Prawie połowa drogi

Wyjście z Fortalezy - fot. Maciek "Świstak" Marczewski / Operon Racing

W nocy naszego czasu udało się dodzwonić na pokład. Kapitan spożywał właśnie strogonowa – mówił, że po dodaniu różnych przypraw, które nagromadziły się na pokładzie jachtu w trakcie rejsu ulubione danie jest jeszcze lepsze. Chociaż w warunkach tropikalnych najlepiej wchodzi woda, ewentualnie suszone owoce. Zastanawiał się też, czy nutellę, która w słoiku przybrała konsystencję rzadkiego budyniu, da się zjeść mimo wszystko. Dało się.
Korek na pokładzie sprawdza się dobrze – nawet trochę izoluje, chociaż trzeba by mieć jakieś porównawcze temperatury z innych jachtów, żeby stwierdzić, ile daje. Okazało się jednak, że kolor czerwony nagrzewa się intensywnie i trudno po pokładzie chodzić na bosaka. Na szczęście kokpit jest biały.
Prędkości chwilowe nawet do 24 węzłów, przy małym genakerze i grocie na 1 lub 2 refach – nie najgorzej. Wiało z baksztagu, ale fala półwiatrowa, więc postanowił nie szarżować z większymi żaglami.
Główne zajęcia  to usuwanie ryb latających z pokładu. Ewentualnie pasjans. Ponieważ czasu sporo, kuszą Gutka różne drobne naprawy, ale postanowił się pilnować bardzo z tymi działaniami, żeby nie przedobrzyć. Zawsze można jakąś śrubkę dokręcić za mocno albo zepsuć coś innego – nawet jak się chce naprawić.
Poniżej nagranie, trochę dłuższe niż to na stronie głównej. Następna rozmowa prawdopodobnie w sobotę w nocy.
GUTEK 28.04.2011 W POŁOWIE DROGI