od Gutka

CZEŚĆ MILKA.
PIERWSZE ROZWIĄZANIE PROBLEMU JEST MOIM ZDANIEM OK. TAK CHCIAŁEM ZROBIĆ ALE NIE MAM Z CZEGO ZROBIĆ SALINGU. LIN MAM DUŻO. JEDNA ISTOTNA SPRAWA. WATERSZTAG JEST PRZELOTOWY PRZEZ OTWÓR W BUKSZPRYCIE I DO TEGO JEST RÓWNIEŻ NACIĄGNIĘTY DO RUFY PRZEZ DOWNFUCKERA NA KABESTANIE- LINA NAPINAJĄCA SZTAG GENAKERA OD DOŁU. CHĘTNIE ZOBACZĘ RYSUNEK.
PA PA

p.s. Rysunek wysłałam, zobaczymy co dalej.

Pierwsze rozwiązanie było to:

1.bukszpryt wciąż nie nadaje się do stawiania żagla. chcę zaproponować coś jak „saling” u podstawy bukszprytu ale potrzebna jest duża sztywność układu = mała rozciągliwość lin (bo reszta będzie tylko ściskana) i dla tego ciągnięcie ich na całą długość jachtu nie pomoże (ich ułamkowa rozciągalność zamieni się w „kiwanie” bukszprytu o całe centymetry). Trzeba całą konstrukcje oprzeć na ustalonej rozporze i krótkich oraz możliwie nierozciągliwych linach (jak stalówki). Zwracam też uwagę na jeszcze jeden aspekt – usztywnienie w pionie. Jeśli struktura dolnej części jest cała, to warto to jak najdłużej utrzymać – w tym celu trzeba tak ściągnąć watersztag, żeby wstępnie naginał nieco bukszpryt ku dołowi. Siły podrywające obciążą watersztag i doprowadzą najwyżej do wyprostowania bukszprytu – to lepsze niż gdyby nastąpiło przekroczenie jego osi w pionie, bo wtedy nastąpi rozdarcie struktur także na dole :/ taki watersaling, tylko o dużej sztywności układu opartej na linach, bo sztywności „drzewca” już nie mamy :/

5 komentarzy do “od Gutka

  1. od razu na poczatku zaznaczam, ze nie jestem inzynierem ani fizykiem, a grabarzem (to nie zart, sytuacja jest zbyt powazna abym pozwalal sobie na zarty), a troche tez i zeglarzem. bukszpryt operonu mogl zostac uszkodzony (czyt. zniszczony) w dwojaki sposob albo tak jak twierdzi krzysztof dumara poprzez dzialanie sily na watersztag, ten przypadek mozna porownac do sytuacji kiedy usilujemy zrobic luk z byle patyka i w pewnym momencie peka on na wybrzuszeniu. druga mozliwosc to dzialanie znacznej sily przylozonej od gory w punkcie bukszprytu najbardziej wysunietym do przodu. ten przypadedk smialo mozna porownac do trzonka lopaty grabarza, kopiacego w gruncie kamienistym, ktory peka (aczkolwiek niekoniecznie sie lamie) w punkcie najbardziej newralgicznym, czyli przy samej lopacie.
    rzeczony patyk jak i lopata nadaja sie tylko do wyrzucenia. nie mam rowniez zludzen co do bukszprytu operona. uszkodzenia nie ograniczaja sie tylko do wyraznego zlamania gornej jego warstwy. wskazuja na to rowniez odpryski laminatu widoczne na zdjeciu. struktura dolnych warstw musiala zostac znacznie nadwyrezona. w tym momencie rury ktore zainstalowal gutek calkowicie przejely funkcje knstrukcyjna i calosc bedzie pracowac tylko w przypadku kiedy maksymalnie zostana zespolone wprost „zespawane” z bukszprytem.
    biorac pod uwage dostepnosc materialow i warunki takie rozwiazania jak laminowanie,”spawanie”, czy nawet wiercenie i skrecanie raczej odpadaja, z koleii stalowki sa materialem malo elastycznym i wrednym do wspolpracy i bez zastosowania szplajsow, sciagaczy, bloczkow i kabestanow malo uzytecznym. moim skromnym zdaniem, w przypadku dostatku lin, oplatalbym nimi bukszpryt i rury dopoki widzialbym chocby centymetr czarnego. stosowalbym raczej krotsze odcinki, oplatajac „raz przy razie”, ciasno aby ograniczyc mozliwosc rozciagania liny. wieksza ilosc punktow sciskajacych i co za tym idzie wieksza ilosc wezlow dawalaby wieksza pewnosc konstrukcji, a jak bym juz skonczyl to na wierzch dalbym kokardke mariusza, bo to wzmacnia, no i wiadomo z kokardka wszystko, nawet polamany bukszpryt, lepiej wyglada. poza tym mysle, ze „przejechanie spodu rury gruboziarnistym papierem znacznie zwiekszyloby sile tarcia i tym samym ograniczyloby mozliwosc poslizgu rur w plaszczyznie poziomej (dziob-rufa) ale na to to chyba za pozno. nie zaszkodziloby rowniez zabezpieczyc rury w czesci przedniej przed mozliwoscia ruchow (prawo-lewo) poprzez zainstalowanie rozporki i obejmy.
    oczywiscie wszelkie prace wzmacniajace moga byc dokonane tylko wowczas gdy bukszpryt nie jest obciazony zaglem.
    Gutku, a teraz rada najwazniejsza, cokolwiek bedziesz robil, blagam Cie nie chodz po tym bukszprycie.

    pozdrawiam i powodzenia. myslami zawsze na oceanie.

    grabarz-zeglarz

    ps
    jezeli obciazona zaglem konstrukcja bukszprytu sie rusza, przesuwa to istnieje wielkie prawdopodobienstwo, ze sie rozwali, wtedy juz nie bedzie mozliwosci naprawy. sciagalbym genaker i probowal dodatkowych wzmocnien.

  2. Dziękuję Pani Milko za dodatkowe zdjęcia dziobu! Marna to jednak pociecha, że wszystko tam się zgadza, gdy jednak nie ma z czego tego zrobić. :(
    Do tego niestety cały dzień byłem poza netem i dopiero teraz reaguję na wpisy i maile. Obiecałem już schemat lepszego wiązania drążków, tak by napinanie liny na elementach przeciwdziałało rozrywaniu szczeliny i prześlę go na pewno jeszcze tej nocy.

    Natomiast wobec informacji na blogu Pana Gutka, że już jedzie na genakerze i że jednak bukszpryt się kiwa, podaję jeszcze jedną, pomocniczą propozycję (ktoś już wcześniej sugerował takie rozwiązanie, ja tylko podrzucam schemat i szczegóły).

    Rysunki są tutaj (staram się o jak najmniejsze pliki):
    http://subvenio.pl/pdf/MO/naprawa_Operon_pomocniczo2.pdf (100KB)
    http://subvenio.pl/pdf/MO/naprawa_Operon_pomocniczo2.jpg (68KB)

    Opis pewnie zbędny ale dla przyzwoitości napiszę jak to najlepiej wykonać. Chodzi o dociągnięcie odłamanej części bukszprytu do kadłuba, by wykorzystać stabilizację boczną jaką daje jego szerokość.

    Tu się może sprawdzić grubsza dyneema (stalówka mogłaby przerwać poprzeczkę F gdyby ta okazała się nie „zbrojona”). Trzeba wykonać pętlę z kilkoma obiegami wokół F (ważne, by końce liny nie biegły z jej środka a wypadały możliwie szeroko – to zabezpieczy tę poprzeczkę i poprawi kierunki sił) następnie doprowadzić ją do najstabilniejszego okucia na dziobie – najlepiej na poziomie pokładu (im bliżej tym lepiej). W mojej opinii jest to „G”, mino że ze zdjęć wynika, że jest tam podwyższenie. Bał bym się jednak zaczepiać do dziobowego okucia „H”, bo w tym przypadku działająca ku przodowi siła zamiast tylko ścinać będzie je częściowo odrywać. Wiedzę które z nich będzie lepsze na pewno ma Pan Zbyszek.
    Po zamknięciu i mocnym związaniu pętli wokół tych punków, trzeba między mijające się przed samym dziobem liny włożyć jakiś mały drążek i tak jak w poprzednim przykładzie skręcić je bardzo mocno by uzyskać efekt silnego skrócenia pętli. Na koniec trzeba zaprzeć drążek o powierzchnię bukszprytu.
    Uwaga – w ferworze walki nie można przesadzić, bo mechanizm takiego „skręcania” może wytworzyć siły przekraczające wytrzymałość lin, okuć i laminatów Operona.

    Specjalne wyjątkowo chłodne ;) pozdrowienia dla Pana Gutka!

    • Witam znowu i posyłam obiecany schemat poprawy związania nawietrznej strony bukszprytu wraz z drążkiem:
      http://subvenio.pl/pdf/MO/naprawa_Operon_wiazanie.jpg (64KB)

      Strasznie długo wykreślałbym to, więc pozwoliłem sobie nabazgrolić szkic.
      Chodzi mi o założenie dodatkowej mocnej liny, która będzie działać inaczej niż „owijki” – tu idea działania polega na zmniejszaniu pola przy wyciąganiu rombu, tak jak w oczku sieci.
      Dla lepszego zilustrowania jedną połowę długości tej nowej liny zaznaczyłem na zielono, drugą na czerwono. Czarne linie na rysunku to oczywiście elementy wiązane.

      Lina ta powinna być zakładana od przodu. Zacząć trzeba od zakotwiczenia jej przez owinięcie bukszprytu (wraz z drążkiem) przy samej poprzeczce – tak, by nie było miejsca na żaden poślizg w kierunku środka jachtu.
      Następnie oba jej końce przekładać trzeba skośnie, nad oraz pod wiązanymi elementami. Przekładając je tak naprzemiennie, jak na rysunku , uważać trzeba, czy po zakończeniu za przednią stopą kosza ich naturalne skrzyżowanie nie wypadło w miejscu złamania – gdyby tak było, na złamaniu trzeba będzie zrobić wcześniej dodatkową „owijkę” z grubej liny, która odsunie linę ściągającą od tego miejsca. (Wejście tej liny w pęknięcie wszystko zrujnuje.)
      Po dotarciu do stopy kosza i związaniu obu końców w pętlę trzeba (jak we wcześniejszych układach) napiąć ją, wkładając pod węzeł jakiś bolec i skręcając go mocno a następnie jakoś blokując (np. przywiązując krawatem do kosza).

      Powstały tak układ 3 ukośnych „oczek” oplecionych na bukszprycie będzie dociskał i usztywniał wszystkie elementy dokładnie w chwili działania siły rozrywającej tę stronę bukszprytu. Do tego powstałe zakotwiczenie JEDNĄ NAPIĘTĄ LINĄ elementów po obu stronach pęknięcia uniemożliwi ich „wyślizgnięcie” się nawet wobec wielokrotnych szarpnięć. Bardzo ważne jest tu jednak już wstępne silne napięcie tej liny.

      Nawet jeśli wygląda to dziwnie lub niepozornie, naprawdę bardzo polecam zawiązanie tej „kokardki” ;) na nosie Operona. To może uratować ten bukszpryt!

      Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki!

    • Tu jeszcze zamieszczam analizę kolegi Michała, który jest wysoko kwalifikowanym inżynierem ale skomplikowane rzeczy umie przedstawić tak, że ja też trochę rozumiem :)
      Więc poprosiłam go o zdanie jako dodatkowego eksperta.
      To jako podsumowanie dyskusji. Bardzo wszystkim dziękuję za pomoc i rady, Gutek też dziękuje. Jutro nagranie w którym opowiada o tym, co i jak zrobił. Czekamy na zdjęcia i film z pokładu. Tymczasem trzeba powrócić do trzymania kciuków. Ci, którzy mieli te łódeczki małe i żagielki – proszę dmuchać!

      1. Bazując tylko na zdjęciach prawdopodobne jest ze bukszpryt doznał uszkodzenia na skutek zmiennych cyklicznie sil pionowych. Pękniecie zaczyna się od góry i propaguje do dołu co może sugerować ze naciąg lin pod spodem bukszprytu mógł być za duży i spowodował przeciążenie górnych warstw poszycia w bukszprycie. Z obu stron bukszprytu jest takie samo uszkodzenie dlatego wniosek o przeciążeniu bukszprytu w kierunku pionowym może być zasadny. Przy tej ilości danych nie można wywnioskować czy podczas pracy tylko siły poprzeczne (od genakera) spowodowały uszkodzenie. Samo uszkodzenie mogło powstać oczywiście podczas żeglugi z genakerem. Prawdopodobnie pojawiała się składowa pionowa, która cyklicznie odciążała kompozyt na gorze, a to w konsekwencji mogło doprowadzić do zainicjowania pęknięcia w górnych warstwach i powstaniu trwałego uszkodzenia.

      2. Powstałe uszkodzenie dyskwalfikuje bukszpryt do użytku z genakerem bez konieczności naprawy lub prowizorycznego wzmocnienia.

      3. Zastosowana naprawa przez Gutka jest bardzo dobra. Trzeba koniecznie dołożyć dodatkowo lin, które obwiązują rurki, zwłaszcza na lewej. Ważne jest żeby uniemożliwić rurkom przesuwanie się w stronę lewa lub prawa (czyli po bukszprycie). Mozna to robić , podkładając obok rurek, ale pod linki obwiązujące rurki, bardzo ścisłe skręcone kawałki żagla lub jakis przedmiotów. Innym rozwiązaniem jest wstawienie sztywnej przegródki pomiędzy rurki, ale za uszkodzeniem (tj pomiędzy uszkodzeniem a końcem bukszprytu).
      Końce rurek muszą być bardzo dobrze przymocowane do jachtu.

      4. Jeżeli jest możliwość, to dowiązać dodatkowe rurki po bokach bukszprytu. Zgadzam się ze połączenia wiązane bardzo dobrze pracują. Dzieki takim połączeniom obciążenia sa przekazywane na konstrukcje mniej dynamicznie i sa rozkładane na większe obszary co wywołuje mniejsze naprężenia w konstrukcji.

      BARDZO WAŻNE – LINY MUSZĄ BYĆ MOKRE PODCZAS WIĄZANIA, CHYBA ZE CHCE SIĘ JE REGULOWAĆ. Jedynym wyjątkiem są liny, które gdy są mokre to zaczynają ściskać obwiązany element.

      Linami można obwiązywać w „pakietach”, tzn opleść dookoła zadany obszar i związać oplecenie, tak żeby się nie „rozpadło”. Trzeba tak zrobić zwłaszcza na końcach rurek. Takie „pakiety” nie dopuszczają do poluzowania i rozplecenia połączenia. Jeżeli ktoś widział oryginalne polinezyjskie lodzie z żaglami „kleszcze kraba” to zrozumie o co mi chodzi.

      4. Pomysł z dodatkowymi salingami jest bardzo dobry. (…)

      5. Zastosowane prowizoryczne naprawy powinny pomoc. W trakcie żeglugi trzeba to obserwować i w razie konieczności poprawić.

Możliwość komentowania jest wyłączona.