Poniżej druga i ostatnia część wywiadu z Denisem Horeau. Również nie taka bardzo „uczesana” ale dlatego warto czytać, co piszą inni :)
Autor: Hervé Hillard (merci!)
Kiedy ostatnio rozmawialiśmy przed BWR 2010, rozmawialiśmy o wszystkich regatach jakie prowadziłeś, o przenoszeniu doświadczeń. Czy to jest tak, że twoje doświadczenie rośnie, czy jednak trzeba wymyślać rzeczy od nowa, zmieniać, przerabiać?
Doświadczenie ma ogromne znaczenie. Pozwala wykorzystać zgromadzoną wcześniej wiedzę, kompetencje, zdarzenia z różnych krajów. Bardzo się cieszę, że udaje nam się rozbudowywać bazę, która może służyć wszystkim. Stwierdzenie, że regaty VG to regaty zasadniczo różne od całej reszty to nie tylko puste słowa. Dla mnie to impreza ponadczasowa, (…) która stanęła nawet ponad kryzysem ekonomicznym gromadząc 20 jachtów na starcie, podczas gdy America’s Cup czy Volvo Ocean Race mają cztery czy pięć łódek.
Ale budżety nie są jednak takie same. Dzisiaj to już nie jeden sponsor, ale czasami cały „kartel” …
Dokładnie tak. W przypadku Sam Davies to ok. 20 firm, chociaż jacht nosi nazwę Saveol. W roku 1989 nazwisko Philippe Poupon było synonimem nazwy Fleury Michon, a Philippe Jeantot – Credit Agricole. (…) Ale co moim zdaniem jest ważne to fakt, że ci wszyscy sponsorzy są bardzo związani ze swoim zawodnikiem, łącząc swoje wysiłki. I bardzo cenią sobie tę imprezę – przychodzą dlatego, że to VG. To jest niesamowite.
Czy to więc regaty nieśmiertelne?
Rozumiem, że to pytanie o monotypy…
Ta kwestia budzi tyle emocji … Stoimy przed faktem takim, że VG przypomina siedmioletnie dziecko obdarzone wieloma talentami – w kierunku matematyki, geometrii, języków, muzyki, rysunku … Dobrze sobie radzi. I każdy z jego otoczenia rodzinnego i profesjonalnego chciałby wiedzieć, w jakim kierunku pójdzie, chciałby narzucić własną wizję. Tu nie ma miejsca na błąd – pierwszoklasista zamieni się w nastolatka. Kierunki które będą dominujące po zakończeniu tej edycji określą jego przyszłość.
A kto o tym zadecyduje? Sponsorzy? IMOCA? Zawodnicy? Vendée?
To nie takie proste. Regaty (prawo do ich organizacji – przyp.tłum.) najpierw należały do Philippe’a Jeantota, potem, od roku 2004, do SAEM Vendée, czyli zarządu organizacji będącej stowarzyszeniem różnych podmiotów ekonomicznych. A tu zmiany nastąpiły po tym, jak Bruno Retailleau przejął zarząd od Philippe’a de Villiers.
A ty masz pomysł na to, co należałoby zrobić?
Jestem zwolennikiem monotypów. Z powodów ekonomicznych. Oraz dlatego, że byłem przez 9 lat dyrektorem regat Solitaire du Figaro. Monotypy to dobra rzecz, czynnik ważny dla sukcesu imprezy. Moim zdaniem pozwalają dojrzeć i docenić człowieka ponad maszyną, a w przypadku VG ma to jeszcze większe znaczenie niż w SdF. Są obecnie prototypy IMOCA, które przekroczyły budżet badawczy o 30% i mają bardzo słabe osiągi. Jednak to, co nas interesuje, to nie zwiększenie możliwości jachtu o ćwierć węzła, ale ludzki wysiłek. To Sam Davies sprawia, że śmiejemy się albo płaczemy, a nie jej łódka.
Czyli monotyp to nie zawsze oszczędność …
Nie, ale w przypadku Figaro udało się.
Ale to jednak inna skala – w przypadku Figaro wystarczy jedna stocznia, a tutaj mówimy o jachtach 18 metrowych, które powinny powstawać np. w trzech stoczniach na świecie.
Zgoda. Nikt nie twierdzi, że to proste. Dzisiaj są wprawdzie dwa obozy, ale jedna rzecz jest pewna: przed podjęciem jakijkolwiek decyzji, trzeba zadać sobie pytanie, czego chcemy od tego młodego człowieka.
A czy nie myślisz, że ta edycja ukierunkuje przyszłe wybory? Gdyby na starcie było dziesięć, a nie dwadzieścia jachtów, nie byłoby tak samo …
Boję się jednak, że starość nas dopadnie. Chcąc mieć stawkę liczącą 20 jachtów, przyjmowaliśmy zgłoszenia jednostek liczących sobie 9 czy nawet 12 lat. Co będzie za kolejne cztery lata? Abstrahując od jachtów – czy zawodnicy tacy jak Dick, Wavre czy Le Cam będą z nami za 4 lata? Jak zachęcić młodych? Monotyp wydaje się wyjściem optymalnym.
Także dla umiędzynarodowienia imprezy?
Tak. Anglosasi uwielbiają regaty, przede wszystkim takie, gdzie szanse są równe, jak na olimpiadzie. Monotyp może ich przyciągnąć.
A co z innymi imprezami w tej klasie?
Dobrze, że o tym wspominasz. W 1990 roku po zakończeniu pierwszej edycji VG zaproponowałem stworzenie cyklu regat dla jednostek 60-stopowych – w USA, Nowej Zelandii, Europie Północnej. To oznacza konieczność inwestycji, ale jest to na pewno strategia rozwoju.
Ale do tego potrzeba ludzi. Krótko mówiąc – kto zdecyduje o przyszłości sześćdziesiątek?
SAEM Vendée.
Nie IMOCA?
Nie.
(…)
Więc przyszłość VG to niekoniecznie IMOCA?
Można wyobrazić sobie te regaty na innych jachtach. Ale IMOCA to super sprawa i będę ich bronił i zrobię wszystko, tak jak przy Figaro, żeby to wszystko dobrze działało, tak jak działa tam.
Jesteś już w komitecie organizacyjnym regat BWR 2014 …
Tak. Bardzo się cieszę. W tym momencie Hiszpania to naprawdę ważny gracz IMOCA. A BWR idealnie uzupełnia VG (…)
Ale dyrektor regat nie przeżywa tylko szczęśliwych chwil. Czasami trzeba stanąć twarzą w twarz z ostatecznością …
(długa cisza)
Tak. Zaginięcia są straszne. Straszna jest sytuacja, kiedy żeglarz nie wraca.
Czujesz się za to odpowiedzialny?
Nie. Buntuję się. Prowokuje to moją gwałtowną niezgodę. Mike Plant był wspaniałym człowiekiem, tak samo Gerry Roufs …
A najlepszy moment dla dyrektora regat?
Kiedy ostatni zawodnik cumuje do kei. To za każdym razem jest wspaniała chwila.
Masz jeszcze czas na żeglowanie?
Nie. Do tego stopnia, że zdecydowałem się sprzedać jacht. Jest wspaniały, warto, żeby pływał, do tego są stworzone jachty …