Zbigniew Gutkowski, pierwszy w historii Polak, który wystartował w najtrudniejszych regatach żeglarskich Vendée Globe, z powodu kłopotów z elektroniką na jachcie wycofuje się z wyścigu. Jest szóstym zawodnikiem w tej edycji, który musi zrezygnować z rywalizacji.

fot. J.M. Liot / DPPI
Kłopoty Gutka zaczęły się kilka dni temu. Dotyczyły one przede wszystkim niedziałającego autopilota, co oznaczało konieczność sterowania ręcznego a przy samotniczych regatach dookoła świata non-stop prowadzenie jachtu w ten sposób jest niemożliwe.
„Muszę dzisiaj powiedzieć to, o czym myślałem od wielu dni. Odwaga nie polega jedynie na tym, żeby walczyć, ale też na tym, żeby wiedzieć, kiedy przestać. Wiem, że zrobiłem wszystko, co można, pracując nad problemami z elektroniką. Wiem, że wszystko co w ich mocy zrobił mój zespół i przyjaciele. I jestem im za to bardzo wdzięczny. Ale tak się dalej nie da. Bez autopilota nie można się ścigać, a jeżeli nie można, trzeba się wycofać. To trudna decyzja, jedna z najtrudniejszych w moim życiu. Ale to są regaty Vendee Globe, to jest potęga oceanu, z którą nie można walczyć.”
Awarii autopilota po dniach intensywnej pracy i dziesiątkach prób nie udało się usunąć. Trudna decyzja o wycofaniu się z regat Zbigniewa Gutkowskiego została podjęta w porozumieniu i po konsultacjach z całym teamem Energa Sailing.
„Proszę wyobrazić sobie sytuację, kiedy nocą jedziemy samochodem po krętej mazurskiej drodze obsadzonej starymi drzewami. Nagle gasną nam światła i nie możemy zredukować prędkości, bo coś się zablokowało. Jaka jest szansa na bezpieczne dojechanie do celu, odległego o 40 000 km? To jest właśnie taka sytuacja, tylko zamiast drzew i zakrętów mamy fale. Ale ryzyko jest takie samo.”
Sam udział pierwszego Polaka w regatach Vendée Globe to wielki sukces dla polskiego żeglarstwa. Wyobrażenie o prestiżu, ale i skali trudności tego przedsięwzięcia, może dać fakt, że np. plany nowych łodzi są najpilniej strzeżoną tajemnicą. Z generacji na generację jednostki IMOCA Open 60 są coraz lżejsze i coraz bardziej zaawansowane technicznie, a prowadzone z bardzo dużą prędkością narażone na różnego rodzaju uszkodzenia i przeciążenia. „Pomimo naszych najlepszych starań i chęci, ogromnego zaangażowania całego zespołu i wszystkich, którzy wspierali nas przy tym projekcie, zostaliśmy zweryfikowani przez ocean” podsumowuje Maciej Marczewski.
Start Zbigniewa Gutkowskiego na jachcie ENERGA w samotniczych regatach Vendée Globe, to tylko część projektu ENERGA Sailing, którego celemjest promowanie żeglarstwa, jako dyscypliny sportowej oraz sposobu rekreacji. „Oczywiście współczujemy Gutkowi, ale nadal jesteśmy przede wszystkim dumni, że mogliśmy mu kibicować i uczestniczyć w projekcie” – mówi Katarzyna Kowalska Dyrektor Centrum Marketingu i Komunikacji w ENERGA SA. „Udział w regatach Vendée Globe stanowi jedynie element szerszej współpracy. Zarówno Gutek, jak i jacht ENERGA pojawią się jeszcze na starcie innych wyścigów żeglarskich. Także tych międzynarodowych. Nie mamy zatem wątpliwości, że umiejętności Gutka i osiągi jachtu ENERGA będą dobrą wizytówką polskiego żeglarstwa” dodaje Katarzyna Kowalska.
Poniżej nagranie dzisiejszej rozmowy z Gutkiem zmierzającym na pokładzie ENERGI do portu na Teneryfie:
http://polishoceanracing.com.pl/2012/11/gutek-z-pokladu/gutkowski-zbigniew_211112_pl_ok/
KONIEC WĄTKU. Proszę.
Dajcie już spokój panu incognito… Nasze odpowiedzi są dla niego pożywką a on się już tak najadł że chyba pęknie albo będzie wymiotował swoją mądrością i merytorycznością :D :D :D
A tak na poważnie to ignorancja będzie tutaj najlepszą odpowiedzią gdyż jest to człowiek nie do konca poważny co udowodnił niejednokrotnie wypisując swoje mądrości.
Pozdrawiam!!!
POPIERAM KOLEGĘ NAJLEPIEJ IGNOROWAĆ TEGO PANA
:) :) :)
Hiszpański skipper wyraża nadzieje, że w przyszłym roku będzie mógł się ścigać z Gutkiem w ważnych międzynarodowych regatach samotników. Chyba wszyscy możemy się podpisać pod tymi słowami :)
http://www.vendeeglobe.org/en/news/newswire/4107/bubi-s-thought-for-gutek.html
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i tak chyba do tego trzeba podejść,ale ciekaw jestem gdzie ten diabeł siedzi,a może to Anioł i zachował nam Gutka przy zdrowiu.Przecież nie jeden jeszcze ocean przed Nim ( i tym samym przed nami jego prawdziwymi fanami)Prawda?
Witam wszystkich Uczestników tego forum
zastanawiałem się jak szybko pojawi się taki własnie Pan Incognito,który jak to zawsze bywa na róznych forach,aby dowartosciować swoje ego pisze prowokujące komentarze,aby wzbudzic sobą zainteresowanie. Takie to właśnie „przemiłe osoby” nigdy niedowartościowane,z niską samooceną robia to po to ,abyśmy my prawdziwi kibice polskiego żeglarstwa załapali się na jego komentarz i zajełi sie JEGO NAJWAŻNIESZĄ NA ŚWIECIE OSOBĄ.
Jak piszę sam jest żeglarzem,kibicuje temu sportowi,pojawia się na spotkaniu z Gutkiem,aby mieć jego zdjęcie z autografem,a jednocześnie zadaje na tym forum”z troską” pytanie co Gutek i ekipa powie teraz sponsorom,że musi wycofać sie z regat,z powodu jak to napisał „banalnej rzeczy jakim jest autopilot”.Dziękujemy za taka troskę i proponuje,aby Pan Incognito zajał się kibicowaniem bardziej do niego pasującej dyscypliny sportu-piłki nożnej i wyżelowanym polskim gwiazdom tego sportu.Przecież nakłady na polskie żeglarstwo są za duże,po co przekonywac sponsorów aby wspierali ten sport,lepiej calą kasę przeznaczyć na piłkę kopaną.
Sam bardzo zaangazowałem sie w kolejny krok w żeglarskim życiorysie Gutka i całej ekipy Energa i wiem ile pracy i serca włożyli w ten projekt i jego poprzedzajace.
W przedwojennej Polsce istaniał kodeks honorowy Boziewicza,który określał kogo można nazwać osoba honorową.Na pewno nie taką,która nie podpisuje się z imienia i nazwiska chcąc uczestniczyć w dyskusji.
Co do wspierania przez sponsorów i partnerów żeglarskiej drogi Gutka to proszę szanowny Panie Incognito się nie martwić.Ci którzy od lat to robią pozostaną przy Nim, a Panem zainteresujemy się na małą chwilę,jak znów przy kolejnej żeglarskiej przygodzie Zbyszka Gutkowskiego,kiedy opublikuje Pan NAJMĄDRZEJSZY,NAJBARDZIEJ MERYTORYTCZNY,NIEOMYLNY…etc KOMENTARZ
podpisany z imienia i nazwiska
Dariusz Grabowski Gdańsk
Myślę, że tego typu mądrali, co Incognito, należy po prostu ignorować. Chociaż ciężko nerwowo takie gadki wytrzymać. I o to pewnie ludziom tego pokroju chodzi. VG to przedsięwzięcie na najwyższym stopniu skomplikowania i trudno, nie wyszło. Cieszmy się, że mamy Gutka, bo od czasu Kuby Jaworskiego na tym poziomie była pustynia. Tego typu przedsięwzięcia buduje się latami, popatrzcie na Francuzów.
Panie Dariuszu Grabowski,
w przedwojennej Polsce istniał kodeks honorowy Boziewicza, … ale nie istniał internet, a zasady honorowości ewoluują.
W przypadku dążenia aby internauci „zajęli się JEGO NAJWAŻNIEJSZĄ NA ŚWIECIE OSOBĄ” zasadnym byłoby zalogować się z podaniem imienia i nazwiska – zalecam ciut logiki w argumentowaniu. Przy tym doceniam Pańskie zadeklarowanie imienia i nazwiska.
Pompatyczność Pańskiego stwierdzenia: „abyśmy my prawdziwi kibice polskiego żeglarstwa” nie będę komentował ale podpowiem; dla wzmocnienia efektu proponuję pisać „My”.
Szanowny Panie, aby dostać w prezencie zdjęcie z autografem od Gutka, nie musiałem uczestniczyć w spotkaniu… I to co Pan wydedukuje z mojego stwierdzenia, będzie mało istotne i jest dużo mniej prawdopodobne od prawdopodobieństwa nieusuwalnej awarii rzeczonego autopilota :-) Ale życzę sukcesu w domysłach.
Nieee, o piłce nożnej nie dam się namówić, identycznie jak i nie dam się sprowokować do jatki słownej :-)
Pozdrawiam, z poważaniem.
Szanowsny Panie Incignito
dobrze Pan napisał-zasady honorowości ewoluują,w Pan przypadku bardzo….
Ma Pan to czego Pan potrzebuje zaintereowanie Pana wątpliwych kompetencji Osobą.
Milka proponuje założyć osobną zakładkę dla Pana Incognito pt.SMIESZNE WPISY,abyśmy mogli przy kawie się od czasu do czasu rozerwać i pośmiać.
Panie Incognito to moja ostatnia odpowiedż na Pana zaczepki,aby tak jak Pan sie pojawił tak Pan na tym forum zniknął,chyba ,że odważy sie Pan ujawnić i zaprezentowac nam tu zebranym swoje WYBITNE DOKONANIA ŻEGLARSKIE I NIE TYLKO
pozdrawiam
Dariusz Grabowski
Szanowny Panie Incognito
Odnoszę wrażenie że uporczywie broniąc teori „spisku autopilota” troszkę się Pan w tych swoich komentarzach zagalopował, .Teori spiskowych w naszym kraju wiele, więc świadomie pozostawiam na boku dyskusję o jej słuszności. Jednego jednak nie mogę w Pana postawie zaakceptować. W mojej ocenie Gutek jest facetem który dokonał rzeczy wielkiej i bezprecedensowej dla żeglarstwa w Polsce. Postawił na nogi projekt o którym parę lat temu moglibyśmy tylko pomarzyć. On tylko jeden, jego
team, i w końcu rodzina więdzą jaki wysiłek za tym stoi. Co do sportowych umiejętności Gutka to nie mam w tym miejscu wątpliwości. I tu właśnie różnię się od Pana. Ja po prostu jestem zwolennikiem teori „znania swojego miejsca w szeregu” i zawsze staram się siebie w danej sytuacji wyobrazić. (czy ja „dałbym radę”) Myślę że przy pierwszym postawieniu genakera przeszorowało by mnie przez blok i zatrzymał bym się na topie. (choć jestem aktywnym armatorem własnej jednostki) Dlatego uważam że Pana „merytoryczne” uwagi są po prostu nie na miejscu. Jeżeli był to błąd (lub pech) , to wie to najlepiej sam zainteresowany i jestem przekonany że wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. Będzie w tym miejscu rozsądniej jeżeli Pan swoje „lepiejki” (lepiej by było…….) zachowa dla siebie. Po prostu nie wypada. A jeżeli chodzi o Gutka to jestem przekonany że nieraz jeszcze będziemy się emocjonować jego dokonaniami żeglarskimi
PS.
Jeszcze nigdy nie rozebrałem swojego Autopilota. (Tylko żeby wam Panowie tu głupie skojarzenia do głowy nie przyszły)
Peti.
(Nazwisko i Imię znane redakcji i kilku kolegom na tym Forum)
Pozdrawiam i za błędy ortograficzne przepraszam
Drodzy,
Cały czas „karmicie trolla” – pisząc jakiekolwiek wyjaśnienia, do których ten może się jakkolwiek odnosić (ciągnąc dzięki temu swoją narrację przez kolejne tematy), dokładnie wypełniacie jego życzenie i nakręcacie go (a do tego marnujecie swój czas).
Zachowanie jakie przejawia taki troll może budzić współczucie lub odrazę, jednak prędzej czy później już tylko on będzie pamiętał, ze miał tu swoje syte pięć minut. Pozostali zapomną – tym szybciej, im mniej uwagi będziecie temu poświęcać.
Gdyby jednak wciąż emocje Was korciły, to po prostu radzę nie czytać postów trolla (bo i po co?). Niech on sobie pisze, niech nawet wszędzie ma ostatnie słowo – co po tym, jeśli będzie pisał już tylko dla siebie? :)
W internecie „niewidzialność” to najwyższy wymiar kary. :)
Po pierwsze – postaram się dodać zakładkę „powitanie” gdzie można się będzie organizować; Na razie żadnych terminów jeszcze nie ma, cierpliwości; chłopaki na Teneryfie będą (chyba) najpierw ogarniać jacht a potem dopiero wracać do PL. Ale jak tylko coś będzie wiadomo, dam znać.
Po drugie – Goły – dzięki za wsparcie; Ze względu na sporą liczbę spraw nie zawsze mogę tu odpisywać na bieżąco, a o niektórych kwestiach przygotowań wiesz dużo więcej niż ja. Po trzecie – jeżeli kolega Incognito się nie uspokoi, będę zmuszona zablokować jego komentarze. Proponuję zakończyć tę wymianę zdań, bo nie prowadzi do niczego. Zarówno zespół (co Goły i Melon oraz inni, jeżeli to czytają) mogą potwierdzić, bo byli i „tymi ręcami” pracowali na miejscu) jak i Gutek wiedzą, że zrobili wszystko, co było można, a zarzuty (pośrednie) że skiper powinien być doktorem politechniki i mieć wszystkie części do wszystkiego i raz-dwa sobie powymieniać bo to przecież takie proste – są bezzasadne. Gutek nie raz udowodnił, że jego kompetencje techniczne są odpowiednie. Gdyby było to możliwe, z pewnością by to zrobił. Tym razem musiał sobie powiedzieć „nie da się”, choć próbował wszystkiego. I ta decyzja była dla niego samego najtrudniejsza. Dziś o 0130 w nocy zadzwonił Świstak, że Gutek i Energa bezpiecznie dotarli już do portu Santa Cruz na Teneryfie. A sponsorzy i partnerzy projektu (tu ukłon w stronę Krzycha) zapewniają, że ich współpraca z Gutkiem jest projektem długofalowym, a tego rodzaju ryzyko jest wpisane w przedsięwzięcia sportowe.
Wielkie dzięki za informacje.
Tak więc już wiemy że będziemy umawiać się „U MILKI” :)
P.S.
Niech sobie odpoczną chłopaki na Teneryfie, bo u nas pogoda powiedziałbym – jakaś taka kiepska :)
Do zobaczyska narazie w sieci, a później w realu :)
Nie rozważajmy co robił zespół, serwisy dostawców, wolontariusze i wszyscy wspierający po awarii autopilotów. Tu wznoszenie się na wyżyny burzy mózgów jest zwykłością zachowania. Interesujące jest co szczególnego, wybitnie zapobiegającego awarii autopilotów wykonano jeszcze przed startem. Sam wybór i kupno produktu renomowanego producenta autopilotów oraz samo zlecenie montażu, wykonania testów i prób morskich przez renomowany serwis (+ instrukcja) jest jedynie działaniem zwykłym.
Czy ktoś z zespołu (nie serwis) sam osobiście rozebrał i rozłożył każdy z obu autopilotów na pojedyncze element/podzespoły? Przy okazji weryfikując precyzję montażu, stan smarowania, stan uszczelnień, czystość elementów, zawilgocenia itd. itp. Czy opisał swoje instruktażowe uwagi co do tych czynności? Czy może wręcz pokazał i wskazał Gutkowi trudności z tym demontażem/montażem? Czy sprawdził czy zostały zastosowane mocowania lutowane lub jednorazowego montażu (tracone zatrzaski lub trudno rozłączalne)? Czy zasugerowano producentowi ewentualną jednostkową zmianę systemu montowania elementów w filozofii „klocków Lego”… Nie będę pisał dalej… I czy zapakowano na jacht 3-ci (4-ty) komplet autopilota luzem? Tak, oczywiście, byłoby to działanie specyficznie i wybitnie jednostkowo szczególne, jeśli nie zasadne z uwagi na ważność autopilota, to przypominam, Gutek na „Babci” miał problemy z autopilotem! Konsekwencje znamy, a szczegółów i przyczyn awarii … ?
Autorko bloga, blog jest Twoją własnością i wartością. To Ty decydujesz co tu się ukazuje, kiedy i w jakiej formie. Zablokowanie incognito to tylko kilka kliknięć. Ale uwaga, to nie ja używam obelżywych sformułowań, obraźliwych stwierdzeń i zaczepnych insynuacji.
Pani Dziennikarko, gratuluję w przypadku ewentualnego zastosowania prewencyjnej cenzury w celu zapobieżenia niewygodnym wpisom :-)
Uczynisz to, co uznasz za stosowne w Swoim światopoglądzie i Swojej rzetelności dziennikarskiej.
Z pozdrowieniami i z poważaniem.
:-)
Czytam i czytam Incognito i po prosty pękam ze śmiechu….
„Czy ktoś z zespołu (nie serwis) sam osobiście rozebrał i rozłożył każdy z obu autopilotów na pojedyncze element/podzespoły?… (…) Czy zasugerowano producentowi ewentualną jednostkową zmianę systemu montowania elementów w filozofii „klocków Lego” – itp…, itd
Jakby każdy NOWY sprzęt po zakupie Gutek rozkładał na części pierwsze i składał od nowa – to chyba nie miałby czasu na start w regatach ;-)))
Mam lepszy pomysł – a może lepiej żeby sam nauczył się produkować i składać autopiloty – (tak jak spadochroniarz składa osobiście dla siebie spadochron) wówczas przy ewentualnej awarii nie byłoby na kogo zwalić winy….. ;-)
A co do rozkładania na części pierwsze mistrzem jest mój 5 letni syn – jak Pan myśli Panie incognito – może Milka mogłaby zapytać Gutka czy przyjmie go do ekipy technicznej – w następnych regatach sukces murowany …. :-) :-) :-)
Pani incognito, idź Pani sobie gdzie indziej. To nie jest blog dla hejterek
Panie Incognito.
Niestety, myślę że karmię trolla… Mam nadzieję , że Milka mnie nie zbanuje za inwektywy… :)
To mój ostatni wpis w tej sprawie.
Myślę, że popada Pan w paranoję.
Rozkładać na czynniki pierwsze nierozkładalne rzeczy? Wylutowywać układy scalone z nowej płytki dostarczonej i przetestowanej przez producenta i zamieniać je na nowe – takie same? Namówić B&G by specjalnie dla nas wyprodukowało specjalną wersję, bo przecież mamy szklaną kulę przewidująca przyszłość i wiemy ,że ten układ w 6 czy 42 dobie rejsu się zepsuje?! Czy o to chodzi w „niestandardowych” działaniach?
Czy Pan czyta, co Pan pisze? Są pewne granice! Pan, w dążeniu do udowodnienia swojej racji, znacznie je przekracza.
Tak sobie myślę, że nie płynął Pan w regatach dookoła świata i tak na prawdę nie wie jak wyglądają przygotowania. Nie jest Pan nawet blisko wyobrażenia sobie. Bo wyobrazić sobie można wiele. Ale trzeba w tym uczestniczyć , by mieć jakiekolwiek pojęcie.
Czy rozkłada pan swój nowy telewizor, zaraz po kupieniu i wymienia elementy? Może odkurzacz? Toster?
Proszę zasugerować, więcej, wymusić by Zelmer, Philips lub Electrolux zrobił specjalnie dla Pana specjalną wersję. I to „na za trzy tygodnie”. Życzę powodzenia. No chyba, że jest Pan większościowym udziałowcem i im to po prostu nakaże. „Bo jak nie to was zwolnię!”
Oprócz autopilota są jeszcze dziesiątki lub raczej setki elementów , nie mniej ważnych, które decydują o powodzeniu lub niepowodzeniu w regatach, którym trzeba poświęcić nie mniej atencji. Przysięgam Panu, że gdyby Pan powiedział mi przed regatami , że zepsuje się autopilot, zrobiłbym wszystko co w mojej mocy by zmienić go na nowy. I to 6 a może nawet 186 razy. Proszę mi powiedzieć następnym razem , dobrze?
Co do banowania…
Nie uważam, by była to dobra metoda. Wypowiada się Pan w sposób kulturalny, to trzeba przyznać. Jednak „merytoryka” szwankuje. Pan niestety nie ma o przygotowaniach na takim poziomie kompletnie pojęcia. Porusza się Pan w świecie własnych wyobrażeń, które niestety mają małą część wspólną z rzeczywistością.
Sugeruję stworzenie własnego projektu, zgromadzenie fachowców i x razy sprawdzonego i rozparcelowanego na czynniki pierwsze sprzętu. Tylko tym razem wszystko ma być absolutnie i w 100% perfekcyjne! Bo nie będzie zmiłuj!
Do zobaczenia na starcie Vendee Globe!
Za jakieś 160 lat?
EOT
Panie Marku, jeśli jest Pan technokratą to wie Pan co znaczy określenia „tuningować”.
Tuninguje się nie tylko silniki w sporcie motorowym. Co jest pierwszym etapem tuningowania nie będę tłumaczył. Kto może dokonać pierwszego etapu tej operacji, też nie będę wyjaśniał. Nie pisałem o wylutowywaniu elementów elektronicznych na płytce tylko o możliwości jej wymiany bez potrzeby np odlutowania. Nie swój nowy telewizor nie rozmontowuję, gdyż nie będzie sprawował funkcji autopilota w regatach VG. Co produkuje Zelmer, Philips lub Electrolux wiemy, ja też wiem jakiej niezawodności są seryjne produkty.
Ale ja swoje oba autopiloty „tuningowałem” po doświadczeniach eksploatacyjnych z wcześniejszym.
„Przysięgam Panu, że gdyby Pan powiedział mi …” proszę takimi stwierdzeniami nie zaniżać poziomu dyskusji. Też potwierdzam Panu, że nie płynąłem w regatach dookoła świata. I „Za jakieś 160 lat?”, hmm… wcześniej już mnie nie będzie. A Pan? :-)
Zdecydowanie inną formę podziękowania za dyskusję wybrałem wcześniej i jest ona zamieszczona o h1414.
Z poważaniem.
Tak czytam te komentarze i… najlepszym komentarzem będzie brak komentarza co do wypowiedzi Pana Incognito.
PS: Jak wytłumaczyć niewidomemu, że niebo jest niebieskie jak on nigdy nieba nie widział tylko o nim słyszał.
Pozdrowienia dla wszystkich blogowiczów
Tomek „Melon”
Dobrze, ze Goly sie wypowiedzial, choc z drugiej strony to w pewnym sensie karmienie trola.
Goly siedzial w LSDO od poczatku, a takze jeszcze na Babci. Wiem, ze jest kompentnym czlonkiem ekipy technicznej. Ale oczywiscie znajda sie ‚fachowcy’, ktorzy znaja sie lepiej i nie jeden jacht przygotowywali do regat. Zgodnie z zasada „nie znam sie ale sie wypowiem”.
Pozdrowienia dla ekipy Energi i WIERNYCH fanow.
Hmm, jestem wiernym fanem, złego słowa nie powiedziałem ani na Gutka (nie ma powodu, wręcz byłoby to śmieszne), ani na ekpię techniczną, bo domyślam się, że stanęli na rzęsach, żeby w tak krótkim czasie przygotować jacht.
Tylko że, chyba jakieś wnioski, bez naprawdę zadnej złośliwości, warto jednak wynieść? Domyślam się, że jest za wcześnie. A i emocje za duże.
Rozumiem też podejście Marka Gałkiewicza (który tutaj jest reprezentantem ekipy) i walkę o każde 100g. I generalnie się z nim zgadzam.
Może jednak, w przypadku elektroniki, warto to przemyśleć?
Dwa razy Gutka załatwił autopilot. Gdy babcia wyruszała z Wellington, miała na pokładzie, o ile pamiętam, 3 autopiloty.
Skoro i tak bierze się części zapasowe do tego autopilota który jest, może jednak montaż drugiego, całkowicie niezależnego, warto rozważyć?
Elektronika ma to do siebie, w odróżnieniu od mechaniki, że jest o wiele bardziej fanaberyjna i nawet sprawdzana dziesiątki razy (na co w tych przygotowaniach nie było czasu!) może nawalić w każdej chwili.
Elektronika ogólnie jest w miarę lekka, w miarę mała, a cholernie ważna.
Przecież nawalił też układ sterowania kilem i to byłby kolejny kłopot gdyby autopilot ruszył.
Tak nawiasem, to co dokładnie nawaliło?
Jestem bardzo ciekaw co nawaliło w autopilocie, bo sprawa jest dziwna. Czy można liczyć, choćby tutaj tylko, na informacje i podsumowanie TECHNICZNE kłopotów?
Chciałbym podkreślić jeszcze raz, że absolutnie nie mam żadnych pretensji ani do fantastycznego żeglarza, ani do bardzo oddanej sprawie ekipy!
Chciałbym tylko, żeby nauczka nie przepadła.
Z tego co zrozumialem, to na pokladzie byly dwie jednostki od BG, ale to niech moze sie Goly wypowie.
Przygotowanie do regat i regaty same w sobie to jest ‚Projekt’. I jak to w projekcie bywa, na koncu jest etap „Lessons learned”, czyli po naszemu wnioski i spostrzezenia. Mysle, ze ekipa dokladnie poszuka zrodla problemu i wyciagnie wnioski.
Ponawiam apel.
Przywitajmy GUTKA w kraju
Poniżej podaję emila, na którego można pisać.
Ustalimy jedno miejsce spotkania, jedną godzinę, żeby nie błądzić, a później jedną paczką wyjdziemy GUTKOWI na spotkanie.
(moje prawdziwe imię i nazwisko znajduje się emilu ofkors :) )
bartoszleszczylowski@wp.pl
latacz123 – czy masz może info kiedy nasz hero ma zamiar pojawić się na ojczystej ziemi ?
Jeszcze nie, ale szefowa na pewno nas o tym poinformuje z wyprzedzeniem :)
POINFORMUJĘ, naprawdę, bez paniki. Zakładka gotowa – na górze obok strony „o mnie” https://milkajung.wordpress.com/vg-powitanie-itp/ – tam proponuję przenieść się z informacjami dotyczącymi organizacji akcji powitania oraz ew. zakupu gadżetów.
Proponuję inkogutowi nadać ksywę Osioł , a to dlatego że jak osioł w Shreku krzyczał podskakując : Weż mnie,weż mnie tak nieznany nikomu z imienia i nazwiska inkogut piszę w wielu postach; Ja wiem, Ja wiem. No poprostu taka merytoryczna (co ciągle podkreśla ) Wszechwiedząca Wróżka Ple Ple. Jeśli miszczuniniu masz zdjęcie z autografem Gutka i jesteś z tego dumny to stań na lotnisku twarzą w twarz ze Zbyszkiem i Mu powiedz , że On i jego ekipa to kompletni dyletanci bo to i tamto ( merytorycznie ofkors ). Co do sponsora / ów to zmartwię Cię , Gutek już się o to nie musi martwić , ot poprostu. Krzysztof Wożniak z imienia i nazwiska , Polska północna
krzychuAPIA,
ja nie będę drwił z Twojej nazwy i nie będę doszukiwał się analogi do Twojej wypowiedzi. Byłoby to niemerytoryczne.
Jeśli Ty ze swoimi poglądami będziesz w gronie witających Gutka… , no cóż współczuję Jemu.
—
Autorce bloga sugeruję pod rozwagę ostatnie dwa zdania wypowiedzi internauty krzychuAPIA.
A tak wracając do regat to na trakingu można zobaczyć ze Jean Le Cam ma chyba jakieś problemy (obym się mylił). Płynie kursem 337 z predkoscia 1,3kts.
na stronie vg pisza, ze za kare…
Piszą, że siedmiu skiperów zostało ukaranych za to, jak płynęli przez Finisterre TSS – ale nie mogę znaleźć, co dokładnie przeskrobali. Gutek, też by karę dostał, ale teraz to już nie istotne…
Tu jest decyzja jury regat z opisem przewinienia.
Click to access 8701.pdf
Gutku, chociaż smutne wieści nam przekazałeś dzisiejszego feralnego dnia, to wiedz, że trzymamy sztamę z Tobą.
Jesteś wielki, udowodniłeś to i w Veluxie no i dziś.
Zarówno ja jak i wszystkie tu komentujące osoby (no może z wyjątkiem incognito), zdaje sobie sprawę z tego kim jesteś i jak bardzo trudna to była dla Ciebie decyzja. Nie ma co. Wiedz, że popieramy ją. Jako żywy i wśród żywych lepiej zagospodarujesz swój potencjał. W końcu Energa Sailing dopiero rozpoczyna swój rejs i jak każdy okręt musi mieć swojego kapitana. A ty jesteś najlepszym wśród najlepszych i będziesz jeszcze miał okazję to nie raz udowodnić (o ile oczywiście zajdzie taka potrzeba ;)).
wracaj do nas na ląd i niech Twoja sportowa złość zamieni się w coś co pozytywnie zmieni oblicze polskiego żeglarstwa sportowego.
Pozdrawiam serdecznie
Paweł Ordan (paword)
p.s.
3mam kciuki za bezpieczny powrót do portu
A to dla tych co czują żal, smutek, złość i kompromitację :D
Użyte w postach sformułowanie – ocena: „Lepiej wycofać się z regat niż dalsza kompromitacja polskiego żeglarstwa wyczynowego” w moim odczuciu jest zbyt twardym, zbędnie patetycznym ale nie pozbawionym merytoryczności.
Jacht składa z wielu elementów razem tworzących „łańcuch tak mocny jak mocne jest najsłabsze ogniwo”, w którym awaria dowolnego z tych elementów, w najlepszym przypadku grozi …spokojnym wycofaniem się z regat. Ale: złamanego masztu się nie zastąpi, urwanego kila nie zablokuje, sporej dziury w kadłubie nie uszczelni, ciężko rannego żeglarza… itd. Ale uszkodzony autopilot skutkujący jak najsłabsze ogniwo, nie można było zastąpić drugim, trzecim (i nawet 4-tym) kompletem WSZELKICH części i elementów identycznych jak w zamontowanym? Ile waży kompletny autopilot? 1 kG? 2 kG? 3 kG?… Tu użyję też twardego słowa – oceny: amators… , inaczej, brak wyobraźni i profesjonalnego przewidywania. Tym bardziej, że uprzednio awaryjność autopilota była dokuczliwym problemem w poprzedniej rucie dookoła. Stało się jak na mitycznym żaglowcu, który zatonął, gdyż zapałki nie zostały odłożone na właściwe miejsce… A dalsze pisanie o odwadze, umiejętności rezygnacji, smutku, pechu itd. jest już tylko konsekwencją praprzyczyny.
Szkoda, że obecny udział Zbigniewa w regatach ograniczył się jedynie do … przekroczenia linii startu jako pierwszy! I nie ważne, że jako falstart!!!
Wydaje mi sie że znalezienie sponsora w Polsce na taką imprezę jest równie trudne jak samo opłynięcie ziemi. Naprawdę drogi kolego zbędne są twoje filozofie i wymądrzanie się. Najlepiej jest siedzieć w ciepłym domku przy komputerze i krytykować. W sprawie Gutka na tym forum nikt nikomu nie musi nic udowadniać więc daruj sobie kolego bo każdy ma już o Nim zdanie wyrobione. Jeżeli czujesz sie przez Gutka skompromitowany to twoje ego musi być zabójcze!!! Zrób to co On chociaż w małej części a wtedy sie wymądrzaj.
Dobrze widać, że ledwie wiesz o czym piszesz. Tyle, że Ty nie potrzebujesz wiedzieć – i tak masz frajdę z tego co robisz, prawda?
Ferowanie wyroków bez odpowiedniej wiedzy staje się u nas powoli najpopularniejszym sportem – wszytko jedno czy o lądowaniu we mgle, czy o usterce autopilota – ważne, żeby głośno, anonimowo, bezczelnie i żeby zostawić wyczuwalny smrodek.
Medal dla incognito! Dobry w tym jest!
(Przepraszam Milkę i czytelników bloga za off-topic.)
Szanowni adwersarze, Johnny i Mariusz (O), ja rozpoczynając swoje rejsy (amatorskie bez sponsora), wypływam z dwoma sprawnymi i przetestowanymi autopilotami – zawsze! A teraz potrafię sobie wyobrazić moment w którym Gutek wyjaśnia sponsorowi przyczynę swojego ostatecznego falstartu.
Sugeruję ciut rozważniej ferować oceny innych dyskutantów na forum, tym bardziej, że te oceny są …zbędnymi. Proponuję ciut merytoryczności w Waszych wypowiedziach i radzę zrezygnować z postawy „obrońców za wszelką cenę”. To czas pokaże, jaki wpływ będzie miało obecne wycofanie z regat, a zwłaszcza jego powody, na przyszłe pozyskanie sponsorów przez ZG do kolejny regat? I to jest największą konsekwencją obecnej porażki.
Piszę to zerkając na zdjęcie Gutka z jego osobistym podpisem, otrzymanym od wymienionego po poprzednich regatach :-)
I tak bardzo Gutkowi zazdrościsz, że musisz krytykować (wg ciebie merytorycznie). Po prostu uważasz, że twoje posty będą kijem w mrowisko próbując leczyć swoje kompleksy. Żyj sobie w swoim świecie. Tutaj praktycznie nikt sie z toba niezgadza.
Johnny, wyhamuj, mając 55+ lat, a precyzyjniej 60-, nie mam czego zazdrościć ZG, zwłaszcza, że pamiętam co robiłem, co robię i co planuję robić w żeglarstwie… Jestem usatysfakcjonowany :-) Ale tu nie ma być o m…
Jednak nadal namawiam do merytoryczności wypowiedzi, uwierz, to nie jest trudne. Dyskusja w gronie, które ze wszystkim się zgadza, nie jest dysputą, jest… NIEMERYTORYCZNE :-)
To szkoda, że człowiek o takim „doświadczeniu żeglarskim i życiowym” nie wie co oznacza start w VG :)
Johnny, gdzie mi do VG…. ale wiem kim jest autopilot (nie czym :-) ), z czego się składa, jak działa, ile orientacyjnie waży, co się mu zawdzięcza w żegludze solo po morzu, czy można go wykorzystywać na łódce mieczowej w żegludze śródlądowej – wersję rumplową, na co wtedy należy uważać, jak się go kalibruje i po co, kiedy należy go kalibrować i jak to rozpoznać, czy jest wystarczająco czuły i reaktywny, kiedy jest niepotrzebnie nadreaktywny, jak się zużywa i co w pierwszej kolejności itd
Co do startu w VG i falstartu, sugeruję ponowną i powolną lekturę ze zrozumieniem słowa pisanego! To nie jest trudne :-)
Dziwne, ze jesteś podobno taki super żeglarz, a nawet nie potrafisz odważnie podpisać się chociażby imieniem pod swoimi nędznymi wypocinami…
Zawsze wypływasz z 2-oma pilotami…, hmmm…, tylko gdzie – rejsy po Mazurach, czy palcem po mapie??? chyba tak…
A co do falstartu – było ich pięciu, to żadna ujma, po prostu po latach pływania regatowo – szybki start to jest odruch, każdy chce wypaść jak najlepiej – nie rozumiem o co ten krzyk – zrobili karną pętlę i popłynęli dalej – nie ma to żadnego związku z wyścigiem dookoła globu i nie ma się z czego tłumaczyć sponsorowi. Czy parę lub paręnaście minut zwłoki na trasie która obliczona jest na 80-100 dni ma jakiekolwiek znaczenie????????????????????
kolega pewnie nigdy nie pływał regatowo, skoro nie wie o czym mowa –
Gutek, Świstak – niezależnie od opinii typu „incognito”, jesteśmy z Wami, wiem, że pewnie dziś ta porażka boli, ale co nas nie zabije to nas wzmocni.. ;-)
do zobaczenia w Polsce :-) Bogna
Boja, Szanowna Kobieto, sugeruję powstrzymać się od niestosownych określeń i wybrać merytoryczną formę dyskusji. Naprawdę są lepsi w gojeniu przez internet :-)
Po to stworzono możliwość anonimowej wypowiedzi, z której też korzystasz, aby ci którzy z różnych względów nie chcą / nie mogą, mogli być incognito. Oczywiście Autorka bloga ma możliwość zablokowania wypowiedzi wszystkich anonimowych lub wybranych.
Co do mojej opinii na temat falstartu (na starcie) proponuje ponowną lekturę…
O tym czym jest autopilot w morskiej żegludze solo, zwłaszcza regatowej, może sensownie się wypowiedzieć jedynie ten, kto żeglował solo przez czas dłuższy od okresu wytrzymałości bez snu, a w okresie krótszym, gdy używał spinakera / genakera.
Nie przypadkowo samotnicy swoim autopilotom nadają nazwy, personifikują (też Gutek), itd.
Autopilot to nie lornetka, to nie telefon satelitarny, nie gps. Na Enerdze miał pracować CZYNNIE prawie non-stop przez 100 dni! Pracował 10 i prozaicznie uniemożliwił dalszą żeglugę.
Wracam do: wyobraźni i przewidywań przed startowych.
Ty naprawde jesteś aż tak ograniczony ? Czy tylko udajesz ?
Myśłisz że ktoś kto ma zamiar spedzić 3 msc na oceanie nonstop wypłynie z portu bez sprawdzenia takielunku i elektroniki na jachcie ? Żal d…. jak sie patrzy na twoje wypowiedzi. A sam domagasz się merytoryki.
Mam jedno pytanie do Ciebie – Czy spędziłeś kiedy kolwiek przynajmniej 5 dni na jachcie solo w warunkach mroskich płynąc non stop?
Nazywam się Marek Gałkiewicz. To tak dla formalności.
Nie zacietrzewiam się i nie jestem wiernopoddańczy…
Panie Incognito.
Trochę wyjaśnień. Przyda się, bo choć Milka należy do teamu i uczestniczyła w przygotowaniach, jako prowadzącej tego bloga, ciężko jej chyba komentować takie posty.
Nie jesteśmy amatorami. Ale nie wszystko da się przewidzieć… Tak jak nie da się przewidzieć pływającego kontenera czy urwania kilu.
Ile waży autopilot? Procesor? Pewnie z kilo. Oprócz tego kable – ze 2 kilo. Repetytory? Ze 4 kilo. Czujniki wychylenia kilu? 0,5 kg. Siłowniki sterów – 10 kilo? Końcówki kabli i szyny połączeniowe. Kilo? Coś pominąłem? Aaaa… jeszcze masthead unity… Węglowe. Pewnie 0,5 kg.
Super. A dla bezpieczeństwa zainstalowane 2 równoległe, w pełni odizolowane systemy. Jak małe są szanse , że obydwa ulegną awarii? Małe.
Można oczywiście zainstalować 3. Albo 5. Albo 186. Wtedy szanse , że któryś nie ulegnie awarii są przecież nieporównanie wyższe, prawda?
A kadłub zróbmy ze stali. Węglowy przecież, mimo że lekki – jest zbyt delikatny. Dołóżmy płytę z 10 cm stali na dziobie, żeby nie straszne były growlersy. Maszt niech będzie aluminiowy, a gdyby się złamał, zainstalujmy Gutkowi na pokładzie spawarkę. Przecież umie spawać…
Boże! A jeśli zepsuje się nowa odsalarka? No dobra , w pakiecie naprawczym zostawmy drugą – kompletną. Albo lepiej 3. Albo 5. Albo 186. Albo wyrzućmy odsalarki, bo przecież mogą się zepsuć. Zostawmy mu (3l x 110 dni – dla bezpieczeństwa) 330 litrów wody w plastikowych butelkach. Trochę dużo, ale co tam. Jak to mówią Niemcy „Sicher ist sicher!”
Panie Incognito…
To co robimy w trakcie przygotowań, to kontrolowana ocena ryzyka. NIE DA SIĘ, powtarzam nie da się, przewidzieć wszystkiego. I nie można zabrać ze sobą całej drugiej łódki, bo wtedy szanse na jakikolwiek wynik są równe zeru. A ścigamy się dla wyniku, czyż nie? I tym wynikiem może być również ukończenie regat, co nie wszystkim się udaje…
Gutek nie wypłynąłby do tego wyścigu, gdyby nie był pewien, że wszystko działa. I gdyby team nie miał przekonania , że wszystko działa. I wszystko działało.
Nazywanie nas amatorami jest nieuczciwe i głęboko niesprawiedliwe.
Nie ma Pan racji i tylko Ci , którzy byli blisko przygotowań wiedzą z jak skomplikowaną maszyną przyszło nam się zmierzyć i w jak rekordowym czasie przestawiliśmy ją z trybu „nieregatowego” na tryb „regatowy”. Wzbudziliśmy sympatię i uznanie Francuzów, którzy nie wierzyli, że to jest w ogóle wykonalne…
Może Pan Incognito jest tylko trollem i pewnie więcej takich głosów się pojawi, ale ja wiem swoje i nikt nie odbierze mi dumy z mojej pracy i wkładu w ten projekt. Myślę, że mam poparcie innych członków teamu. Dziękuję koleżanki i koledzy.
Amen „Goły”!!!!!!
„Melon” Tomek Siekierko
Szacun !!!!
i like it!
Witaj Marku.
Dziękuję za Twoją wypowiedź, a zwłaszcza za otwartość i nie odbieram tego jako gest obowiązkowości. Wiem i znam to uczucie, gdy służby techniczne muszą stwierdzić: to mnie (to nam) nie wyszło. Też jestem technokratą. Wrócę do tego później.
Przepraszam, że nie mogę się odwzajemnić upublicznieniem swojego imienia i nazwiska.
Ale jestem przekonany, że upływ czasu …
Merytorycznie: nie chcę rozmawiać na poziomie zanurzonego kontenera i urwanego mocowania blokady kilu. Masztu zapasowego też się nie zabierze, kadłub też nie jest samo uszczelniającym się i tym bardziej samo łatającym. Przy tych elementach autopilot (system) wagowo i objętościowo jest drobiazgiem. Ale istotność tego drobiazgu dorównuje istotności masztu, kila i całego kompletu żagli. Bo pojedyncze żagle są mniej istotnymi elementami do kontynuacji żeglugi. Dalej pominę i nie będę komentował żartobliwych wątków o kadłubie ze stali, aluminiowym maszcie spawanym przez Gutka, o n-tej odsalarce i butelkach wody mineralnej. Zostanę przy ocenie ryzyka i wadze kompletnego jachtu.
Marku pamiętasz kto? na jakim jachcie? kiedy? pozbawił załogę sztućców usuwając je za burtę po oddaniu cum? Tak, na tym poziomie dyskutujmy.
Ocena ryzyka w przypadku zdublowanego układu autopilota to prawdopodobieństwo całkowitej awarii = (1- niezawodność w %)exp2 (czyli do kwadratu).
Tak, to mała wartość ale … no właśnie, a można ją jeszcze zminimalizować kompletem wszystkich elementów wymiennych oraz przewidzeniem możliwości zastosowania zminimalizowanej wersji – uproszczonego systemu autopilota… Ten wywód zakończę stwierdzeniem: autopilot jest wagowo drobiazgiem, z ważnością w żegludze solo bezkonkurencyjną i musi być przez żeglarza konstrukcją do samodzielnej naprawy prawie w każdych warunkach pogodowych. To jest właściwa ocena ryzyka.
I na koniec, będzie wybitnie kąśliwie: Gutek dał radę samodzielnie i na fali zacerować sobie głowę na żywca, a nie dał rady bezdusznemu (mimo wszystko) autopilotowi! Współczuję Wam przy raportowaniu przyczyn sponsorowi.
Doceniam Wasz trud i zaangażowanie. Ale tu i teraz Was chwalących, Wam współczujących i Wam gratulujących jest sporo i nie widzę potrzeby aby też to Wam okazywać. Istotniejsze dla technokratów jest wyciąganie wniosków ze swoich i innych błędów, porażek, pomyłek i … nieprzewidzianego pecha.
Z poważaniem.
PS
Do Pawła w odpowiedzi na Jego sprytne WYZWANIE: nie życzę Tobie aby ktoś zadał Ci publiczne pytanie: „czy przestałeś zdradzać żonę”? Identyczna metoda jak Twoja :-)
Panie incognito proponuje zmienić nick np na „Najmadrzejszy” albo „Wszechwiedzący” albo „Oceniacz ryzyka” albo „Specjalista od autopilota” albo „Anonimowy najlepszy żeglarz w Polsce” etc :D :D :D Bedzie nam łatwiej pomijać w czytaniu długie, tylko istotne dla ciebie wywody i filozofie. A co do merytoryki tych wypowiedzi to wydaje mi się że patent robileś we wakacje na mazurach i wcale nie masz tyle lat ile napisałeś, ty dalej sobie sprawy nie zdajesz co to jest wystartować w VG. Powodzenia w życiu!!!
Panie Incognito.
Doceniam chłodny( tzn. bez zbędnych emocji) ton tego posta. Ja tez wolę dyskusję na argumenty niż obrzucanie się inwektywami.
Może to, co pisałem wcześniej, było i żartobliwe, ale w pełni oddawało sens mojej myśli…
Do Pana to jednak nie trafia, czyż nie?
Więc powtórzę…
NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ WSZYSTKIEGO.
Jak pan słusznie zauważył, nie da się zabrać ze sobą masztu. Ani kadłuba.
Autopilot jest taką samą częścią tej maszyny co masz i kadłub. Dlaczego Pan go traktuje inaczej. Z powodu wagi?
Dlaczego kadłuby są z węgla? Z powodu wagi.
Dlaczego maszty są z węgla? Z powodu wagi.
Dlaczego na pokładzie jest odsalarka? Z powodu wagi.
Dlaczego są zastosowane kable lotnicze? Z powodu wagi.
Czy mam wymieniać dalej?
Waga.
Lekka łódka płynie szybciej niż ciężka. Walczymy o każde 100 gram. Więc nie zamontujemy 3 równoległych pilotów bo to waży a prawdopodobieństwo uszkodzenia dwóch jest niskie (niestety tutaj się to stało).
Przykład który pan podaje (ten ze sztućcami) – jest akurat jak kula w płot. Po pierwsze troszkę inaczej jest jak się płynie etap można zgodnie z przepisami zatrzymać się i naprawić (a nie pełne kółko), po drugie – to był jacht załogowy! A na takiej łódce jest kilku desygnowanych sterników!
Tu, załogą były co najwyżej autopiloty.
Co do możliwości naprawienia autopilotów w warunkach morskich.
Oczywiście, można próbować. I to robiliśmy. Kilkanaście osób po dwóch stronach oceanu pracowało nad problemem dzień i noc…nie mówiąc o Gutku, który oprócz płynięcia, (praktycznie bez autopilota) spełniał kolejne polecenia i testował dziesiątki set-upów i podłączeń, eliminując kolejne, potencjalne źródła problemu.
Przypomina mi się Apollo 13 i walka z filtrami CO2…
Urządzenia w obecnej dobie są jednak tak skomplikowane, że czasami wiedza i najlepsze chęci nie wystarczają. W regatach etapowych, przypływa się na metę etapu, demontuje takie coś, zanosi do serwisu i poddaje szczegółowej analizie. Tutaj raczej nie można tego zrobić. „No assistance”.
Padają również głosy „Czemu nie zastosowano jakiegoś prostszego autopilota? ”
Jakiego? Rumplowego?!
Po pierwsze, nie ma rumpla :)
Po drugie… ponieważ takie autopiloty się nie sprawdzają. We flocie Mini nazywało się „dziesięciosekundowymi” . Dlaczego? Bo po 10 sekundach następowała wywózka… Służyły tylko i wyłącznie do zastępowania sternika , gdy musiał skoczyć na chwilę pod pokład. I nie pomagało ustawianie czasu reakcji na maksimum. Wywalały się zawsze.
Taki pilot nie poprowadzi łódki, kiedy jedzie ona 25 węzłów z fali na asymetryku. „Chińszczyzna” murowana.
Po co je wiec instalować i wozić ze sobą? Bo lekkie?
Zamiast tego jest autopilot, który ma zapakowane algorytmy „uczące się” fali i zachowania jachtu. Niestety, bardzo skomplikowany. I czasem, niezmiernie rzadko, ulega awarii.
Tak jak maszt, kil, komputer, silnik samochodu czy lokówka.
W odpowiedzi na NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ WSZYSTKIEGO.
Kiedy jacht sprawny nautycznie może zostać zmuszony do wycofania się z regat i przyczyny tego będą trudne do zapobieżenia? :
– w wyniku poważnej choroby żeglarza lub znacznych ran powstałych w wypadku,
– w wyniku uderzenie pioruna po całkowitej lub znacznej utracie elektroniki i układów zasilania,
– po całkowitej utracie źródeł wytwarzania energii elektrycznej (kolejne awarie) i całkowitym rozładowaniu baterii akumulatorowych.
To są przykłady, może nie wyczerpują wszystkich rozważanych pewnie przez zespół scenariuszy przy ocenie ryzyka i potrzebie niezawodności jachtu.
Czy do tej grypy można zaliczyć nie usuniętą awarię zdublowanego autopilota? W skutkach tak, ale nie w przewidywalności i nie w trudności zapobieżenia takiej awarii.
Okoliczności potwierdzające zaistnienie błędu nie docenienia ryzyka awarii autopilotów:
– wczesność awarii, już po 10-ciu dniach przy oczekiwanej żywotności min 100 dni,
– nie wystąpienie długotrwałej oraz intensywnej eksploatacji autopilotów,
– brak ekstremalnych warunków pogodowy, a wraz z nimi ekstremalnych obciążeń powstających na układach mechanicznych autopilotów,
Autopilot będąc elementem z klasy najniezbędniejszych urządzeń na jachcie w regatach solo, powinien swoją łączną niezawodnością (niezawodność + samodzielne możliwości naprawcze) przewyższać łączną niezawodność całego systemu wytwarzania, gromadzenia i zasilania energetycznego. Inaczej ujmując, autopilot może stać się martwym jedynie w przypadku całkowitej i nieodwracalnej awarii zasilania elektrycznego.
Taki stopień niezawodności łącznej zdublowanego systemu autopilotów uzyska się przez dodatkowe zabranie wszelkich części do wymiany, opanowanie umiejętności ich wymiany, wprowadzenie przez wytwórcę ewentualnych zmian konstrukcyjnych umożliwiających np. łatwą wymianę płyty głównej – bez lutowania, bez niszczenia zamocowań jednorazowych itd. Dodatkowo opanowanie przez użytkownika umiejętności diagnostycznych i montażowych autopilotów. Cel: opanowanie wiedzy i umiejętności umożliwiających dokonanie wszelkich napraw przy autopilocie w warunkach samotnej żeglugi regatowej.
Co do awarii Apollo 13 (z wypiekami oczekiwałem w owym czasie na każdy strzęp informacji w TV i w radio), hmmm … wtedy jednak odniesiono nie bywały sukces – prymitywne filtry CO2 zadziałały! Nie ośmielę się tego wycofania – powrotu porównać, z powrotem Energy do portu, po wycofaniu się z regat w wyniku awarii autopilotów. Sugeruję rozważniejsze porównania, aby nie narażać się na śmieszność. Bądźmy technokratami, a nie specjalistami PR :-)
O pilocie rumplowym wspominałem nie w kontekście Energy, tylko w kontekście łódki mieczowej na śródlądzie, oraz w @ nie do Ciebie – inny wątek :-)
Znów kąśliwie: na 6 jachtów wycofanych pięć było niesprawnych nautycznie do regat.
W historii najważniejszych regat solo, przypadek Energy nie jest odosobniony ale cholernie nie medialny…
Pozdrawiam.
Johnny,
za powodzenie w życiu dziękuję. Tego nigdy za wiele :-)
Na pewno, w żadnym z licznych egzaminów żeglarskich i około żeglarskich nie byłeś moim egzaminatorem :-)
Po raz któryś, proponuję merytoryczną dyskusję, a nie jedynie insynuacje.
Nadal pozdrawiam.
Panie Incognito.
Widzę, ze pan już wydał wyrok… Szkoda.
Mimo wszystko chciałbym odpowiedzieć na tak wnikliwą i drobiazgowa analizę naszego (teamu, producenta autopilota, elektroników) dania ciała…
– wczesność awarii, już po 10-ciu dniach przy oczekiwanej żywotności min 100 dni,
Czy gdyby się zepsuł po powiedzmy 78 dniach – to by Pana zadowoliło? Lub gdyby zepsuł się po pierwszym to nasza wina byłaby większa?
– nie wystąpienie długotrwałej oraz intensywnej eksploatacji autopilotów,
A skąd pan to wie? Że nie wystąpiły takie warunki? Był pan z Gutkiem na jachcie? W tych regatach? Muszę zapytać Gutka….
Co Pan uważa za intensywną i długotrwałą? Jak popracuje 10 minut to jest krótkotrwała? A jak 2 dni bez przerwy, to jaka? A 5? Średniotrwała? IMOCA tym różni się od innych jachtów, ze jest zbudowana do regat. Wyłącznie do regat. Występują tam ekstremalne siły działające na każdy element jachtu. Na autopilota również – pośrednio i bezpośrednio. Jak wieje 37 węzłów (a takie warunki były – proszę nie wierzyć w mapki pogodowe na stronie regat) i łódka gna 27 węzłów, to każde spadnięcie z fali – jest jak spadniecie na beton. Elektronika tez dostaje w kość. Nie wierzy Pan? A niech pan przyłoży z pięści w swojego laptopa… Nic się nie stało? Gratuluję. Ma pan dobry sprzęt! A teraz proszę to powtórzyć 500 razy. Oj. Zepsuło się?
– brak ekstremalnych warunków pogodowy, a wraz z nimi ekstremalnych obciążeń powstających na układach mechanicznych autopilotów,
Ekstremalne warunki zaczynają się dla tej łódki bardzo nisko na skali wiatrowej. Jest w stanie przetrwać prawie wszystko , ale do czasu.
Co do porównania z Apollo 13 – to dotyczyło ono wyłącznie sytuacji w jakiej znalazł się Gutek. Kiedy zmęczona załoga (w tym wypadku Gutek) wznosi się na wyżyny, by uratować statek i siebie.
Gdyby jak Pan woli autopilot wykazał się większą niezawodnością (jakieś 50 – 60 dni) to moglibyśmy mieć dokładnie taką samą sytuację. Gdzieś w sztormie przed Hornem – gdzie nie dociera szybko żaden statek ani śmigłowiec, bez autopilota, pozwalającego na chwilkę wytchnienia. Taki scenariusz byłby bardziej ciekawy?
Ależ to by była „piękna katastrofa”!
Cieszę się więc, tak naprawdę, ze ta awaria miała miejsce w momencie, w którym można jakoś dopłynąć do brzegu. Obojętnie jakiego. No, poza może Argentyną…
Panie Marku,
o wydanym przeze mnie wyroku napiszę później.
Jak piszę: „wczesność awarii, już po 10-ciu dniach przy oczekiwanej żywotności min 100 dni”, to oczywistym jest, że „po powiedzmy 78 dniach – to by” mnie nie „zadowoliło”. Rozmawiajmy – piszmy, a nie droczmy się. Tak, autopiloty powinny się zepsuć podczas testów lub prób morskich, a w trakcie regat mimo tak znikomego prawdopodobieństwa zajścia awarii, powinna ona zostać usunięta na pokładzie rękoma Gutka, przy ewentualnym wsparciu instruktażowym z lądu.
Jednak nie traktuje mnie Pan poważnie, ma Pan prawo, nie to jest moim cele. >>> Trudne warunki przy 37w, oczywiście występują. Ale jak Pan określa warunki 50w.. , 60w… , 70w… STOP. A takie prędkości wiatrów miałem na uwadze – czyli to, gdy zaczyna się walka o życie, a nie bardzo szybka żegluga. Gdy kotłowanina fal zmusza do znacznego spowolnienia w żegludze wypornościowej. Mapki pogody na stronie regat – też mnie to nie urazi, korzystam z bardziej szczegółowych :-) Udostępnić listę? Nie dyskutujmy też o „większej niezawodności (jakieś 50 – 60 dni)” – napisałem wcześniej i powyżej „min 100” :-)
Pana barwny opis efektów i przeciążeń związanych z żeglugą w ślizgu na fali, tym bardziej uzasadniał potraktowanie ze szczególną wręcz przesadną dbałością ten element wyposażenia – pisałem o tym w poście do Autorki bloga o h1111. Zapraszam do jego lektury. Awaria nie nastąpiła w wyniku zadziałania siły wyższej i zbiegu nieprzewidywalnych sił żywiołów morskich.
Teraz o moim „wyrokowaniu”: stawiam tezę, że błędem było (nawet przy znikomym prawdopodobieństwie zajścia awarii), że nie zabezpieczono WSZELKICH możliwości, samodzielnej naprawy autopilotów na pokładzie Energy przez Gutka, w sposób SKUTECZNY. Nie tak jak z przypadkowych materiałów i elementów, nastąpiło to na pokładzie Apollo 13, dzięki niebywałej kreatywności zespołu w Huston.
„Halo Huston, mamy problem…”
Panie Marku, wierzę, wręcz mam całkowite przekonanie, że w nie odległym czasie, będziemy mieli możliwość twarzą w twarz wymienić własne opinie i przekonania.
Dziękuję, pozdrawiam, z poważaniem.
Gościu,
Podchodząc do sprawy czysto rozumowo, na chłodno – może i coś w tym co piszesz jest. W końcu coś zawiodło, coś mogło być z pewnością zrobione lepiej. Coś, przez co Gutek zmuszony był się wycofać. Myślę, że czas na analizy i rozliczenia przyjdzie i z pewnością Gutek będzie jednym z najbardziej zainteresowanych wyjaśnieniem przyczyn i znalezieniem rozwiązania na przyszłość.
Piszesz że szukasz tutaj merytorycznej dyskusji.
Nie wiem czy zastanawiałeś się jakie uczucia i emocje tutaj dzisiaj panują? I czy w związku z tym ludzie mają w tym momencie ochotę na szukanie winnego i merytoryczne tzw. konstruktywne dyskusje?
Twoje wpisy niewątpliwie świadczą o twoim zaangażowaniu – szanuje to. A co gdybyś bardziej postarał się ludzi zrozumieć a mniej im sugerował czy doradzał? Obiecuje ci że w pewnym momencie i twój głos zostałby odebrany i wysłuchany zgodnie z twoimi intencjami.
A teraz uważaj – WYZWANIE: jeżeli choć w jakiejś części uważasz że to co napisałem ma sens, to powstrzymaj się i nie odpowiadaj mi na ten post.
Pozdrawiam,
Paweł
smutno
Czapki z głów koledzy!!!!
Gutek, masz racje, „Odwaga nie polega jedynie na tym, żeby walczyć, ale też na tym, żeby wiedzieć, kiedy przestać”.
Dla nas wszystkich i tak jesteś wielki…..;-))))
pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za start za 4 lata ;-)
Szacunek i szacunek i jeszcze raz szacunek dla całego teamu brzegowego i Gutka ! Dzięki zdjęciom udostępnianym można było zauważyć ile pracy włożyliście w przygotowanie tego wszystkiego !!! zgadzam się z Boją – “Odwaga nie polega jedynie na tym, żeby walczyć, ale też na tym, żeby wiedzieć, kiedy przestać” – Życie jest największym darem – i nie można występować przeciwko niemu w imię usatysfakcjonowania chociażby Pana Incognito.
Nie da się nigdy przewidzieć wszystkiego.
Jeszcze raz ogromny SZACUNEK DLA PANA MARKA GAŁKIEWICZA, GUTKA, PANI ELIZY GUTKOWSKIEJ I CAŁEGO TEAMU !!!
Również pozdrawiam serdecznie i też trzymam kciuki za 4 lata,
Gutek, nie ma co przepraszać. Pokazałeś klasę, dla wielu osób jesteś powodem do dumy.
Zakwalifikowałeś się do elity świata żeglarskiego i już z niej nie wyjdziesz. Daj znać kiedy będziesz lądował w stolicy. Przygotujemy ci godne powitanie :)