Ostatni etap regat Volvo Ocean Race, a jednocześnie całe regaty, wygrała załoga Dongfeng Race Team. Był to naprawdę wyjątkowy finisz i jedyne takie zakończenie VOR w 45-letniej historii tej imprezy. Trzy załogi z równą liczbą punktów wystartowały do walki o wszystko we czwartek, 21 czerwca o godzinie 1400. Zwycięzca zameldował się na mecie w niedzielę, 24 czerwca, o godzinie 1522. Poniżej powtórka startu:
Długo myślałam, komu mogłabym kibicować i kogo obstawiać, gdybym miała naturę hazardzisty. Serce było za Team Brunel (bardzo chciałam, żeby Bouwe Bekking spełnił swoje marzenie). Logika podpowiadała, że będzie to MAPFRE, bo Xabi Fernandez to fachowiec zarówno od walki bezpośredniej na małych jachtach jak i od regat oceanicznych. Wszystkie karty w ręku, plus ogromna odporność psychiczna, świetnie przygotowany, doinwestowany, zmotywowany zespół – statystyczny pewniak. No i Francuzi pod chińską banderą. Fantastyczni żeglarze, którym szło bardzo dobrze w tych regatach, ale zawsze coś stawało pomiędzy nimi a zwycięstwem. To właśnie oni finalnie wygrali, dosłownie o włos, a dokładnie o 16 minut.

fot. Pedro Martinez / Volvo Ocean Race
Co ciekawe, było to pierwsze etapowe zwycięstwo załogi Charlesa Caudreliera, Team Dongfeng (a etapów było 11). Zwycięstwo jedyne w całym wyścigu, ale wraz z sumą punktów decydujące o tym, że puchar po raz drugi powędrował w ręce Francuzów. (Pierwszy raz wygrał go Franck Cammas na Groupamie w roku 2012. Caudrelier był wtedy na pokładzie jako załogant.) Formalnie jednak jest to pierwsze chińskie zwycięstwo w regatach Volvo Ocean Race – bandera jachtu była chińska.
Można by spekulować, że cokolwiek by nie było fajnego – teraz również w żeglarstwie – to i tak zaraz przejmą to Chińczycy. Jednak wydaje mi się, że w tym przypadku triumf jest zdecydowanie francuski, choć bandera inna. Niewątpliwie jednak to zwycięstwo będzie miało ogromny wpływ na żeglarskie wydarzenia w Państwie Środka. Czyli efekt popularyzacji żeglarstwa zostanie osiągnięty, a finalnie o to nam wszystkim chodzi, prawda?
Reaktor Paweł Pochwała (pozdrowienia) twierdzi, że przyszłość tych regat, które już nie będą się nazywały VOR, to i tak Chiny, nawet, jeżeli formalnie najbliższe dwa razy zorganizują je Hiszpanie. (Jeżeli chodzi o przyszłość regat, więcej informacji niebawem.)
Co zdecydowało o zwycięstwie Caudreliera? Ryzyko. Nawigator Dongfeng, Pascal Bidegorry, w sobotę wieczorem zdecydował się pożeglować bliżej lądu, a dalej od innych zawodników, mijając z drugiej strony szereg stref w których żegluga była niedopuszczona. (Na filmie to on płacze po minięciu mety. Pascal w poprzedniej edycji też płakał na mecie, płakał na finałowej konferencji prasowej zespołu również, i za ten brak ukrywania emocji uwielbiam tego faceta.)
„Nie byliśmy w zbyt dobrej pozycji, ale wierzyliśmy, że nasz wybór był dobry i jechaliśmy do przodu” – komentował Caudrelier. „Pozostali nie poszli naszym śladem, ale my wierzyliśmy i wygraliśmy…”. Decyzja dotycząca nietypowego wyboru trasy na początku nie była najszczęśliwsza, bo oznaczała spadek w tabeli. Ale w niedzielę rano, gdy do mety pozostało już mniej niż 100 mil, symulacje pokazywały finisz pierwszej trójki w zaledwie kilkuminutowych odstępach.

Zwycięzca. / Fot. Ainhoa Sanchez / Volvo Ocean Race
„Wiedzieliśmy, że najpierw spadniemy w klasyfikacji, a jeżeli nasza opcja „wyda”, to dopiero na końcu. W ostatnim raporcie pozycyjnym (1300 UTC w niedzielę) byliśmy 27 mil od mety, a oni mieli tylko 20. Wtedy myśleliśmy, że to już koniec. Ale zrobiliśmy jeszcze jedną symulację, która pokazała, że jest szansa, żebyśmy wyjechali milę przed nimi. Obudziłem wtedy wszystkich i powiedziałem: Ciśniemy!”.
W niedzielę po południu to właśnie Dongfeng wyjechał od strony wybrzeża najbliżej mety, pojawiając się na początku stawki i zgarniając zwycięstwo w etapie oraz w całym wyścigu.
„Zawsze sobie ufaliśmy. Nikt się nie spodziewał, że wygramy ten ostatni etap, ale miałem dobre przeczucie” – mówił po zwycięstwie wzruszony Caudrelier. „Powtarzałem: nie możemy przegrać, nie możemy! No i wygraliśmy!”
Ta wygrana oznacza również, że w sensie załogowym po raz pierwszy wyścig wygrały kobiety – w zwycięskiej załodze na pokładzie były Carolijn Brouwer i Marie Riou. W pozostałych załogach również były dziewczyny, co oznacza, że znalazły się na całym podium ostatniej edycji VOR. Z czego się bardzo cieszę. Poniżej krótka, ładna opowieść o Charlesie Caudrelierze (napisy po angielsku) – bardzo polecam:
***
Drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej zajęła załoga MAPFRE, która ukończyła ostatni etap na 3 pozycji. „Było ciężko” – komentował Fernández. „Żeglowaliśmy bardzo dobrze cały czas dookoła świata i również w tym ostatnim etapie, więc naturalnie jesteśmy nieco rozczarowani wynikiem. Było naprawdę bardzo, bardzo blisko, ale to nie wystarczyło. A więc gratulacje dla Dongfeng, którzy okazali się odrobinę lepsi od nas.”

Xabi Fernanez na mecie. Fot. Pedro Martinez / Volvo Ocean Race
Bouwe Bekking (Team Brunel), który po raz ósmy ukończył regaty VOR, naprawdę pragnął tego zwycięstwa, tym bardziej w rodzinnej Holandii. Załoga ukończyła etap na 4 miejscu, co dało im trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.

Bouwe Bekking na mecie. Fot. Ainhoa Sanchez / Volvo Ocean Race
„Trzecie miejsce to wciąż podium, więc jako załoga mamy być z czego dumni” – powiedział. „Wydawało nam się, że dokonaliśmy dobrego wyboru (idąc dalej od brzegu) i czekaliśmy na zmianę wiatru. Przyszła 90 minut za późno. Ale takie są regaty. Oczywiście gratulujemy Dongfeng i MAPFRE ich wyniku.”

Bouwe i Xabi. Fot. Pedro Martinez / Volvo Ocean Race
***
Te regaty miały również inne załogi, którym należy się – wszystkim – kilka słów. (Kolejność wg. rankingu końcowego, który jeszcze nie jest zamknięty.)

Tienpont we własnej osobie. / Fot. Pedro Martinez / Volvo Ocean Race
Czwarty w generalnej klasyfikacji znalazł się AkzoNobel prowadzony przez Simeona Tienponta. Trzeba przyznać, że to duże zaskoczenie, ponieważ ekipa miała przed startem spore problemy i nie był absolutnie drużyną gwiazd. Tym bardziej super wynik, że po drodze dookoła świata chłopcy (i dziewczyny, a wśród nich m.in. Martine Grael, córka Torbena Graela, drugie pokolenie rodziny startujące w VOR, znakomita żeglarka) machnęli dobowy rekord prędkości i w sumie sześć razy stawali na podium etapu – choć na nich raczej nie stawiał nikt.

Na pokładzie Vestas. / Fot. Jeremie Lecaudey / Volvo Ocean Race
Piąta załoga Vestas 11th Hour Racing nie startowała w dwóch etapach, a z dwóch się wycofała, tak więc realnie ukończyła 7. „W tej załodze jest grupa wspaniałych ludzi” – mówił na mecie kapitan, Charlie Enright. „Pokonaliśmy razem bardzo wiele kryzysów i nie wiem, czy którakolwiek ekipa miała ich tyle. To wytworzyło wyjątkową więź i chcemy dalej pracować razem. Na razie przed nami wyścig portowy.”

Dee Caffari. / Fot. Ainhoa Sanchez / Volvo Ocean Race
Ten wyścig portowy, zaplanowany na sobotnie popołudnie, zdecyduje o szóstym i siódmym miejscu w klasyfikacji ogólnej, ponieważ zarówno SHK/Scallywag jak i Turn the Tide on Plastic ukończyły regaty Volvo Ocean Race z taką samą liczbą punktów, a w tej sytuacji regulamin mówi, że decyduje wynik In-Port Race. W tej klasyfikacji załoga SHK ma przewagę trzech punktów, ale gdyby TTT popłynęli wyjątkowo dobrze, wszystko może się zmienić.
„Możemy się tylko cieszyć – udało się” – mówiła na mecie 11 etapu Dee Caffari. „Wydawało się, że to taki wyjątkowo długi wyścig portowy – dużo punktów zwrotnych, daliśmy z siebie sto procent“.

David Witt. / Fot. Konrad Frost / Volvo Ocean Race
Dla Davida Witta (SHK/Scallywag), finisz oznaczał mieszane uczucia. „Jestem niesamowicie dumny z załogi, zarówno na wodzie jak i na lądzie. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie, przeszliśmy razem bardzo wiele. (…) Jest we mnie również smutek – nie kończę tych regat wspólnie z moim najlepszym przyjacielem, jakim był John Fisher, choć wyruszaliśmy razem. Wiele różnych emocji, ale cieszę się, że dopłynęliśmy”.
W sobotę, 30 czerwca, po wyścigu portowym nastąpi rozdanie nagród i ceremonia zamknięcia regat.
P.S.1
Bardzo polecam obejrzenie trackingu 11 etapu. Widać dokładnie, że był to właściwie pojedynek Dongfeng-MAPFRE, widać zmiany na prowadzeniu oraz ten moment (sobota wieczór), gdy nawigator Dongfeng stawia wszystko na jedną kartę i decyduje pójść inną trasą niż wszyscy, a na końcówce okazuje się, że wygrali, chociaż naprawdę wcale nie było to oczywiste nawet na ostatnich milach. (https://www.volvooceanrace.com/en/tracker.html)

to tylko ilustracja, proszę klikać w link powyżej
P.S.2
Wyjątkowym polskim akcentem tych regat był udział w wyścigu legend Copernicusa, który zamknął stawkę w Hadze na 11 miejscu, tym samym, co 45 lat wcześniej, we wtorek, 26 czerwca. Niesamowita sprawa, tak samo jak niesamowici są bohaterowie tej historii. Trzeba też przyznać, że gdyby nie upór redaktora Pawła Pochwały (pozdrawiam po raz drugi), prawdopodobnie ta historia by się nie wydarzyła wcale lub potoczyła innym torem. Czekam na jego filmową opowieść.

Copernicus w Goteborgu… / Fot. Milka Jung

… oraz na mecie. Pierwszy z lewej Bronisław Tarnacki. (Zdjęcie z profilu oficjalnego Legends Race.)
Drugi polski akcent to obecność załogi Yacht Club Sopot na pokładzie jachtu Illbruck (zwycięski jacht 2001-02), startującego w wyścigu legend pod banderą niemiecką. Polski kapitan, Jarek Kaczorowski, objechał kogo się dało i przypłynął trzeci, za Ericsson 4 (zwyc. 2008-09) i Telefonica Blue (2008-09). Biorąc pod uwagę różnicę wieku oraz długości jachtów (dwa pierwsze jachty to VO70, Illbruck to starszy od nich VO60) – świetny wynik Jarka. (Za nim uplasowała się Assa Abloy (też VO60), dalej SEB (VO60), Green Dragon (2008-09, VO70). Jarek mówił mi wczoraj, że puchar będzie do obejrzenia w Sopocie.

Jarek pośrodku. Zdjęcie z profilu Legends Race.
P.S. 3
Ewa Kot, dzięki za inspirację do tytułu :)
Poniżej tabela wyników klasyfikacji ogólnej – dwa ostatnie miejsca jeszcze nie rozstrzygnięte (https://www.volvooceanrace.com/en/scoreboard.html).