Witam. Sytuacja jaka jest – wiecie z dzisiejszych informacji oraz nagrań. Na szczęście sztorm się skończył, Gutek miał szansę trochę odespać, choć trudno mówić, że w kilka godzin przerywanego snu da się odespać sześć dni. Jak sam twierdzi, psychicznie kosztowało go to dużo. W trakcie „dziobnięcia” w falę z jachtu wyrwało lewą przednią stójkę relingu, dał radę zakleić dziurę, mówi, że dość szczelnie. (Mówił też, że surfing w dół fali to ponad 25 węzłów prędkości jachtu.) Z teoretycznej możliwości zatrzymania się na wyspach Kerguelena nie chce korzystać, bo nie ma tam portu ani osłony – kiedy Bernard Stamm w ostatnim Vendee Globe tam zaparkował, wysztrandowało go na brzeg i był to koniec wyścigu.
Dlatego Gutek chce jechać dalej. Do Australii nie jest tak daleko, a łatwiej tam dowieźć części i dojechać gdyby trzeba było. Na razie zespół brzegowy Operon Racing pomimo świątecznej przerwy w firmie NKE skontaktował się z szefostwem (co nie było łatwe, bo we Francji przerwa świąteczna trwa do 6 stycznia) i wszyscy pracują nad rozwiązaniem problemu.
Autopilot NKE działa, ale nie zawsze, i wyłącza się bez uprzedzenia, nie ma żadnego komunikatu typu „error”, tylko łódka odjeżdża. Kiedy warunki są lżejsze, a więc mniejsze siły i słabszy wiatr, tych problemów jest mniej i to pozwoliło Gutkowi odetchnąć po sztormie. Drugi, zapasowy autopilot jest tylko kompasowy, czyli można mu wklepać kurs i on się go będzie trzymał bez względu na zmiany wiatru, a wiatr odkręca po 40-50 stopni i tu jest problem, tym bardziej przy fali która ma 10 metrów – nie da się jechać na kompasie. Właśnie ze względu na fale Gutek mówi, że nie można bardzo zwolnić, trzeba jechać szybko, bo inaczej się nie da, rzuca nie do wytrzymania, a to też generuje dodatkowe obciążenia.
Póki co czołówka płynie w miarę w grupie, a z tyłu jest jeszcze CSM, więc w razie czego można liczyć na asystę. Gutek w miarę możliwości i warunków pogodowych chce ukończyć etap i dojechać do Wellington, co powinno się udać. Na razie przebiegi dobowe ma powyżej 250 Mm, a wiatr z dobrej strony. Nam pozostaje trzymać kciuki.
Mogę jeszcze dodać, że Hatfield też nie ma łatwo, fala go przyłożyła do wody bez awarii autopilota, a sam Derek nie śpi, bo obawia się tego, co mogłoby się stać, gdyby pilot wysiadł. Przeszedł też całkiem blisko dwóch orek – zabawiały się na falach.