tak to wygląda …
póki co chłopaki starają się wykombinować, jak to naprawić i zorganizować wszystko na tyle, żeby jak Gutek dojedzie można było od razu naprawiać;
stało się to się stało – ale powtarzając za Gutkiem, lepiej teraz niż w następnym etapie;
A jednak pod wiatr:)
Analizując pogodę to dobrze trafił z wiatrem:) Tak więc ładnie na pełnym kursie dopłynie szybko to Ch… przygotować szampany:D
12,3 w. i ok. 100 mil do mety. W nocy powinien być na miejscu. Szybki odcinek!
jak myślicie, czy na to i poprzednie pęknięcie bukszprytu wpływ mogła mieć wysoka temperatura? dla mnie to nie do pomyślenia żeby podczas 1 etapu bukszpryt pękł dwa razy. przecież w poprzednich etapach był o wiele bardziej obciążany tak jak i reszta kadłuba ‚Babci”.
ten etap od poprzednich różnił się nieprzeciętnie wysokimi temp. wszyscy żeglarze na nie narzekali, więc i „Babci” mogła się ona nie spodobać.
najważniejsze w tym wszystkim jednak jest to, że jest szansa aby do kolejnego etapu solidnie przygotować ‚dziubek’.
Pozdrawiam
po
temperatury w tym zakresie o ktorym wspominasz nie maja kompletnie znaczenia.
Nowy bukszpryt czeka juz na przybycie Gutka. Fachowcy tez czekaja i maja caly tydzien na montaz. Nowy bukszpryt powinien byc taki jak na „Pingwinie”, ktory nie odpada i sie nie zgina (jak przyslowiowy dziob pingwina ). Powinien byc mocny jak …bukszpryt !!! Pozdrowienia dla fachowcow !
Nowy bukszpryt-oraz materialy do jego zamocowania juz czekaja w Charleston na przybycie Gutka. Fachowcy maja caly tydzien na jego zamocowanie. Bukszpryt bedzie mocniejszy niz ten co sam odpadl przy ladnej pogodzie iprz zalozonym malym ganakerze. Pawda to -czy falsz ???
nie jestem w Charleston,wiec trudno odpowiedziec na pierwsza czesc pytania.
co do drugiej,to pewnikiem „okres gwarancji” dla bukszprytu skonczyl sie i po prostu „sam odpadl”;)
Greg ma w czesci racje /oczywiscie,to moja opinia/ co do odkrywania kola na nowo.
W/g mnie przyczyny uszkodzenia bukszprytu nalezy szukac juz od momentu,kiedy przestal wlasciwie pracowac orginalny autopilot i jacht oral dziobem.Dopelnieniem reszty bylo plywajace drzewo.W jednym i drugim przypadku najczesciej leca maszty,a jesli nie ,to obciazenie na elementy wiazace maszt- kadlub jest tak duze,ze „pozostawia”slady.
Nic nowego,ale tytulem wstepu.
Oczywiscie wskazane jest przegladniecie porzadne wszystkich tych elementow i ewentualna naprawa.
Jesli chodzi o bukszpryt; ponowne zlamanie przy dziobie potwierdza wczesniejsze zmeczenie materialu.Jak juz zostalo powiedziane,nie mogl sie zlamac w tym samym miejscu,ze wzgledu na swieza naprawe, po ktorej obciazenie przenioslo sie max.do tylu.
Odcinek naprawiony byl zbyt sztywny,by rozlozyc obciazenia zginajace „rownomiernie”.
W mojej ocenie bukszpryt powinien byc odtworzony taki sam/ na bazie starego/,ale na calej dlugosci /z kompozytem trzeba wjechac od dolu rowniez na dziob/.
Zachowujac pianke Airex’u i wiekszosc laminatu sugerowalbym/a to latwo zapytac fachowcow w Charleston,dla upewnienia sie/ nowe warstwy maty weglowej przelozyc kevlarem.Kevlar lepiej „znosi „giecie.Watersztagi takie same jak orginalne,ale bez przesady z jakims naciaganiem,przeginaniem.Po prostu dlugosc „neutralna”,czyli w teorii sprawiajaca,ze pod obciazeniem bukszpryt sie prawie nie ugina.Ewentualnie watersztagi/o ile warunki pozwola/sztywne z preta /rod/.
Nie wynajdować koła na nowo, tylko skopiować to co mają inni na swoich Eco. Już można nad tym pracować.
Zgadzam się z jackiem. Laminowanie to tylko kosmetyka najważniejszy jest sposób wykonania bukszprytu i jego solidne zamocowanie.
Co do materiału to padły propozycje żeby wykonać go ze stali… Wg mnie i sądze że spora ilość ludz która zetchneła sie kiedyś z materiałoznastwem i wytrzymałoscią materiałów stwierdzi że jest to pomysł dobry ale sprawę komplikuje waga stali. Stal ma bardzo dobre właściwości mechaniczne na ściskanie, rozciąganie i ścinanie ale jak wyzej wspomniałem jego wadą jest waga co komplikuje sprawę. Oczywiście rozwiązaniem dla stali jest odchudzenie do granic takiej konstrukcji z tego właśnie materiału a to wiąże się z zastosowaniem odpowiednich profili stalowych i wyliczeniami konstruktorskimi aby przy jak najmniejszej wadze uzyskać jak największa wytrzymałość. I tu pojawia się pytanie: po co tak komplikowac?
Od jakiegos czasu upowszechnia się w żeglarstwie materiał który jest laminatem tylko, że jako zbrojenia używamy tam włókna węglowego i to wiedza chyba wszyscy choć trochę wtajemniczeni żeglarze;) Jest to materiał bardzo wytrzymały a przy okazji bardzo bardzo lekki… Dużo lżejszy od stali a właściwości mechaniczne wykazuje porównywalne. Jego jedyna wadą jest anizotropowość ale można ja zniwelować w znacznym stopniu wkładając coś do środka bukszprytu (konstrukcja przesztywniająca np ze sklejki badz małej ilości stali). Mysle że zrobienie takiej rzeczy z włokna weglowego nie bedzie jakoś strasznie trudne dla teamu operona…
Pozostaje tylko kwestia mocowania… nie znam konstrukci operona i nie wiem jak wygląda połaczenie burt z pokładem ale jedno jest pewne przy projektowaniu nowego bukszprytu- musi byc dość znacznie wpuszczony w pokład, tzn cześć która bedzie przytwierdzona do jachtu musi być znaczne dłuższa od tej wystjącej czyli bukszprytu. Wiadomo jak działa moment „siła razy ramię” tak wiec im dłuższy bukszpryt tym mocowanie dłuższe i solidniejsze. Mam nadzieje że ludzie w operonie poradzą sobie z tym a sam Gutek wygra 5-ty etap na nowym bukszprycie:)
Swoją drogą to trzeba zrobić dokładny przegląd mocowań podwięzi wszystkich want, sztagów i baksztagów bo coś za dużo wypadków zmęczenia materiału …. może to efekt Bermudów. A co do naprawy to laminowanie mimo wszystko wydaje się najprostsze tylko trzeba laminować szeroko razem z kawałkiem burt/dziobu i pokładu.
Gutek już poza Trójkątem Bermudzkim bez – jak widzę- strat. Awarię bukszprytu zaliczam do żeglarskiego ryzyka zdarzającego się wszędzie na trasie. Wracając do Trójkąta (to już ostatnie rozważania na ten temat bo meta blisko) – od 1492 do 2001 roku zdarzyło się na akwenie diabelskim 170 niewyjaśnionych katastrof, zaginięć statków, jachtów i samolotów tudzież innych dziwnych zdarzeń. Oczywiście ogromna większość z nich to ofiary zjawisk opisywanych w uprzednich komentarzach. Takich jak huragany, sztormy, bardzo trudny nawigacyjnie obszar, niedbała nawigacja jak i pewnie nienajlepszy (czasami fatalny) stan techniczny jednostek. Nie sposób opisać w krótkim (mimo wszystko) komentarzu nawet najbardziej ciekawych przypadków – odsyłam do wiadomości na ten temat do internetu – hasło Bermuda Triangle) niemniej mogę się pokusić aby wymienić najbardziej znane teorie. Pierwsza (kolejność jest przypadkowa) teoria głosi, że katastrofy i zjawiska niecodzienne są powodowane przez olbrzymie pokładu metanu zalegającego pod morskim dnem na obszarze wielkich płycizn obejmujących Wysp Bahamskie i Turks and Caicos. Wydobywający się na wskutek ruchów tektonicznych w wielkich ilościach metan powoduje takie rozrzedzenie wody, że pływające jednostki nie potrafią wcielić w życie prawo Archimedesa czyli tracąc naturalną wyporność idą na dno jak przysłowiowy kamień. Z kolei metan wznosząc się nad powierznię morza i dalej w górę tworzy z powietrzem wybuchową mieszankę. Samoloty z tradycyjnym zapłonem lub odrzutowe trafiając na obszar takiej mieszanki powodują jej eksplozję ginąc oczywiście w niej. Druga teoria traktuje obszar Great Bahama Bank zawarty między wyspami Bimini, wyspą Andros, Berry Islands i i północną cześcią głebiny Tongue of the Ocean (głębokość spada nagle z kilkunatu metrów do ponad 1,800 metrów) jak platformę, która w przeszłości służyła jako wielkie lądowisko dla pozaziemskich statków kosmicznych. Pozostałości urządzeń służących do kosmicznej nawigacji, namierzania lądujących statków kosmicznych mają podobno jeszcze działać i to one powodują zakłócenia obecnych instrumentów nawigacyjnych (kompasy, urządzenia elektroniczne). Może to być powodem błędów nawiagacyjnych prowadzących do katastrof (szczególnie w nierzadko tutaj spotykanych sztormach). Wielokrotnie żeglowałem szlakiem Great Bahama Bank w drodze z Bimini do Nassau. Rzeczywiście przez ponad 60 Mm głebokość pod kilem jachtów wahała się w granicach 2,1-2,3 metrów. Natomiast widoczne bez problemów dno pokrywał piasek z leżącymi w dużych ilościach rozgwiazdami. Wyglądało to rzeczywiście jak wielka betonowa (lub skalna) płyta z nasypanym na wierzchu piaskiem. No i ta stała (na odległości kilkudziesięciu mil) głębokość. Trzecia teoria mówi o występujących nad tym akwenem obszarach o innym wymiarze czasoprzestrzeni. Mówi ona (teoria), że towarzyszyła lądowaniom statków z innych światów aby mogły przystosować się do bezpiecznego lądowania. Urządzenia do wytwarzania tej czasoprzestrzeni pracują do dzisiaj (co nie jest niemożliwe biorąc pod uwagę, że np. dzisiejsze atomowe zegary są zaprogramowane na pracę w zasadzie wieczną). Dzisiejsze samoloty wlatujące w taką przestrzeń doznają różnych sensacji ze zniknięciem z ekranów radarowych i przesunięciem w czasie włącznie. Zdaję sobie sprawę, że to tylko teorie i w tych krótkich komentarzach nie mogłem przedstawić wszystkich. Nie wgłębiałem się też w problem niezwykle ważnego do rozważań prądu znanego w Polsce jako Golfsztrom (Gulfstream) lub Prąd Zatokowy. Płynąc z dużą prędkością (do 4 węzłów) przez Cieśninę Florydzką w kierunku NE na pewno jest ważnym powodem wielu niecodziennych zjawisk. Choćby z powodu wielkiej fali która generuje się we wspomnianej cieśninie jeżeli zawieje pasat północno wschodni o prędkości np. 25 węzłów. Na koniec dodam, że 17 kwietnia 1995 roku na bahamskiej wysepce Sandy Cay powstała Karaibska Republika Żeglarska, której jestem dożywotnim prezydentem (Gutek jest między innymi obywatelem Republiki – płynął na katamaranie Warta-Polpharma w 2000 roku na trasie San Salvador-Floryda). Republikę założyło 6 żeglarzy, którzy na pokładzie s/y Solidarity przybyli na Sandy Cay (wysepka oddalona 8 Mm na wschód od Nassau) w tym celu. Od 16 lat obywatele Republiki żeglują po Trókącie Bermudzkim bez ujemnych skutków (może jako krajowcy jesteśmy przez tajemnicze moce Trójkąta traktowani bardziej przychylnie – vide Gutek) aczkolwiek w Karaibskiej Kronice Filmowej z marca 1997 roku jest zarejestrowany wyciąg z dziennika jachtowego Solidarity „jesteśmy w samym środku Trójkąta Bermudzkiego, wczoraj zaczęły się pierwsze cuda – bez śladu zniknęły 2 butelki rumu”. Mam nadzieję, że dobra passa potrwa. Wspomnę jeszcze, że podczas słynnego rejsu jachtem Solidarity w 1995 roku podczas postoju na kotwicy koło wyspy Andros (najbardziej tejemniczej wyspy Bahamów) na opisywanym uprzednio Great Bahama Bank w nocy zauważyłem olbrzymią kulę ognia, która bezgłośnie zapaliła się i zgasła. Być może byłem świadkiem eksplozji uwolnionego z dna morskiego metanu. Czy również wspomniany płomień zgasił czyjeś życie? – nie wiem?
Bez dalszego ciągu
Andrzej W. Piotrowski
Chicago
Bardzo dziękuję za obszerny opis „fenomenu” Trójkąta bermudzkiego. Pozdrowienia dla całej grupy „Republikanów” :) :) :)
I ja się przyłączam -Andrzeju, wielkie dzięki za super teksty! Pozdrawiamy z Charleston!
Nowy kosz dziobowy z bukszprytem połączonym z nim w jedną całość, albo genakerbom solidnie przymocowany do pokładu lub wpuszczony w kadłub Operona.
Niestety niewielka ilość czasu jaka pozostanie na wykonanie naprawy, bedzie sprzyjać jak najprostszym rozwiązaniom.
Mocno wierzę , że wybierzecie optymalnie.
Gutek jest the best !!!
– laminowanie to raczej kosmetyka, istotą takiej awarii i naprawy jest właściwe i pewne podparcie bukszprytu na stewie i burtach na dziobie, oraz zamocowanie watersztagu do kilu i dziobnicy, warto pomyśle o delfiniaku.
To pilne zadanie dla konstruktora… ciekawe czy Babcia Operon jest w stanie „dźwigac” na dziobie dużego genakera przy silnym wietrze?
pozdrawiam i trzymam kciuki
Fatalny pech ale trzeba to naprawic, sadzę ze kolejne laminowanie bukszprytu to zbyt czasochłonna praca a czasu będzie mało. Sądzę ze dobrym rozwiazaniem było by z robienie nowego ze stali nierdzewnej co da mozliwość mocowania w róznych miejscach kadłuba.
Jestem pewien ze Operon jeszcze da radę.
Jak łódki na wodzie wszystko jest mozliwe
POWODZENIA I POMYŚLNYCH WIATRÓW
Andrzej
prawdopodobnie tak właśnie zostanie to rozwiązane; jedynym kłopotem tej opcji jest opracowanie sposobu zamocowania tej konstrukcji do jachtu – ale to się da zrobić
Witam
ja bym ten bukszpryt zrobił tak aby dość sporo tak 2 razy tyle zachodził na pokład w stosunku do tego ile będzie wystawał poza, i przymocował to do podłogi, a pod podłoga duże podkładki tak aby w razie czego nie wyrwał się z mocowań jeśli i podłoga w tych okolicach jest nadwyrężona ….
a z czego będzie wykonany to już kwestia czasu… jeśli jest czas to skonstruować go z włókien, a jak nie to z jednego kawałka stali nierdzewnej myślę, że tak minimum 2 cm, co do grubości niech się ktoś od wytrzymałości stali wypowie …
zdrowia dla Pana Gutka i wytrzymałości dla Operona …
Pozdrawiam T.
Ten wadliwy bukszpryt to najprawdopodobniej zmęczenie materiału które wdało sie w tą akurat część. Łajba Gutka nie jest pierwszej młodości dlatego nie dziwi mnie to wcale bo o ile pamiętam to jacht z 1991r. a w warunkach regatowych jacht poddawany jest wyjątkowo silnym obciążeniom. Pozostaje tylko się cieszyć że złamanie bukszprytu nastąpiło w tym momencie kiedy Gutek jest relatywnie blisko mety i walczy o miejsce które już praktycznie ma “4″. Dlatego szczęście w nieszczęściu dla Gutka. Stopy wody pod kilem! Trzymamy kciuki!
„Babci należy słuchać” :) Ile razy powtarzała , że należy się jej nowy bukszpryt z włókna węglowego? Teraz już ” kryska zapadła i amen” :)
Hmm.. nie dobra wiadomosc. Czyzby bylo to zmeczenie konstrukcji. Lodka jest najstarsza i duzo juz przeplynela. Miejmy nadzieje, ze wystarczy czasu zeby to wszystko naprawic. W ostatnim etapie nikt nie bedzie sie oszczedzal wiec i Gutek tez bedzie musial zeglowac na maxa.
Dokładnie to samo pomyślałem,babcia chyba nam się sypie :/
ah, panie wesie, pan jak cos powiesz to az milo posluchac, a na temat starych, zmeczonych plywaniem lodek to wiemy co nieco. nieprawdaz? ale w tym przypadku nie lodka jest wazna, zreszta sama lodka powoduje fakt, iz zawody zeglarskie (regaty) z zalozenia sa nieuczciwe, bo lodki moga byc starsze, mlodsze, lzejsze, ciezsze, a mozliwosci zroznicowanych rozwiazan konstrukcyjnych prawie nieograniczone.
czasami wlasciwsza nazwa dla regat bylby „konkurs konstruktorow” lub „licytacja sponsorow”, tak jak to mialo miejsce w przypadku ostatniej edycji „america’s cup”.
w zwiazku z powyzszym uwazam, ze miejsce w klasyfikacji generalnej nie zawsze pozwala na wlasciwa ocene dokonan zeglaza, mysle, ze tej uczciwie moga dokonac tylko jego wspolzawodnicy.
gdybym chcial sie wczuc w role jednego z nich mialbym trudny wybor. brad- najmlodsza lodka, lekka, szybka, prowadzi zdecydowanie w klasyfikacji, powinien dostac punkty karne za sprzet ale rownierz udowodnil, ze potrafi ten sprzet maksymalnie wykorzystac, dobra taktyka, w granicach wkalkulowanego, niewielkiego ryzyka, konserwatywny w przypadku posiadanej przewagi-zwyciezca. derek-lodka niewiele wolniejsza od lodki brada, zaczynal regaty z wielkim obciazeniem (w poprzednich regatach pokonany przez horn, zlamany maszt), mysle ze dlatego do czasu pokonania hornu nie zdobyl sie na zaden taktyczny wyskok. potem wstapil w niego nowy duch, wygrana „speed gate” i drugie miejsce w charlston-zwyciezca. chris, startowal jako nowicjusz, jak sam twierdzi ciagle wiele sie uczy, w trecim etapie odrobil niesamowite straty po naprawie grota, konczac etap spektakularnym finiszem, przegrywajac jedynie 40 sec. z gutkiem, dokonal udanego zabiegu dentystycznego, przezyl posuche, jako jedyny zaliczyl po drodze wszystkie mozliwe wyspy, zielonego przyladka, tasmanie, falklandy, tak na prawde mysle, za to wlasnie on czerpie najwieksza przyjemnosc z zeglowania, czyli – zwyciezca.
gutek -stara lajba, troche sie sypie, zdecydowanie najwolniejsza (teoretycznie), powinien dostac krerdyt za sprzet, doskonala taktyka (szybkie odejscie na zachod z new rochelle), momentami niekonwencjonalna (poludniowe podejscie do wellington), trzy kolejne drugie miejsca na podium pomimo niezliczonych przeciwnosci losu, operacja zszycia glowy „na zywca”, akcja drzewo-kil, bukszpryt-sztag-bukszpryt, w miedzyczasie tak juz dla rozrywki chyba – zebra, ciagle plynie, czy wspominalem, ze to jego pierwsze regaty samotnikow(?), jezeli wyplynal po nowe doswiadczenia to na pewno je znalazl – zwyciezca.
rozpisalem sie troche, a chcialem tylko wesowi powiedziec zeby o gutka sie nie martwil, bo gutek chociazby tylko na bomie to i tak do new rochelle doplynie i nie tylko jako zwyciezca ale jako legenda.
na te okolicznosc przyszla mi do glowy mala parafraza galczynskiego, ktora mam nadzieje milosnicy poety mi wybacza.
… ile wzlotow i upadkow,
pekniec, zlaman w miejscach wielu,
i znow upor zeby powstac,
i znow isc i dojsc do celu