
Dziś w Las Palmas. / fot. BTA Gertis
Na lądzie pożegnali go przedstawiciele stoczni Northman oraz znajomi żeglarze i przyjaciele. Wyruszył towarzysząc największym amatorskim regatom Atlantic Rally for Crusiers (ARC) w których startuje ponad 200 jachtów. Start regat został o jeden dzień odroczony, dlatego też Szymon przełożył swój start o jeden dzień.
To bardzo rozsądny ruch ze strony Szymona – w grupie zawsze bezpieczniej. Płynie wprawdzie poza regatami, ale zawsze jest łączność i „towarzystwo”. Nawet, jeżeli nie zawsze widoczne, to już sama świadomość, że tą samą trasą płynie wiele innych jachtów sprawia, że nastawienie psychiczne jest inne.

Fot. BTA Gertis
Pozycja jachtu będzie widoczna na mapach zamieszczonych na stronie www.zewoceanu.pl. Można też szukać bezpośrednio na Marine Traffic lub Vessel Finder po nazwie jachtu i jego numerze MMSI: Atlantic Puffin 261027540 (http://www.vesselfinder.com/?mmsi=261027540)
To wspaniałe.
Kiedyś tak wypływałem z Giżycka na Niegocin, na swój samotny rejs na Plastusiu-A. Trwał 7 dni. Patrzysz na wodę, na wiatr, na łódkę, na towarzystwo. W głowie taka myśl: czy nie za mocno wieje? Pół metrowa fala… późne popołudnie. Kolega oddaje cumę i krzyczy z uśmiechem – Płyń! Musisz
tego spróbować! Dasz raadęęę…! Wiatr wypełnił grota, postawiłem foka. Pomachałem tym na brzegu. Wpłynąłem między pirsy, przepuściłem statek, między główki i otworzyło się „morze”.
– Wow! – poczułem smak prawdziwej wolności.
Mocniejszy podmuch, przechył, balast, luzuj żagle, tak trzymaj. Podbierz, jeszcze trochę. Szot foka na kabestan i na razie trzymaj. Podbierz grota. Jedziemy! Pierwsze spojrzenie za rufę – gdzie się podział Port Węglowy? Hen, hen, tam jest.
Kurs na wschód – na Buwełno, za Conradem 20, który umknął sporo. On z załogą, ja solo. Przed zmierzchem spotykamy się pod trzcinami, z mapami w rękach, szukamy wejścia na jezioro.
– Jest tam! – podpływa na sklejkowym slupie żeglarz i wskazuje ręką.
– Ahoj! Płyniesz na Buwełno?
– Byłem tam wczoraj, ale mogę dzisiaj też. Fajne jeziorka.
Wpływamy. Młody żeglarz, opalony na mahoń, sprawnie obsługuje swoją żaglówkę. Chodzi po łódce boso. Wiatr słabnie, słońce chyli się ku zachodowi.
– Co to jest za łódka? – pytam kamrata.
– Tramp.
– To jest Tramp?!
– Tak. Zrobiłem go z bratem w zimie. Spłynąłem Wisłą do Warszawy i dalej rzekami na Mazury.
– Sam pływasz?
– Różnie, teraz sam. Za parę dni ma przyjechać brat, a wcześniej była dziewczyna, ale pływać nie chciała.
– Jak się żegluje na Trampie?
– Bardzo dobrze. Wygodnie, szybko. Fajna łódka. Najlepsza dla mnie.
– A ja też z bratem chciałem budować… Trampa. Mamy jeszcze plany.
– Taaak? Niesamowite. A to jaka łódka? Też fajna, z kabinką…
– Plastuś-Asymetrik, trochę krótsza, ale z balastem dennym, 60 kg.
– Nieźle. Ale moja szybsza!
Tu wiatr znad trzcin dmuchnął mocniej i Tramp (na motyla) dał szusa do przodu, aż miło.
Na wspólnej kolacji nasz gość przyznał się, że od kilku dni pływał bez jedzenia… Posililiśmy go, opowieści było co nie miara. A następnego dnia pod przewózką na Śniardwy zawrócił z powrotem na Niegocin… Konny wóz przewiózł nas poprzez las na drugą stronę, niczym na ocean…
Przygoda życia.
Szymon wspaniale wspina się po swojej drabinie szczęścia. Już jest wielki, a za rok będzie jeszcze większy, choć nadal skromny, pracowity i wesoły.
Dobrych wiatrów!
Szczęśliwego rejsu!
Dobre ! Pozytywnie nastraja. A z Buwełna kajakiem na Ublik Wielki, następnie tajemniczym tunelem pod nasypem kolejowym na turkusowy Ublik Mały i z powrotem … na ocean.
Jakby co, na Ubliku jest jacht, ewentualnie kajak, pośredniczę w rozmowach z właścicielem, ode mnie to niedaleko i często tam zaglądam :)
Dzięki :)
Pomyślnych wiatrów !!!
Wiadoma ,zycze stopy wody pod kilem