Groupama trzecia !

Francuzi na mecie w Brazylii. / Fot. PAUL TODD/Volvo Ocean Race

Dzisiaj o 13.58 UTC zielony jacht dowodzony przez Franka Cammasa wpłynął na metę piątego etapu, zajmując trzecie miejsce w tym etapie i drugie jak na razie w klasyfikacji generalnej wyścigu. Przypomnijmy, że dla Francuzów ten etap okazał się trudniejszy niż inne. Do tej pory pływali bez poważniejszych awarii (zdarzały się jakieś mniejsze historie, w tym woda pod pokładem na końcówce poprzedniego etapu w Nowej Zelandii) ale generalnie wszystko szło dobrze, a nawet coraz lepiej, bo przewaga prowadzącej do tej pory bezapelacyjnie hiszpańskiej Telefoniki przestała być  oczywista.

Franck Cammas zawsze się uśmiecha, ale tym razem mam wrażenie, że śmiech jest bardziej szczery ... / Fot. IAN ROMAN/Volvo Ocean Race

Piąty etap nie był łatwy – do mety dotarły trzy z sześciu jachtów, w tym jedynie jeden (Puma) w całości.  Telefonica zaraz za Hornem miała przystanek celem laminowania kadłuba, a Groupama w odległości 60 Mm od Punta del Este złamała maszt. Ale uszkodzenie było na tyle „szczęściem w nieszczęściu”, że po wejściu do portu i przy pomocy zespołu brzegowego, w tym żaglomistrzów i speców od takielunku, udało się zamontować osprzęt awaryjny, na którym dojechali do końca (nie bez znaczenia była też dobra pogoda i właściwy kierunek wiatru). Teraz zaledwie 20 punktów dzieli Francuzów od Hiszpanów, więc zapowiada się ostra walka w każdym kolejnym etapie. Do końca jeszcze tylko cztery, będzie się działo, mam nadzieję, że łódki to wytrzymają.

Na wodzie  pozostaje Camper, który ma obecnie 160 Mm do Hornu, a potem jeszcze 2160Mm do mety. Oby dojechali, ale czy zdążą na start 20 kwietnia? Abu Dhabi wciąż w Puerto Montt, oni też chcą zdążyć na start. Sanya etap 6 odpuszcza obiecując powrót na scenę w Miami.

A Camper tuż przed Hornem ... / Fot. Hamish Hooper/CAMPER ETNZ/Volvo Ocean Race

Groupama – jeszcze tylko 30 mil

Chciałam przeprosić Was za nieskładanie życzeń, brak zdjęć pisanek i mazurków oraz innych świątecznych uprzejmości, trochę się czuję winna, ale w piątek nastąpił wir niespodziewanych zdarzeń, a potem musiałam nadrabiać zaległości porządkowo-kuchenne, po czym doszłam do wniosku, że spróbuję spędzić święta bez komputera, co się ku mojemu zaskoczeniu udało. Za wszystkie życzenia bardzo dziękuję, no i zapraszam do dalszego kibicowania VOR oraz innym imprezom przy okazji. Cieszę się również, że nawet jak mnie tutaj chwilowo nie ma, to sami sobie radzicie, dzięki czemu jest co czytać w komentarzach.

Takielunek awaryjny Groupamy. Fot. Yann Riou/Groupama Sailing Team/Volvo Ocean Race

Dziś rano Groupama 30 mil od mety – to już bardzo blisko. Chociaż wiatru prawie nie mają, więc dokładnego czasu wejścia na metę nie da się prognozować, być może będzie to około godziny 13.00 UTC. Chłopaki naprawdę zrobili wszystko, żeby ten etap ukończyć i kończą go na trzeciej pozycji. Dla mnie są „moralnymi zwycięzcami” – ha ha ha – motyw jakże częsty w nauczaniu literatury polskiej w szkołach. Niemniej postawiłabym ich na równi z załogą Pumy, która walczyła równie dzielnie i miała to szczęście, że meta była bliżej a nie dalej, bo Martinez by im nie odpuścił.

W dalszym ciągu nie wiadomo, jaka była przyczyna awarii masztu – grunt, że specjaliści od takielunku i żaglomistrze dotarli do Punta del Este i pomogli załodze postawić wszystko tak, żeby dało się jechać do przodu. Według Thomasa Coville’a to doświadczenie bardzo scementowało załogę, sprawiając, że jest ona teraz lepszym zespołem. Na całe szczęście przelot z Punta do Itajai odbył się bez większych przygód. Jak komentują to z pokładu: „Nie da się powiedzieć, że był to emocjonujący rejs, ale mógł być dużo mniej przyjemny”.

 Za dziesięć dni od dzisiaj, 20 kwietnia, zaplanowany jest Pro-Am Race, potem In-Port i 22 kwietnia start do Miami. Miejmy nadzieję, że na starcie będzie 5 jachtów, i że w dalszej drodze nie będą się tak psuły choć tak naprawdę, zmęczenie materiału po Oceanie Południowym może się jeszcze objawić.