Na trasie VOR trochę się dzieje i będzie działo jak widać na mapce. Wyraźnie widać niż i granicę bezpieczeństwa wyznaczoną przez raporty lodowe (szary kolor). Ale po kolei:
Po pierwsze, ciekawa relacja Kena Reada z pokładu Pumy:
„Thomas wychodził na pokład, weszła fala, uderzył mocno ramieniem o ścianę kokpitu. Kiedy fala spłynęła, został podniesiony i odprowadzony do zejściówki – nie mógł ruszać ręką. Widać było, że ramię jest wybite. Widać było, że bardzo boli. Położyliśmy go na koi oficera medialnego i zaczęliśmy dzwonić. Nie jestem lekarzem, więc proszę bez komentarzy, ale pozwoliliśmy mu odpocząć i trochę się zrelaksować, a potem ułożyliśmy go tak, żeby ręka zwisała z koi i liczyliśmy na to, że staw sam wróci do właściwej pozycji. Potem, pod kierunkiem dr. Ruth, Jono złapał jego łokieć i przedramię i już – ramię wróciło na miejsce. Wygląd twarzy pacjenta był bezcenny – od czystego bólu kiedy wszystko to się działo do szeroko otwartych oczu i wyraźnego, choć pozbawionego słów komunikatu, że się udało. Ramię zaczęło wyglądać jak ramię normalnego człowieka. Twardy jak przystało na hokeistę, Thomas bardzo szybko wrócił do zdrowia i 24 godziny po wypadku znowu stanął za kółkiem. Obecnie czuje się dobrze, więc nie musimy zawijać na Chatham Islands.

Tak to mogło wyglądać ... na zdjęciu pokład Abu Dhabi. / Fot. Nick Dana/Abu Dhabi Ocean Racing/Volvo Ocean Race
Jedziemy dalej. Z nadzieją, że nasza załoga będzie niebawem cała i zdrowa, czekamy na zapowiadaną żeglugę z wiatrem. Przyznaję, że dla mnie jako dla kapitana jednostki sytuacja była stresująca. Perspektywa, że trzeba będzie wysadzić jednego lub dwóch załogantów (sternika Thomasa Johansona i dziobowego Caseya Smitha) gdzieś po drodze i wyleczyć ich, jeżeli nie damy rady zrobić tego we własnym zakresie, była absolutnie realna. Z tym wiązałoby się również kontynuowanie rejsu bez zabezpieczenia w postaci pozostałych jednostek płynących w pobliżu. Ocean Południowy to wystarczająco samotny rejon świata, nawet wtedy, jeżeli płynie się w sześć jachtów. Opóźnienie oznaczałoby inny układ atmosferyczny i samotną żeglugę. A to nigdy nie jest fajne.
W regatach wszystko opiera się na załodze. Wszystko inne jest kwestią wtórną w zestawieniu ze zdrowiem oddziału. Mam nadzieję, że to były ostatnie urazy na naszym pokładzie w tym etapie i w pozostałej części okrążenia planety.”

Naprawiają. Ciekawe co to jest to czarne w tubce - sikaflex? /Fot. A.Soriano/Team Sanya/Volvo Ocean Race
Po drugie, Sanya Lan złamała dziś jedną z dwóch płetw sterowych, czego skutkiem jest woda w przedziale rufowym. Awarię zgłoszono dziś o godzinie 08.00 UTC, przyczyna na razie nie jest znana. Jacht w tym czasie miał prędkość 20-25 węzłów, wysokość fal 2,5-3m. Załoga pompuje, woda nie dostaje się dalej, próbują naprawiać. Jachty typu VO70 mają dwie płetwy sterowe plus jedną awaryjną. To trzecia z kolei awaria Team Sanya w tych regatach – mogą mówić o wyjątkowym pechu (najpierw dziób w 1 etapie, potem takielunek w 2, teraz ster).
Po trzecie, komisja pomiarowa ma zastrzeżenia co do żagli, jakie miała na pokładzie Telefonica w ostatnim etapie z Chin do Nowej Zelandii. W przepisach dopuszcza się jeden trajsel, jeden fok sztormowy, jeden fok na trudne warunki oraz maksymalnie 7 innych żagli, w tym jeden grot, dwa przednie, 3 spinakery i 1 sztaksel. Daty przesłuchania w tej sprawie po mecie w Brazylii jeszcze nie ustalono. Wstępnie organizatorzy podają, że jachty powinny być na miejscu ok. 4 kwietnia.
No i całkiem z innej beczki – w mistrzostwach Europy w klasie Finn w juniorach prowadzi Polak, Michał Jodłowski; http://www.finneuropeans.org/ec2012/index.php/results
gaz do dechy:
ale nie wiem dlaczego mi się nie wkleiło :/
w każdym razie polecam najnowszą produkcję VOR pod hasłem „pedal to the metal”
„Kosmiczne” regaty, znakomite ujęcia kamery, prawdziwa jazda „bez trzymanki” !!! Suche ubrania na wagę złota. Dotarcie do Hornu w ślizgu, przy tej pogodzie całkiem możliwe :)
Powiadają, że to są „pływające żelazka, które z przodu chlapią, a z tyłu prasują”.
A ja się zastanawiam jakie jest odczucie upływu czasu podczas takiego pędu – dłuży im się, czy króci? Zwłaszcza w chwili przebijania się przez pianę… :)
Kiedy wiatr wieje z prędkością 30-40 w, w za-deck, to raczej się im kruci :)
Azzam płynie już po wyprasowanym.
V = s / t
Wiatr uderzający w sternika jest przed niego odczuwalny natychmiast, a nawigator w kajucie tego nie czuje… choć prędkość widzi na ekranie. Czasoprzestrzeń zewnętrzna a wewnętrzna względem punktu odniesienia na mapie, widziana oczyma załogi jachtu mknącego przed siebie, nie uwzględniając ruchu fal, chmur i gwiazd – to jest dopiero wydarzenie! :)
Mocno zakręcone, zmusza do uważnego czytania :)
Niepokoi mnie to rozwarstwienie strukturalne dziobu na Camperze :( No cóż, półmetek regat za nami.
Te opowieści z VOR są niesamowite. Goście suną naprawdę w extremalnych warunkach i awarie i kontuzje są na porządku dziennym. Nie mogę wyjść z podziwu, jak Gutek, Brad i koledzy dawali radę samemu -bez asysty zarówno fizycznej (Gutek szył sobie głowę przed lusterkiem, jak gdyby to było poranne golenie) jak i psychicznej kolegów. Trudno wyobrazić sobie w jakim stanie musi być człowiek, który w tych warunkach płynie i ściga się w pojedynkę. Pamiętam relacje i stany emocjonalne Brada przy Hornie. Po prostu nie do wyobrażenia dla kogoś kto tego nie przeżył.
A wracając na ziemię Mikst, to „wiosna panie sierżancie” – byłem dzisiaj w Kiekrzu obejrzeć moją Elkę i dowiedziałem się że jeszcze za wcześnie i sezon zacznie się w maju. Spotkałem też „POLIKARPA” – bojer, którym w młodości mknąłem po Kiekrzu i jezioro za szybko mi się kończyło, a koledzy balastujący na płozach odpadali z powodu nieco nadmiernej prędkości.
A tymczasem Operon ogłasza nabory na wiosenne pływanie – polecam , bo jest super – szczegóły
u Elizy – http://polishoceanracing.com.pl/?p=3302
Pozdrawiam wiosennie,
Paweł
Elki powinny być dwie, żeby rozgrywać mecze międzyklubowe. Losowanie pierwszej pary, zwycięzca wyzywa dowolny klub na kolejny pojedynek – tydzień później itd. Finał byłby najmocniejszy i relacja w YT. 12 klubów chyba by się nazbierało czyli sześć tygodni. W sam raz na lato. Jeśli jeszcze za wcześnie, to mam trochę czasu na narysowanie jej na ekranie.
A jeśli wiosna, to i przesilenie wio-senne.
Zeglarz ktory nie oberwal ciosu od fali, to tak jak alpinista ktory nie zawisl na linie….
To mi się podoba. Coś w tym jest!!
Może puścili mu muzykę relaksacyjną na słuchawki i pomogło.
Na IO w Pekinie widziałem fragment podnoszenia ciężarów kobiet. Maleńka Chinka nie dała rady podrzucić sztangi, wróciła na zaplecze. Kamera też i pokazała jak: siadła pod ścianą na ławce, dwóch trenerów z ręcznikami „trąbiło” jej do uszu coś non-stop przez minutę, może dwie. A ona wysłuchała, otworzyła oczy, wstała, podbiegła do sztangi i ją dźwignęła ot tak ponad głowę. Psychika czyni cuda oraz cały kompleks wspomagający. No i „maść w tubie” :)
W tubie „cudowna maść do wszystkiego” posmarują i popłyną dalej via Horn do Itajai w Brazylii :)
Ale poważnie, mam nadzieję, że poradzą sobie z tą awarią własnymi siłami, podobnie jak zrobili to „ortopedzi” z Pumy. :)
Czy będzie nowy rekord przebiegu dobowego, myślę, że tak !
Super post Milka !!!
Pozdrawiam.