Milka Jung: Jakie były ostatnie mile i cały dzisiejszy dzień?
Zbigniew Gutkowski: Po raz pierwszy poczułem się trochę zmęczony, bo miał być półwiatr, ale obróciło, więc była halsówka, musiałem ostrzyć, udało się bez żadnych zwrotów, ale wiatr był bardzo duży i przepotężna fala, więc bałem się że na samym końcu coś się stanie z łódką, ale udało się i dojechałem. Na jakieś 3-4 mile przed Kapsztadem okazało się, że nie ma tu wiatru, ja na całe szczęście wiedziałem, że może tak być ze względu na wysokie skały i pojechałem bardzo mocno naokoło. Musiałem się rozrefować, bo ostatnie 12 godzin jechałem tylko na 3 refie, bez foka, bo miałem ponad 50 węzłów wiatru i ośmiometrową falę z boku, także napędu było wystarczająco. Więc najpierw się rozrefowałem, potem wchodząc do portu znowu musiałem refować żagle bo był szkwał 30 węzłów a ja jechałem już na pełnym zestawie więc trochę się zmęczyłem tymi wszystkimi ćwiczeniami, tym bardziej, że wszystko odbywało się tak naprawdę po zachodzie słońca. Ale ogólnie rejs mnie nie zmęczył, mogę tak pływać, tylko muszę mieć motywację. bo jak już nie mam motywacji to mi się nie chce.
MJ: A co jest dla ciebie największą motywacją?
ZG: Konkurencja. Największą motywacją jest to, że można z kimś wygrać. To jest fajne.
MJ: Z czego się najbardziej cieszysz kiedy już stoisz dwoma nogami na lądzie?
ZG: Przede wszystkim z tego, że jestem cały i że łódka wytrzymała, bo chwilami miałem pewne obawy.
MJ: Jak będziesz świętował dzisiejszy wieczór?
ZG: Idę zaraz spać, bo tak naprawdę nie spałem 2 dni bo się dało, nie dlatego że nie chciałem albo nie mogłem ale się nie dało, tak rzucało, że raz byłem na materacu, raz pod sufitem a w połowie lotu mnie obracało, więc nie było warunków.
To była krótka rozmowa, bo telefony się urywały, ale raz jeszcze – GUTEK, GRATULACJE!!!