
Tak wygląda „stacja obsługi” na ENERDZE. Komputer po prawej, odpowiedzialny za media, niestety nie działa. / Fot. Mark Lloyd/DPPI/Vendee Globe
Rozpoczęte niecały tydzień temu samotne regaty dookoła świata Vendée Globe przynoszą wiele emocji. Z dwudziestu jachtów dwa już się wycofały, jeden wraca do portu startu, żeby wymienić wantę i wrócić na trasę, kolejny szuka schronienia na Maderze aby dokonać niezbędnych napraw. Płynący jachtem ENERGA Zbigniew Gutkowski ma problemy z elektroniką, ale zapewnia, że są to kłopoty, z którymi sobie poradzi.
“Miałem wiele kłopotów na jachcie w innych regatach, więc nie jest to dla mnie sytuacja nowa” – przyznał Gutek w porannej rozmowie telefonicznej z biurem regat. “Są to problemy, które powinienem dać radę naprawić, potrzebuję czasu i trochę lepszych warunków pogodowych. Nie zamierzam wracać do portu, chyba że po minięciu mety” – mówił. “Jak warunki się poprawią i skończy się ten sztorm, to mam nadzieję przyjdą świeże myśli i uda się wszystko naprawić.”
Gutkowski już wczoraj informował o kłopotach, których jest kilka. Po pierwsze autopilot, który samoczynnie się przełącza i steruje na kurs kompasowy zamiast na kurs do wiatru, co w regatach jest dużo korzystniejsze. „Sterując ręcznie, płynę ok. 4 węzły szybciej niż na samosterze, ale mam teraz dużo innych rzeczy do zrobienia” – mówi. Kolejna sprawa to regulacja wychylenia kila – Gutek nie może odpowiednio korygować balastu łódki. Jest to również kwestia ustawień systemu elektronicznego, nad czym żeglarz aktualnie pracuje. Nie działa również komputer przeznaczony do obróbki i przesyłu plików multimedialnych, dlatego nie otrzymujemy z pokładu żadnych zdjęć ani filmów, a jedyny kontakt ze Zbigniewem Gutkowskim jest za pomocą telefonu satelitarnego. Gutek wspominał też o kłopotach z radarem, który działa, ale nie sygnalizuje alarmem sytuacji potencjalnie niebezpiecznych – między innymi dlatego żeglarz zdecydował się popłynąć na samym początku dalej na zachód niż inni, aby uniknąć najbardziej uczęszczanych tras statków w tym regionie. Przyznał, że liczył, iż taki ruch opłaci się mu również taktycznie, ale tym razem się nie udało.

Zdjęcie z pokładu Acciona 100%EcoPowered. / Fot. Javier Sanso/DPPI/Vendee Globe
Tymczasem hiszpański żeglarz Javier “Bubi” Sansópoinformował biuro regat, że kieruje się w stronę Madery, aby na spokojniejszej wodzie wejść na maszt i naprawić uszkodzone mocowanie fału do głowicy grota. W sztormowych warunkach wczoraj wieczorem główny żagiel jachtu Acciona 100% EcoPowered spadł na dół, zmuszając Javiera do natychmiastowej zmiany kursu i oceny problemu. Uszkodzone mocowanie oraz fał znajdują się na górze masztu, naprawa wymaga więc wejścia na górę, co z kolei jest możliwe przy bardzo dobrych lub umiarkowanych warunkach pogodowych. Nie jest to poważna sprawa i żeglarz powinien potem bez przeszkód kontynuować regaty. „Dopóki pogoda się nie poprawi, nic nie mogę zrobić” – informował Sanso. „Potem muszę wejść na maszt i ściągnąć na dół fał wraz z mocowaniem. Po kilku godzinach od tego momentu powinienem być z powrotem na trasie. Najgorsze jest to, że prawdopodobnie stracę 48 godzin. Ale to długi wyścig, więc wiele przede mną”.
*Szósty dzień, pięć jachtów z problemami. Nie zazdroszczę nikomu w biurze regat. Gutek przez telefon spokojny, jak wiecie zdarzały mu się już gorsze kłopoty, z których wychodził cało. Czeka aż sztorm minie i będzie można się zabrać do pracy. Żaden z problemów nie jest bardzo poważny, ale zebrane wszystkie razem powodują, że zamiast płynąć do przodu, trzeba robić coś innego. Trzymajcie kciuki.