Dzisiaj będzie o dziewczynach, bo o tym, co robią faceci na jachtach VOR dobrze wiadomo. Przypadkiem (no, może nie do końca) trafiłam na blog Thomasa Coville’a – utytułowanego Francuza, który na co dzień „jeździ” na trimaranie Sodebo, ale chwilowo razem z Frankiem Cammasem żegluje na Groupamie. Na blogu tekst o kobietach załogi Groupamy, który bardzo mi się spodobał, więc dla oderwania od trackingu na stronie VOR, tłumaczenie w skrócie:
„Wczoraj wieczorem razem z szóstką dzieciaków poszłyśmy do restauracji Fisherman Village na wyspie Koh Samui – Zatoka Tajlandzka. Sześcioro dzieci, siedem kobiet. Obserwowała nas para Anglików – dzieci pożerały spaghetti z masłem, toczyły bitwę na kredki … wreszcie kiedy ucichły przed ekranem iPada, na którym oglądały film, padło pytanie: A gdzie są tatusiowie? Na to Suzy, która już po raz trzeci podróżuje z regatami Volvo, odpowiedziała ze stoickim spokojem: „Płyną do Chin”.
Podczas gdy panowie właśnie degustują dania liofilizowane i wpływają na wody cieśniny Malakka, panie próbują w tym szaleństwie na drugim biegunie „życia na krawędzi” stworzyć sobie i dzieciom namiastkę codzienności. Po Hiszpanii – Afryka Południowa i Emiraty Arabskie. Teraz mała grupa „koczownicza” znajduje się w Tajlandii, gdzie zbiera sił przed przystankiem w chińskim porcie Sanya.
Koczowniczkom przewodzi Virginie, partnerka Charlesa Caudreliera. Zna dobrze te wyspy, więc organizuje nam czas. Podróżuje z trzyletnią Maxime i siedmiomiesięcznią Niną, swoją siostrą, przyjaciółką i teściową – mamą Charlesa.
Jest z nami też Suzy, czyli Pani Foxall z dziećmi Osin (5 lat) i małą Neave (1,5 roku) która w Alicante stawiała pierwsze kroki – tak samo jak Tom. Mama Toma jest dziennkarką Canal+ i wzięła urlop, żeby podróżować z regatami (jej mąż, Erwan Israël, też płynie na Groupamie). Ale dzięki niej pojawiają się relacje na żywo po francusku z każdych regat portowych. Trzyletnia Alix ma szczęście, bo jej tata jest razem z nią. Jako członek ekipy technicznej, pracuje wtedy, kiedy żeglarze, ojcowie pozostałych dzieci, schodzą na ląd.
Dla dzieciaków to niezwykła przygoda – co trzy tygodnie nowy kraj. Niesamowite otwarcie na nowe wrażenia – dla nas też. Cieszymy się, mogąc patrzeć, jak pożerają grillowaną kukurydzę, szaleją na plaży, dzwonią dzwonami w świątyniach. Mamroczą po angielsku (w większości to francuskojęzyczne dzieci) zasypiając na hałaśliwej i kolorowej azjatyckiej ulicy. W czternaście osób (i trzy wózki) próbujemy zapakować się do samochodu.
Tatusiowie to gwiazdy jachtingu regatowego, a ich partnerki muszą być uosobieniem cierpliwości, mistrzami logistyki oraz adaptować się do każdych możliwych warunków. Wizy, rezerwacje, karty do telefonów wszystkich możliwych krajów, apteczki dziecięce, pakowanie i rozpakowywanie – dziewczyny są w tym mistrzyniami. A kiedy żeglarze wracają na ląd, też potrzebują chwili na dojście do siebie, zanim włączą się w życie rodzinne. Więc znowu to one myślą jak zorganizować te kilka dni, które mogą spędzić wspólnie w kolejnym kraju, zanim znowu trzeba będzie pakować walizki.
JH”
Za oknem -15 st.C, na Morzu Południowo – Chińskim ciężka halsówka pod wiatr i trzy metrowe fale,
a w Wietnamie !!! :)
Temat od czapki, ale nie mogłam się powstrzymać:
„Crazy” Alex !!! Mocne !!! :)
Nie wiem czy crazy czy reklamówkę kręcili – ale i tak fajne :)
Oj na pewno reklamowke!
Majac takie ‚zaplecze’ i tło do zdjęć też bym nakręcił reklamówkę :)
Wniosek : Mężczyzna w modnym garniturze dobrze wygląda na czerwonym dywanie i na czerwonym kilu :)
http://www.sportmarketing.pl/newsroom/7369
Nowość od Juerga Kaufmanna :
I troszkę starsza galeria. Doskonałe !!!
Ciekawy pkt widzenia regat. Przecież większość żeglarzy, jeżeli nie wszyscy mają żonę/narzyczoną/dziewczynę/chłopaka. Nieczęsto zastanawiamy się, wiemy co one/oni porabiają. Jak wypełniają pustkę w domu, w jakis sposób łapią nowy rytm. Myślę też, że relację ojców żeglarzy z dziećmi po kilku tygodniowej/miesięcznej nieobecności wymagają budowy od podstaw. A to jest także ciężkie.
Ano. Lepsza podróż dookoła świata niż latanie do kolejnego portu i potem wracanie do domu na dwa tygodnie, bo i tak przecież nie da się usiedzieć spokojnie i udawać ze nic się nie dzieje, a przy dzieciach do ogarnięcia jest to podwójnie trudne … a tak dzięki grupowemu działaniu babki zamiast czekać też mają przygodę, a w takim stadzie to i maluchy łatwiej się chowają :)
Istnieje taka strona internetowa, która w ubiegym roku była oblegana przez fanów żeglarstwa z Polski. :)
Zobaczmy co dzieje się na tej stronie obecnie :
http://www.velux5oceans.com/#/zbigniew-gutek-gutkowski-sailor-of-the-year-2011-in-poland/2138
ha ha ha – nic się przed wami nie ukryje ;) organizacja trzyma rękę na pulsie, więc zdecydowała o zamieszczeniu informacji o niewątpliwym sukcesie Gutka jakim była nagroda Rejs Roku a ja się starałam żeby to po angielsku też dało się przeczytać :)
My tu gadu-gadu, a Forbes podsumował regaty jednym, wielkim artykułem:
http://www.forbes.pl/styl-zycia/artykul/podroze/pomyslne-wiatry-na-regaty,23666,1
Jakże ciekawym i pouczającym. „Świetna ściąga”. :)
Ciekawy artykuł ! Dzięki !!!
Bardzo fajny, jak na nie-branżowe pismo zadziwiająco mało błędów, chociaż są pomyłki przy wzmiankach o V5O i brakuje w zestawieniu Vendee Globe; Ale jak na promocję żeglarstwa w naszym „rolniczym kraju” – bardzo fajnie :))) Dzięki za link!!!
Milka! Dziękuje bardzo za prezent.
Ojtam. Nie ma za co :)
Ciekawy post ! Niech komentarzem do niego będą słowa „Gutka” : „Widziały, kogo brały…”
Link z wykazem latarni morskich w okolicach Singapuru. Może się przydać nawigatorom VOR, mogą kliknąć na adres bloga i będą mieć przydatne info. :)
http://www.unc.edu/~rowlett/lighthouse/sgp.htm
Brawo Milka! Dzielne kobiety(tylko czy mają wyjście?)
Może o innych ekipach można by tez znaleźć podobne wiadomości.
Rację ma Gutek pieniądze duże dla załóg ,ale wydatki też niezłe i wszystko się kręci.Tylko tego co przeżyją ,zobaczą, nikt im nie odbierze i dlatego warto żeglować!!
Spróbuję poszukać … A co do powodów żeglowania – dokładnie tak. Chociaż są i mniej fajne widoki, jak śmieci w cieśninie Malakka – http://www.volvooceanrace.com/en/news/4933_An-ocean-load-of-problems.html …
Jakiś czas temu Robert Tucker opłynął świat dookoła na sklejkowej łódce SHRIMPY
http://www.upbiz.com/penryn/ballerina/shrimpy.html i opisał szokujący widok Morza Śródziemnego przy wyjściu z Kanału Sueskiego: niezliczone ilości plastikowych torebek unoszących się na wodzie. Bryza lądowa przywiewała je z różnych stron i przyklejała do wody… Był bardzo zatrwożony takim widokiem, zastanawiał się czy świat jest w stanie nad tym zapanować.
Chodząc z jamnikiem po okolicznych ścieżkach i widząc co się „wala” nie tylko pod krzakami i płotami, ale i bliżej ulicy ze sklepami dochodzę do wniosku, że jesteśmy skazani na swoje słabości i jest to proces chyba nieodwracalny… Pewnie jachty zostaną wyposażone w jakieś ochraniacze, albo powróci się do falszkilów.
Cieśnina Malacca, Kanał Sueski, Środkowy Pacyfik i wiele dużo mniejszych akwenów – problem ten sam, tony setki ton, tysiące, miliony ton
śmieci !!!
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/432879,koniec-mody-na-jezioro-roznowskie,id,t.html
Jest taki kombajn (kosztuje ok. 3 mln. zł.), który radzi sobie ze wszystkim, co pod wodą i na wodzie: http://www.youtube.com/watch?v=_Torf74fXOA&feature=player_embedded
Pierwszy egzemplarz jest już w Polsce i od wiosny ma pogłębiać wody Odry we Wrocławiu.
Wielofunkcyjna bestia !!! Pozwolę sobię przesłać ten link dalej, może dotrze do odpowiednich władz. Bardzo dziękuję !