagać w pracach na pokładzie ani w prowadzeniu jachtu. Jest to czasami męczące dla tych, którzy są na liście prasowej – codziennie kilka tekstów z każdej łódki w poprzedniej edycji sprawiało, że napisanie rzetelnej analizy wyścigu wymagało mrówczej pracy.  No ale w końcu VOR jest co trzy lata, więc można jakoś to ogarnąć. W tym roku jadą przez RPA, Emiraty Arabskie, Chiny, Nową Zelandię i USA z powrotem do Europy. Zaczynają i kończą w Alicante. Od początku października powinna tam już być Ainhoa Sanchez – nie jest oficjalnym fotografem imprezy, ale na pewno będzie zdjęcia robić przed startem. Za to w biurze prasowym siedzi – i pisze – Will Carson, który w VELUX 5 OCEANS był „pisaczem” informacji prasowych po angielsku. (Przeprowadził się właśnie do Hiszpanii z tej okazji.) Mamy więc wtyczkę w centrum dowodzenia. Silne składy załóg, Gutek obstawia bardziej PUMĘ, ja bardziej GROUPAMĘ. Siedem zgłoszonych ekip, sześć potwierdzonych jak na razie i prawdopodobnie tak już zostanie. Więcej tu: http://www.volvooceanrace.com.

Dalej  30 października i Transat Jacques Vabre. Czyli przez Atlantyk, dwuosobowo, ale w doborowym towarzystwie. TJV to regaty z ogromną tradycją i bardzo liczące się w kalendarzu. Krótkie, ale „warto tam być”.  W klasie IMOCA 60 zgłoszonych 12 jachtów, w klasie 40-stopowej 13, wielokadłubowców 50-stopowych na razie cztery. No i co tu kryć – tylko dwie załogi są nie-francuskie i dwie mieszane. To daje pewne pojęcie o skali zainteresowania różnymi wyścigami w różnych krajach … http://www.jacques-vabre.com