Cztery w Brazylii, pięć na oceanie

Wczoraj linię mety regat Transat Jacques Vabre jako pierwszy w klasie IMOCA przekroczył jacht PRB. Również wczoraj drugie miejsce na podium zajął Safran (załoga Marc Guillemot/Pascal Bidégorry 17d 4h 43min 23s), a trzecie Maître CoQ (Jérémie Beyou/Christopher Pratt, 17d 5h 15min 7s, 10 mil i 32 minuty za Safranem). Z kolei dziś po godzinie pierwszej w nocy do Itajai dopłynął czwarty jacht klasy IMOCA, Cheminées Poujoulat (Bernard Stamm/Philippe Legros). Trasę 5 752 Mm pokonali w 17 dni 12 godz. 19 min 44s. Średnia prędkość: 13,68 węzła.

Fot. Th. Martinez / Sea&Co / Cheminees Poujoulat / TJV2013

Fot. Th. Martinez / Sea&Co / Cheminees Poujoulat / TJV2013

Stamm, który był jednym z faworytów tego wyścigu, a od lat jest bez wątpienia jedną z ważniejszych postaci klasy IMOCA, zawodnikiem o ogromnym doświadczeniu i wielu sukcesach na koncie, tak podsumował tegoroczne regaty: „Na tym poziomie nie ma już prawa do popełniania błędów.” Załoga Cheminées Poujoulat bardzo drogo zapłaciła za dwie pomyłki na odcinku pomiędzy wyspami Zielonego Przylądka a wyjściem ze strefy konwergencji – aż do mety nie było szansy na odrobienie straconych mil.

“Walka była piękna już od samego początku” – mówił Stamm. “Ale półkula południowa wydawała nam się długa. Na chwilę stanęliśmy przed strefą konwergencji i mieliśmy inne warunki wiatrowe niż ci, którzy nas przyprzedzili. Trudno więc było nadrobić. Jachty IMOCA nie są za wygodne, a tegoroczny wyścig był wyjątkowo szybki. Rzucało i było mokro. Bardzo się cieszę, że już dopłynęliśmy i że obyło się bez żadnych awarii technicznych!”

Philippe Legros dodaje: „Cheminées Poujoulat to jacht, który lubi silniejszy wiatr. Korzystaliśmy z tego i byliśmy w czołówce. Jedna chmura kosztowała nas sporo, Safran i Maître CoQ nas wyprzedzili. IMOCA to nie są wygodne łódki, nie ma nawet jednego miejsca gdzie można by poczuć się normalnie. Nieustannie trzeba walczyć o utrzymanie równowagi. Nawet na oku nieustannie jest się pod wodą.”

Poziom rywalizacji, zdaniem samych zawodników, jest w tym roku wyjątkowo wysoki. Ale nie macie wrażenia, że marudzą trochę? Wiem, że jechali po zwycięstwo albo przynajmniej po podium, rozczarowanie musi być spore. A jako kamyczek do francuskiego bałaganu – wczoraj w informacji oficjalnej o zwycięstwie PRB poszło, że stawali na Maderze (a stawali na Mindelo / Cape Verde). Czepiam się, ale to gruby błąd w oficjalnej informacji dużej imprezy. Więc sami rozumiecie, że zarzuty do trackera to pikuś …

Sytuacja na wodzie 25.11.2013 o godzinie 0930 UTC / TJV2013

Sytuacja na wodzie 25.11.2013 o godzinie 0930 UTC / TJV2013

Jacht ENERGA wg raportu o godzinie 0930 UTC znajdował się 773 mile od mety w Itajai. Gutek wybrał trasę zdecydowanie bardziej na południe niż pozostali zawodnicy – droga, jaką ma do przebycia jest dłuższa, ale liczy na silniejszy i stabilniejszy wiatr dalej od wybrzeża. We wczorajszej rozmowie telefonicznej podkreślał, że prognozy pogody się nie sprawdzają, a lokalne zjawiska atmosferyczne, takie jak burze i duże chmury zupełnie zmieniają warunki wiatrowe. W takiej sytuacji najlepiej zaufać jest własnemu doświadczeniu i intuicji.

Meta dla Multi 50, Energa przy Recife

Tam ! Widzę ich! / M.Marczewski -ENERGASailing

Tam ! Widzę ich! / zdjęcie z pokładu, M.Marczewski -ENERGASailing

Dziś nad ranem czasu europejskiego do mety w brazylijskim Itajai dotarł pierwszy trimaran z klasy Multi50  – FenêtréA-Cardinal. Zwycięska załoga: Erwan Le Roux / Yann Eliès dotarła do mety po 14 dniach 17 godzinach 40 minutach i 15 sekundach od startu. Średnia prędkość na trasie, którą pokonali  (5 872 Mm) to 16,60 węzła. Drugi trimaran Multi50, Actual (Le Blevec / de Pavant) również już w porcie, dopłynął o godzinie 1147 czasu europejskiego, 5 godzin i 7 minut po liderze. (Czas 14d 22h 47min 30s. Trasa 5 867 mil, prędkość 16,35 w.)

Wyraźny podział klasy IMOCA na dwie grupy, obecny od strefy okołorównikowej, zmienił się w podział na trzy. Pierwsze cztery jachty zbliżają się do mety – dziś rano wg rankingu o godzinie 0630 UTC lider, PRB, miał do mety 740 Mm. Za nim Safran, Maitre Coq  i Cheminees Poujoulat. Druga grupa to Bureau Valee, VNAM i jacht ENERGA. Trzecia – Team Plastique i Initiatives Cœur. W zestawieniu nie ma już Macifa – na tabeli wyników widnieje informacja, że załoga, po utracie masztu, wycofała się z rywalizacji…

Świstak śpi. / fot. Z.Gutkowski - ENERGASailing

Świstak śpi. / fot. Z.Gutkowski – ENERGASailing

Poniżej zapis dzisiejszej rozmowy z Gutkiem – jacht ENERGA mija właśnie Recife.

„Bardzo mocno się zbliżyliśmy do brzegu brazylijskiego, zbliżamy się też do miasta Recife, przed nami wielka, ogromna chmura, czarna, ołowiana wręcz bym powiedział, nie wiem co przyniesie. Ale najważniejsza informacja jest taka, że udało nam się dogonić kolejnego rywala, jest już prawie w zasięgu wzroku, postaramy się teraz utrzymać jego tempo i jeśli się uda, do mety w takim zestawieniu dojechać. Wiatr niestety osłabł i czekamy na tę prawdopodobnie burzę, która przyniesie ta chmura, zobaczymy, co tu będzie z tego. Świstak aktualnie śpi, po ciężkiej, bezwietrznej nocy, on “wachlował” wtedy, teraz sobie śpi, a ja jadę.  Wczoraj do nas dotarła informacja mailowa, że  lider wyścigu, łódka Macif z Francois Gabartem i Michelem Desjoyeaux straciła maszt, naprawdę super płynęli szybko i prawdopodobnie by wygrali, ale niestety, maszt nie wytrzymał. Bardzo szkoda, współczujemy chłopakom. No i co – teraz zobaczymy, jak to się rozegra – prawdopodobnie PRB utrzyma się na pierwszym miejscu, bo ma dość sporą przewagę, choć do końca nie jest nic wiadome, bo tutaj możliwe są duże niespodzianki pogodowe i można zaparkować … zobaczymy jak będzie.”

P.S. Gutek mówił też, że ptaki polujące na latające ryby (gatunek do ustalenia) dokładnie zapaskudziły łódkę, żagle, wszystko. Bo ryby – dla których łódka jest monsterem – skaczą w górę, ptaki próbują je łapać, no a w międzyczasie – wiadomo. Gdzie ptaki, tam guano. Więc wiemy, co będzie robił Świstak jak wstanie. Tylko jak żagiel umyć?

Gabart o utracie masztu

1530

Macif płynie do Salvador de Bahia na takielunku awaryjnym wykonanym z bomu. Prędkość, jak wynika z trackingu, 3-4 węzły. Tymczasem w rankingu (16.30 UTC) prowadzi PRB – do celu ma 899 mil. 54 Mm za nim Safran, 60 mil Maitre Coq. Na czwartym Cheminées Poujoulat (172Mm do lidera), piąte Macif (nie zgłosił wycofania, zamierzają dotrzeć do Itajai, bo stamtąd możliwy jest transport jachtu statkiem do Europy). Szósty Bureau Valee, siódmy VNAM, 8 ENERGA (20 mil za nim), 9 Team Plastique (90 mil za ENERGĄ), 10 Initiatives Coeur (5 mil za Team Plastique).

Francois Gabart opowiada o tym, co się stało w rozmowie z biurem regat:

„Płynęliśmy lewym halsem, na pełnym grocie i dużym genakerze. Wiatr 15-20 węzłów, niewielka fala od tyłu, co pozwalało na delikatny surfing, nie było nieprzyjemnie. Godzinę czy dwie wcześniej były szkwały, ale w momencie, kiedy maszt się złamał, wiatr był stały. Żeglowaliśmy na autopilocie, ja byłem w kokpicie a Michel odpoczywał w kabinie. Podejrzewam, że złamała się rura masztu, a nie któryś z salingów bocznych. Maszt złamał się na wysokości około 12 metrów nad pokładem, co oznaczało, że jakieś 18 metrów masztu było w wodzie. To, co zostało, utrzymało się na zejściówce. Ustawiliśmy się z wiatrem.

Na szczęście żadnemu z nas nic się nie stało. Zdecydowanie lepiej nie znaleźć się na drodze spadającego w dół masztu z żaglami. W czasie około godziny udało nam się oddzielić górną część masztu od dolnej i zabezpieczyć bom. Obaj jesteśmy w podobnym stanie psychicznym, smutni i zawiedzeni. Ale obaj jesteśmy z tych, co patrzą w przyszłość. W takich sytuacjach to na pewno jest lepsze.

Takielunek awaryjny. © Francois Gabart / Macif / TJV2013

Takielunek awaryjny. © Francois Gabart / Macif / TJV2013

Jak tylko maszt zaczyna się łamać, w dwie sekundy jest po wszystkim, więc naprawdę nie mogę spekulować na temat tego, co mogło się stać. Wiem, że cisnęliśmy jacht, ale płynęliśmy w warunkach, które można uznać za normalne. I nie był to pierwszy raz, kiedy jacht był poddawany takim obciążeniom od momentu kiedy został zwodowany dwa lata temu.

Po regatach Vendée Globe postawiliśmy nowy, lżejszy maszt. Chcieliśmy trochę odciążyć jacht bez utraty bezpieczeństwa. Gdybyśmy mieli stary, niewykluczone, że zdarzyłoby się to samo. . [Ale ten drugi maszt zawsze był delikatniejszy, a warunki w Transat Jacques Vabre dość ciężkie. Nie chcę zgadywać, wydaje się to oczywiste. – tego fragmentu nie ma w wersji francuskiej, jest tylko w angielskiej, ale na tyle dziwnie brzmi, że trudno dociec o czym naprawdę była mowa – MJ.]

Nie sądzę, żeby nasz wyścig z PRB miał jakiś wpływ na to, jak bardzo cisnęliśmy. Od czasu do czasu odpuszczaliśmy, naszym celem było utrzymanie stałej, jak najlepszej prędkości. Nie chcieliśmy przedobrzyć, chcieliśmy żeglować czysto i nawet, gdy PRB było kilka mil przed nami czy za nami, nie wpływało to na nasze działania.

Dwa razy w życiu przeżyłem utratę masztu, oba na jachcie IMOCA, między Brazylią a Afryką i za każdym razem płynąłem z Michelem. Myślimy o tym, co się stało dwa lata temu w trakcie Barcelona World Race. Ale powody są inne. Chociaż uczucie smutku to samo, ponieważ nagle i niespodziewanie wszystko się kończy. Jednocześnie patrzymy na pozytywne strony – mogło się to zdarzyć w każdej innej chwili, gorszej dla nas i dla jachtu. Od czasu Barcelony było super. Nie ma powodu dla którego teraz, po tej drugiej utracie masztu, miałoby być inaczej. Płyniemy z wiatrem w stronę Salvador de Bahia. Pod wiatr na sztormowym foku nie zajechalibyśmy daleko … mamy trochę paliwa, ale niewiele i musimy oszczędzać, chcemy móc płynąć na silniku w porcie. Nasz takielunek awaryjny działa. Pomysł jest taki, aby płynąc najlepszym możliwym kursem. Mamy prędkość 3-4 węzły, na silniku 6-7. Dopłyniemy pewnie w nocy lub rano. Zespół brzegowy leci już do nas, powinni być na miejscu rano lub jutro po południu. W Salvador de Bahia chcemy postawić lepszy takielunek awaryjny na którym popłyniemy do Itajai, bo jacht musi tam się znaleźć, aby wrócić do Europy na statku w trakcie najbliższych tygodni.”

Równik i trzask

Wczoraj równikowe szaleństwo, czyli chrzczenie Świstaka, a dzisiaj rano wiadomość, że Macif bez masztu. Drugi raz Gabart i Desjoyeaux jadą razem i drugi raz kończą połamaniem. Ucieczka przed PRB była jak widać na granicy możliwości sprzętu … Z dostępnych informacji wynika, że płyną samodzielnie do Salvador de Bahia, znaczy się silnik sprawny, nie ma akcji ratunkowej.

Macif. / Fot. C. Launay / Macif / TJV2013

Macif. / Fot. C. Launay / Macif / TJV2013

 

Zdjęcia z wczorajszej akcji na równiku mamy tu:

Będzie jeszcze film – już niebawem.

Gutek z pokładu: Slalom między chmurami

Dzisiejsze nagranie z pokładu. Jakość kiepska (iridium), więc na wszelki przypadek z transkrypcją.

„Tak naprawdę próbujemy robić slalom między dużymi chmurami, najlepiej pod nie się nie dostawać, ale teraz w tej chwili się dostaliśmy, pod taką jedną duża i ona nas strasznie tutaj ogranicza jeżeli chodzi o prędkość. Plan jest prosty – jak najszybciej przebić się na południe, a później jak już będzie wiatr pasatowy, na półkuli południowej, to będziemy już płynąć właściwie do celu, natomiast teraz – aby się przebić przez strefę Doldrums (okołorównikową, strefę konwergencji międzyzwrotnikowej – przyp.red.) – to jest główny cel na chwilę obecną.

Strasznie nam brakuje jakichś słabowiatrowych żagli, czuć jak jest mało wiatru to nie mamy kompletnie prędkości. Trzeba to na przyszłośc zmienić. Ale przesuwamy się do przodu, sporo żeśmy nadrobili do rywali, także mam nadzieję, że to utrzymamy. Jeszcze raz wszystkim chciałbym podziękować za trzymanie kciuków, pozdrawiamy z równika, Gutek i Świstak. Pozdrawiamy!”

/ fot. R. Hajduk – Shuttersail.com