Doldrumy, Horn i Sydney-Hobart

No niedługo trwała moja radość z tego, że Groupama prowadzi w regatach Volvo.  Ale cóż – po pierwsze, to strefa okołorównikowa, czyli „doldrums”, więc trochę loteryjka, nawet, jeżeli grają w nią zawodowcy. Teraz w czubie znowu Hiszpania (to już się trochę robi nudne, liczyłam na zmianę), a Sanya wciąż w naprawie. Załogę „pokładową” puścili do domu na święta, co oznacza, że awaria jest poważniejsza niż pokazywane na zdjęciach poklejone taśmą mocowanie want do salingu. Na miejsce przybyła ekipa techniczna, czekają na dostarczenie jakichś części, mają naprawiać. Załoga wraca 2 stycznia na Madagaskar,  w oficjalnej informacji jest mowa, że chcą być na 100 procent gotowi do trzeciego etapu. Nie wiadomo, czy do portu docelowego Abu Zabi dopłyną sami, czy będzie transport na pokładzie statku. Póki co zespół Team Sanya jest dość oszczędny w informacjach.

Czy te buty się jeszcze nadadzą? (na zdjęciu przegląd ekwipunku) fot. Andres Soriano/Team Sanya/Volvo Ocean Race

 

Tymczasem Banque Populaire V – francuski (ha ha ha) trimaran ścigający się z czasem aby pobić rekord TJV (Trophee Jules Verne) minął dziś przylądek Horn. Tak więc  pół kółka można powiedzieć mają za sobą. Teraz powinno być już z górki, choć przewaga nad czasem odniesienia stopniała im z ok. 2000 do ok. 500 Mm. To bardzo mały zapas.

Coraz więcej zaczyna się też dziać wokół wielokadłubowców. Cykl regat Multi One Design, czyli jednakowych trimaranów 70- stopowych, ma szansę startu pomimo kryzysu. Więcej na www.multionedesign.com. Do maja powinno być gotowych sześć jednostek, w lipcu ma ruszyć KRYS Ocean Race o którym nic na razie więcej nie wiem, po za tym, że ma to być impreza cykliczna, ale się dokształcę (jeżeli ktoś ma chwilę żeby doczytać, proszę o wpis w komentarzach). W planach jest też Ocean World Tour, więc wygląda na to, że trimarany powrócą na oceany.

Crédit photo : © MOD S.A. - Yvan Zedda / Sea&Co / http://www.zedda.com

 

Tymczasem Roman Paszke na Gemini 3 jest 2600 Mm od Las Palmas, żegluje wzdłuż wybrzeży Brazylii na południe. Jak pisze z pokładu:

Przygotowanie do Świąt dokonuje się samo. Pokład umyty poprzednio przez deszcze a teraz bryzgami fal. Nie ma już śladu po piaskach Sahary sprzed kilku dni.. Jutro cukierkowa choinka od Magdy. Postawiona tylko na chwilę.. nie ma szans by się utrzymała w pozycji stojącej.. W jachcie wszystko pod sufitem.. Przy prędkości 20 węzłów i 2 metrowej fali nic nie jest stabilne..Jutro Wigilia..”

Temat żeglarskich wigilii na morzu, samotnych i załogowych, był wałkowany w periodykach żeglarskich tyle razy, że z przyjemnością się powstrzymam od balansowania na granicy banalności. W drugi dzień świąt, jak co roku, niezmiennie od 67 lat, czyli od 1945 roku, startuje Sydney-Hobart. Wszystko można znaleźć na www.rolexsydneyhobart.com. Mam nadzieję, że w tym roku popłyną szybko i bezpiecznie, bez niespodziewanych niżów na Morzu Tasmana. W Sydney jest Marek „Goły” Gałkiewicz, który być może będzie miał szansę popłynąć w tym wyścigu, czego mu serdecznie życzę.

A sobie i nam wszystkim – więcej żagli w mediach, bo są sukcesy polskiego jachtingu z których możemy być dumni, tylko nikt poza garstką zainteresowanych o nich nie wie. Więc żeby się dowiedzieli!

Czy w tym roku padnie nowy rekord? rys. Rolex / KPMS