Ostatni rejs czarnego kota

Jacht Cheminées Poujoulat w porcie Le Hawre przed startem regat TJV 2013. / fot. MJ

Jacht Cheminées Poujoulat w porcie Le Hawre przed startem regat TJV 2013. / fot. MJ

W nocy z 23 na 24 grudnia jacht IMOCA 60 Cheminées Poujoulat przełamał się na pół i zatonął. Wypadek miał miejsce około 170 mil od wysp Scilly, na pokładzie oprócz Bernarda znajdował się Damien Guillou. Jacht wracał do Europy z regat Transat Jacques Vabre. Z Itajai na Azory jacht przeprowadziła inna załoga, którą zmienili Stamm i Guillou, którzy mieli odprowadzić jacht do portu w Breście.

Akcja ratunkowa nie była prosta. Obaj żeglarze musieli w nocy kilkakrotnie wskakiwać do wody, a również kilkukrotne próby podjęcia ich przez załogę helikoptera nie przyniosły skutku. W międzyczasie przełamany na pół jacht zatonął. Żeglarzom udało się jednak cudem dopłynąć do asystującego statku, Star Isfjord, który został skierowany na miejsce przez centrum koordynacyjne w Falmouth. Są cali i bezpieczni. Dziś wylądowali w Rotterdamie, skąd jadą do Francji, do rodzin.

Jeszcze z pokładu statku Stamm opowiadał przez telefon:

„Znajdowaliśmy się przed frontem, płynąc z wiatrem. Wiało stałe 43-45 węzłów, ale to było znośne. Byliśmy przygotowani do tego sztormu. Płynęliśmy na foku sztormowym i zarefowanym na czwarty ref grocie. Czyli mieliśmy zaciągnięte hamulce – ale na fali jacht przełamał się na pół, zaraz za statecznikami.

Maszt nie upadł od razu. Szybko zamknęliśmy wszystkie grodzie, po czym takielunek zwalił się na rufę. Bardzo szybko wezwaliśmy pomoc i wdrożyliśmy plan ratunkowy.

Byliśmy przygotowani do opuszczenia jachtu. Fale były ogromne, więc próbowaliśmy oszacować skalę uszkodzeń jachtu. Próbowaliśmy też odciąć maszt, ale to się nie udało. Było to naprawdę zbyt niebezpieczne. Jednak udało nam się zabezpieczyć go na tyle, żeby nie rozbijał kadłuba. Potem weszliśmy do środka I zebraliśmy nasze kombinezony ratunkowe I inne rzeczy. Nie wiedzieliśmy, jak długo jacht będzie jeszcze unosił się na wodzie.”

Mówiąc o akcji ratunkowej, Stamm wyjaśnił, że samolot Falcon 50 z bazy w Hyères pojawił się na miejscu około godziny 2330. Załoga koordynowała akcję ratunkową, po czym o godzinie 0600 przekazała ją samolotowi patrolowemu marynarki. W międzyczasie brytyjski helikopter Sea King przeprowadzał kolejne próby podjęcia żeglarzy na pokład.

„Poproszono nas o zwodowanie tratwy, tak, aby nurek mógł do nas dotrzeć. Tak zrobiliśmy, ale ani Damienowi, ani mnie nie udało się oddalić od jachtu. Było 
bardzo niebezpiecznie ze względu na odłamany dziób. W końcu musieliśmy wrócić na jacht, zostawiając wszystko, co udało się zabrać, w tratwie – wodę, torbę ewakuacyjną, telefon satelitarny i flary. To był najtrudniejszy moment.

Ratownicy powiedzieli, żebyśmy płynęli, a oni spróbują podjąć nas z wody. Niestety, to się również nie udało. Było nawet gorzej, bo tym razem miałem poważne kłopoty z dostaniem się z powrotem na jacht. To był ogromny szok.

Ponieważ nie mieliśmy już dostępu do bakisty, gdzie była druga tratwa, zrzucono nam z samolotu kolejnych pięć tratw, ale spadały za daleko. Potem pojawił się statek, i manewrował tak, żeby znaleźć się jak najbliżej. Rzucono nam linę, ale w międzyczasie o mało nie rozbiliśmy się o burtę. Jacht coraz bardziej się zanurzał.”

Załoga rzuciła jeszcze jedną linę, którą Stamm złapał, ale zaraz potem obaj żeglarze zostali rzuceni na dach nadbudówki (przez falę, jak przypuszczam – przyp.MJ). Guillou dopłynął do boi ratowniczej rzuconej ze statku i udało mu się chwycić sieć ratunkową, ale Stamm wpadł do wody i ocenia, że musiał przepłynąć około 80 metrów, czasami zanurzając się kompletnie pod wodę, zanim i on uchwycił siatkę.

„To był ogromny stres, ponieważ fale były naprawdę wielkie, a do tego czasu jacht praktycznie znalazł się cały pod wodą. Wystawała jedynie mała cześć rufy, a na resztkach sztagów wisiał dziób. Dla mnie był to wyjątkowo tragiczny obraz.”

Stamm i Guillou mieli pecha znajdując się w złym miejscu o złej godzinie. Akcja miała miejsce około 170 Mm na południowy-zachód od wysp Scilly i 180 Mm na zachód od Brestu. jacht znajdował się na granicy szelfu kontynentalnego, w miejscu, gdzie nawet przy umiarkowanych warunkach gwałtowne wypłycanie się wody sprawia, że powstają wielkie fale.

Start do regat TJV 2013. Fot. JM Liot / DPPI

Start do regat TJV 2013. /Fot. J.M. Liot – DPPI

Tłumaczenie z angielskiego na podstawie: http://www.yachtingworld.com/blogs/elaine-bunting/535828/bernard-stamm-rescue-i-swam-for-my-life#WJcLaRJZkUxVLiJy.99 Szczegóły dot. Akcji ratowniczej są tu: http://www.yachtingworld.com/blogs/matthew-sheahan/535827/bernard-stamm-and-crew-rescued#z5cvYfmsoQQH8Mju.99

Wersja francuska jest tu:

http://www.rivacom.fr/index.php?page=event&event=stamm&article=5368

Tytułem komentarza:

Powiem wprost – nikomu, kto zna Bernarda, nie przyjdzie do głowy uważać, że cokolwiek mógł zrobić źle. To facet, który jest przykładem najwyższego profesjonalizmu. Przeżył niejedną akcję ratunkową. I niejeden sztorm. Szkoda pięknego jachtu, ale fakt, że Bernard przeżył, jest dla mnie wyjątkowym zrządzeniem Opatrzności. Przeżyć taką katastrofę w wigilię Bożego Narodzenia to jak narodzić się na nowo …

Rozdanie nagród w Itajai

Zwycięskie duety każdej z klas. / Fot. R.Hajduk – Shuttersail.com

Zwycięskie duety każdej z klas. / Fot. R.Hajduk – Shuttersail.com

 

 Wczoraj wieczorem (o godzinie 22.00 czasu polskiego) w brazylijskim Itajai, mieście, gdzie znajduje się meta regat Transat Jacques Vabre 2013, odbyło się uroczyste wręczenie nagród we wszystkich klasach – MOD70, Multi50, IMOCA oraz Class40. Trochę lipa, że czterdziestki wciąż płyną, a tutaj już wszystko “pozamiatane”, no ale mam nadzieję, że tam na kei ktoś będzie czekał z tymi drinkami, dopóki ostatni jacht nie przypłynie. Bo machnąć taki kawał oceanu czterdziestką to nie jest takie nic.

Nagroda w regatach TJV – można ją było oglądać w miasteczku regatowym w Hawrze. Na podstawie grawerowane nazwiska zwycięzców kolejnych edycji. / Fot. Shuttersail.com

Nagroda w regatach TJV – można ją było oglądać w miasteczku regatowym w Hawrze. Na podstawie grawerowane nazwiska zwycięzców kolejnych edycji. / Fot. Shuttersail.com

 

Przypominam pierwsze trójki w każdej z klas 11. edycji Transat Jacques Vabre 2013:

MOD70:
1. Edmond de Rothschild 
(Sébastien Josse/Charles Caudrelier) 2. Oman Air-Musandam
 (Sidney Gavignet/Damian Foxall). Startowały jedynie dwa jachty tej klasy. Normalnie trimarany tej wielkości są obsługowane przez przynajmniej sześcioosobowe załogi. Czas zwycięzcy: 11 dni 5h 3m 54s.

IMOCA: 1.PRB
 (Vincent Riou/Jean Le Cam) 2. Safran
 (Marc Guillemot/Pascal Bidégorry) 3.Maître Coq (Jérémie Beyou/Christopher Pratt). Czas zwycięzcy: 17d 00h 41m 47s. Walka o drugie miejsce była bardzo zacięta, różnica wyniosła zaledwie pół godziny. Najwiekszym przegranym jest faworyt, Macif, który niestety nie ukończył regat z powodu awarii masztu. Pierwsza polska załoga w historii Transat Jacques Vabre (Zbigniew Gutkowski / Maciej Marczewski) zajęła siódme miejsce z czasem 20d, 10h, 47min 17s.

© IMOCA 2013

© IMOCA 2013

 

Multi 50: 1. FenêtréA Cardinal Erwan Le Roux / Yann Eliès 2. Actual
(Le Blevec / de Pavant) 3. Rennes Métropole/Saint-Malo Agglomération
(Gilles Lamire / Andrea Mura). Dwie z pięciu zgłoszonych jednostek wycofały się z powodu awarii. Czas zwycięzcy: 14d 17h 40m 15s.

Class40: 1. GDF SUEZ (Sébastien Rogues/Fabien Delahaye) 2. Tales Santander 2014 (Alex Pella/Pablo Santurde) 3. Mare
 (Jorg Riechers/Pierre Brasseur). Czas zwycięzców: 20d 21h 41min 25s.

Vincent "Straszny" Riou i Jean "Król" Le Cam / fot. R.Hajduk - Shuttersail.com

Vincent „Straszny” Riou i Jean „Król” Le Cam / fot. R.Hajduk – Shuttersail.com

***

Wiadomo, że dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale nie jest też tajemnicą, że nagrody w regatach mają swój wymiar finansowy. Nie należy jednak liczyć na to, iż zwycięzca TJV 2013 w sposób wyraźny podreperuje budżet zespołu. W klasie IMOCA wysokość nagród wynosi: za 1 miejsce 15 600 euro, za 2 – 12 000, za 3 – 9 000, za 4 – 6 600, za 5 – 4 800, za 6 – 3600, za 7 – 3 000, za 8 – 2400, za 9 – 1800. (Dla porównania wpisowe do regat w tej klasie wynosiło 10 000 euro – plus VAT.)

Gutek i Świstak, pierwsza w pełni polska załoga na mecie regat TJV. / Fot. R.Hajduk - Shuttersail.com

Gutek i Świstak, pierwsza w pełni polska załoga na mecie regat TJV. w Itajai / Fot. R.Hajduk – Shuttersail.com

Cała IMOCA na mecie

Tanguy De Lamotte i Francois Damiens (Initiatives Coeur) / fot. Shuttersail.com

Tanguy De Lamotte i Francois Damiens (Initiatives Coeur) / fot. Shuttersail.com

Od wczoraj wszystkie 9 jachtów klasy IMOCA, które ukończyło regaty Transat Jacques Vabre 2013 cumuje już w Itajai. Wczoraj, we czwartek po południu na metę wpłynęły dwa ostatnie, Initiatives Coeur (Tanguy De Lamotte / Francois Damiens) oraz Team Plastique (Alessandro di Benedetto / Alberto Monaco). Był to najbliższy finisz w historii klasy – na mecie różnica pomiędzy ósmym a dziewiątym miejscem wyniosła zaledwie 9 (dziewięć!) sekund! To tyle, co jeden sztag, bo nawet nie bukszpryt – po 21 dniach na morzu i 5450 milach trasy teoretycznej.

Oba jachty, Initiatives Coeur i Team Plastique od kilku już dni, mniej więcej od szerokości Rio de Janeiro, żeglowały blisko siebie, w odległości około 1 mili i zamieniały się miejscami w rankingach. Zawodnicy rozmawiali przez radio UKF i robili sobie nawzajem zdjęcia. 230 mil przed metą, wieczorem, Team Plastique zrobił zwrot, aby popłynąć własną trasą, ale rano znów byli obok Initiatives Coeur – konkurenci musieli ominąć kuter rybacki ciągnący za sobą sieci. Im bliżej mety tym robiło się ciekawiej – w odległości 30 mil do celu różnica wynosiła zaledwie pół mili, a finalnie wyniosła 9 sekund.

Po dopłynięciu wszyscy czterej zawodnicy nie kryli wielkiej radości z ukończenia regat oraz niezwykłego pojedynku jaki toczyli przez ostatnie dni. Niemniej Alberto Monaco (swoją drogą, to preparator – czyli kapitan techniczny – czyli włoski Świstak) stwierdził, że wprawdzie bardzo mu się podobało, ale następnym razem jak, Alessandro gdzieś popłynie, to on wolałby pozostać na lądzie.

Całkowity czas rejsu Initiatives Coeur to 21 dni 03h 55 min 46 sek, średnia prędkość 11,55 na trasie liczącej 5868 Mm. Czas Team Plastique to 21 dni 3 h 55 min 55 sek, trasa przebyta: 5752 Mm, średnia prędkość 11,32 w. Różnica pomiędzy pierwszym (PRB) a ostatnim (Team Plastique)  jachtem klasy IMOCA na mecie to 4 dni 3 h 14 min 8 sekund.

Świstak i Alberto Monaco / fot. J.M. Liot - DPPI - TJV2013

Świstak i Alberto Monaco / fot. J.M. Liot – DPPI – TJV2013

Załoga jachtu ENERGA witała wczoraj konkurentów na mecie. Jutro na godzinę 1300 organizatorzy zaplanowali regaty zamykające TJV2013 (dla klas, które już ukończyły) oraz pierwsze rozdanie nagród.

Najmniejsze ze startujących jachty Class 40 również zbliżają się już do mety – pierwsze spodziewane są jutro, w sobotę, 30 listopada.

A tutaj przetłumaczony przez Pawła Ba materiał o klasie IMOCA: Guillaume Verdier:  brazylijskie refleksje

Czytaj dalej

Polacy śpiewają w Itajai*

fot. R.Hajduk/Shuttersail.com

fot. R.Hajduk/Shuttersail.com

We środę, 27 listopada o godzinie 23:47:17 jacht ENERGA prowadzony przez Zbigniewa Gutkowskiego i Macieja Marczewskiego szczęśliwie minął linię mety regat Transat Jacques Vabre jako siódma jednostka w klasie IMOCA.

Polska załoga ukończyła wyścig po 20 dniach, 10 godzinach, 47 minutach i 17 sekundach od startu z francuskiego portu Le Hawre. Był to historyczny, pierwszy występ Polaków w prestiżowych regatach załóg dwuosobowych przez Atlantyk i jednocześnie kwalifikacja do przyszłorocznych regat Barcelona World Race. Całość trasy jaką pokonał jacht to 6003 Mm, przepłynięte ze średnią prędkością 12,23 węzła.

SUPER !!! Gratulacje chłopaki !!! Jesteście wspaniali! Udało się !!!

Rozmowa z Gutkiem niebawem.

*Taki tytuł, bo Itajai skojarzyło mi się już dawno z Ukajali, a była taka książka Arkadego Fiedlera – Ryby śpiewają w Ukajali – którą czytał mi dziadek…jakieś 30-kilka lat temu… W końcu jedno i drugie Ameryka Południowa :)

Po zwrocie

„Wioseł mi brakuje …” – tak Gutek dziś skwitował sytuację w naszej rozmowie telefonicznej około południa. „Byłoby lepiej. Gdybym miał genakera to 12 godzin i mógłbym zapomnieć o tych chłopakach na trawersie … Denerwuje mnie to bardzo, bo błędów za bardzo nie popełniliśmy. Nie wiem, co więcej powiedzieć – jedziemy. Na wieczór zrobię rufę i już będziemy płynąć prosto do celu.” Jak widać na trackerze, zwrot już zrobiony.

Pozycje na 1830 UTC

Pozycje na 1830 UTC

Dalej mówił tak: „Teraz wiatr ok 16 – 20 węzłów, żeby zacząć lecieć musiałoby być ze 30. Może to i tropik, może i Brazylia i Copacabana, ale z pogodą jest taka kicha, że szkoda gadać. Od równika słońce było raz, przy Fernando de Noronha. Słabiutko bym powiedział. Cały czas w sztormiaku jadę, zawsze było tak gorąco, że można było bez, ale teraz nie. Tyle, że spodni nie potrzeba. Zimno nie jest, ale straszne chmury, słońca brak. Mógłbym jechać cały czas 20 węzłów, ale do tego żagle są potrzebne. Grrrr.”

Tyle „zwykłej” rozmowy, nagranie bardziej ogólne jest tu:

W każdym razie do mety już niewiele (344 Mm), powinni dopłynąć jutro wieczorem. Komitet powitalny już w drodze, niebawem ląduje w Sao Paulo. Od rana powinni być na posterunku :)