List w butelce, Pingwin i Polacy

messageinbottle   messageinbottle2St. Maarten

Fot: Zbigniew Raczyński

Dzisiaj mail od Brada Van Liew. Niezła historia  …

List w butelce dociera na wyspę po podróży liczącej dwa tysiące mil. Butelkę wrzuconą do oceanu na równiku przez Brada znajduje siedmioletni chłopiec.

Kiedy Brad przygotowywał się do regat, jego dzieci zadawały pytania. Sześcioletniego Wyatta najbardziej interesowały rekiny i pogoda. Ośmioletnia Tate chciała wiedzieć, po co właściwie się płynie. Ciekawiły ją też oceany i to, co może się zdarzyć na morzu. Martwiła ją nieprzewidywalność żywiołów. Zanim jej ojciec wyruszył z La Rochelle w samotny rejs dookoła świata poprosiła, żeby na równiku wrzucił do wody butelkę z pytaniami, na które szukała odpowiedzi. Tate liczyła, że ktoś kiedyś znajdzie ten list – i była bardzo ciekawa jaką trasę może pokonać taka butelka.

„Byłem blisko brzegów Brazylii, w drodze do Cape Town” – opowiada Brad Van Liew. „Jechałem z pasatem 15 węzłów, ale pamiętałem o prośbie Tate. Nawet uwieczniłem moment wrzucania butelki do wody kamerą, bo wiedziałem, że może być tak, że nikt tego listu nie odczyta i pytania Tate pozostaną bez odpowiedzi” – wspomina żeglarz.

Tu jest film z wrzucaniem butelki:

http://www.oceanracing.org/BradVanLiewcrossestheequator.mov

Dziewięć miesięcy później delikatna szklana butelka, pokryta wodorostami i kilkoma małżami, ląduje na małej plaży w zatoce Guana Bay na karaibskiej wyspie St. Maarten. Znajduje ją siedmioletni Michał Raczyński, mieszkający na stałe pod Warszawą.

„To niezwykłe” – mówi Van Liew. „Spodziewałem się, że butelka wyląduje na plaży w Brazylii. Zamiast tego przepłynęła ponad 2 250 mil. Ale gdyby popłynęła trochę dalej, mogłaby się zabrać z Golfsztromem i dotrzeć do Europy.”

Kiedy rodzina Van Liew dostała list z Polski, byli przekonani, że nadawcą jest Zbigniew Gutek Gutkowski, z którym Van Liew rywalizował w regatach Velux 5 Oceans. Ale okazał się nim być Michał Raczyński, który napisał list z pomocą swojego taty. Napisał, że często chodzili na plażę szukając „skarbu piratów” i znaleźli butelkę pomiędzy muszelkami i skałami na plaży. W kopercie były też zdjęcia butelki i Michała. W mailowej korespondencji Zbigniew Raczyński napisał do Van Liewa – „Często powtarzam, że nigdy nie wiadomo, kogo spotkamy i co będzie jutro”. Obie rodziny pozostają  w kontakcie, ale już za pomocą bardziej nowoczesnych środków niż butelki wrzucane do morza i podróżujące dziewięć miesięcy.

P.S. Ponieważ dotarły do mnie sygnały, że nie wszyscy wiedzą, skąd się wziął Pingwin w tytule – objaśnienie dla nowych czytelników: Brad Van Liew w regatach Velux 5 Oceans (które tu opisywałam w zeszłym i tym roku) płynął na jachcie Le Pingouin, jak widać na załączonym obrazku ze startu w Wellington, NZ :)

fot. MJ

15 komentarzy do “List w butelce, Pingwin i Polacy

  1. Od pewnego czasu nurtuje mnie takie pytanie:
    co było pierwsze łódeczka z kory czy statek z papieru?
    :)

  2. Interesujący jest wątek kontaktów Brada z Polską i Polakami. Pewnie facet jeszcze rok temu nie wiedział gdzie ta Polska jest i z tego co mówił Gutek nie zawsze zbyt elegancko się zachowywał przed startem, a teraz?
    Może pewnego dnia……

    Pozdrowienia,

    • Taaak … teraz to się nie opędzi; Dostałam wczoraj list od jego żony właśnie na ten temat :) No a w lutym na pokładzie Pingwina melduje się załogant z Polski, który obiecał relację z podróży :)

  3. A może spróbujmy odpowiedzieć na te pytania tutaj:
    1. Rekiny i pogoda
    2. Po co się płynie
    3. Oceany i zdarzenia na morzu
    4. Nieprzewidywalność żywiołów

    Hmm… poważna sprawa…
    Odpowiadam na pytanie pierwsze:
    – Jeśli rekiny przyrównać do pogody, to ma się na myśli złą pogodę, a tę jak i rekiny należy omijać.
    Pytanie drugie:
    – Płynie się po zwycięstwo, nagrody i sławę, a przy okazji poznaje się świat i samego siebie i przyjaciół.
    Trzecie:
    – Oceany są ogromne i należy je szanować bardziej niż lądy, bo bez nich nie byłoby żeglarstwa.
    Czwarte:
    – Tak, żywioły są nieprzewidywalne, niemniej jednak ludzie nauczyli się je obserwować i rozumieć.

    • Uwaga , w punkcie drugim po .. i sławię, dodałbym : bywa , że płynie się też, żeby dopłynąć.
      W punkcie trzecim po ..żeglarstwa. Lądy też szanuj, bo wszystko co na lądzie , może kiedyś trafić do oceanu.

      • W punkcie trzecim jeszcze o zdarzeniach na morzu…
        Zdarzenia na morzu są jak zdarzenia na lądzie, z tą tylko różnicą, że są na wodzie czyli na statku – kawałku lądu, który pływa. Zdarzenie można wywołać samemu, uczestniczyć w już istniejącym, a także można w nim znaleźć się niechcący. W zasadzie jest to bez znaczenia, gdyż jak już się coś dzieje, to dobrze jest wiedzieć co się dzieje. A najważniejsze jest, żeby coś się działo w ogóle, bo jak się nie dzieje nic, to jest zastój czyli flauta.

  4. Niesamowita historia ! Kolejny miły polski akcent w historii regat V5O 2010-2011. Michał to prawdziwy Poszukiwacz Skarbów !!!

Możliwość komentowania jest wyłączona.