Poniżej galeria zdjęć Jarka Stożka, czyli BWR okiem kibica. Będą też inne zdjęcia i materiały, które postaram się w tym tygodniu opublikować, żeby nadrobić zaległości i żeby można było się zająć wyłącznie kibicowaniem. Jakieś zakłady? Alex wygrał „etap” do Gibraltaru bijąc rekord tego odcinka, Nandor Fa utknął bez wiatru. Wczoraj przez okno samolotu widziałam morze gładkie jak stół … bez jednej zmarszczki – o tym samym napisał dziś Conrad Colman z pokładu Spirit of Hungary: http://www.barcelonaworldrace.org/en/news/emails-from-the-boats/from-conrad-colman-on-spirit-of-hungary-imprisoned
Dziki Jarek za zdjęcia.Biedny ten Nandor Fa nie załapał się i już 416 mil ma w plecy,Volvo też się czołgają,tylko oni wszyscy w kupie,to trochę raźniej.Czekamy na zdjęcia.
Taaa,
wszystkim jakoś volno idzie. Może to taki Volno Ocean Race?
W każdym razie na jednakowych łódkach, stawka jest wyrównana – tylko Hiszpanie się nie mogą odnaleźć.
Za to w BWR Alex ze swoim VP3’2010 wcale nie jest szybszy od konkurentów na jachtach z 2007. Ciekawe gdzie byłby Gutek, gdyby wystartował? Zastanawiam się jak jacht Gutka wypada na lekkich wiatrach?
Jarek, dzięki za fotki. Napisz jak było…
Słonecznie, sympatycznie, sylwestrowo !!!
Wyjeżdżając z Polski 27 grudnia w mroźne popołudnie (-13 st.) miałem dylemat, prognoza pogody przewidywała temperaturę w Hiszpanii ok. + 15, jak się ubrać, zimowo czy wiosennie ? Podróż przez Niemcy nocą w czasie śnieżycy ( drogowcy u naszych sąsiadów, także dali się zaskoczyć) to było preludium. Francja przywitała nas poprawą pogody – 2 st. Celcjusza przy porywistym bocznym wietrze, wydawało się, że jest -10. Ośnieżone Pireneje nie wróżyły nic dobrego, temperatura minimalnie rosła, tylko ten nieznośny wiatr Trans Montana, chciał nam głowy pourywać. Pozostało ok 100 km, do celu. Czy jest jeszcze nadzieja na ciepło ???
Barcelona przywitała nas pięknym słońcem i zapowiadaną w prognozach temperaturą.
Hostel, krótki odpoczynek i do portu !!!
Korzystając z hostelowego komputera, dowiedziałem się , że w Barcelonie jest Milka !
Po pięciu latach wirtualnej znajomości nadażyła się okazja na spotkanie w „realu”. Super!!!
Port jachtowy udekorowany banerami regat, z oddali widoczne wysokie maszty, tłumu ludzi nie ma, ale są Oni, pogromcy Oceanów !!! Bernard Stamm, Jean Le Cam, Jose Munoz, Gilermo Altadil, Nandor Fa. Można podejść otrzymac autograf, uścisnąć dłoń, zamienić słowo. Dostaję info od Szefowej, że po południu na stoisku Hugo Bossa Alex i Pepe będą rozdawać autografy, umawiamy się na spotkanie. 13;00 Panowie z srebrnego jachtu są punktualni, otoczeni grupą fanów żeglarstwa. Porozmawiać, zrobić sobie fotkę, no problems !
Spotkanie z Milką !!!
Jest sympatycznie w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Komentujemy otaczającą nas rzeczywistość, Milka wypływa 31 grudnia z grupą dziennikarzy obserwować start regat z wody, my będziemy kibicować z pobliskiej plaży.
CDN
fajne, fajne. dawaj dalej, Jarek. Zwłąszcza podobał mi się pomysł pojechania do Barcelony samochodem zimą :)
Zazdroszczę zwłaszcza bezpośredniego spotkania z Le Cam’em.
:) Paweł wiem, że w niektórych kręgach takie pomysły nie są brane pod uwagę :)
ja bardziej miałem na myśli krąg wiekowy, bo za młodu wycieczka do Warszawy na śniadanie albo nad morze żeby się wykąpać nie były żadkością, a samochodem do Barcelony….. szacunek. Trochę mnie to zainspirowało i może czas wyzwolić się z ograniczeń. Zaczynam się zastanawiać czy do Goeteborga nie jechać samochodem (poprzednio myślałem o samolocie….)
Możesz podesłać swój email na pawel@nvg.pl
Spacer po placu nieopodal pomnika Krzysztofa Kolumba, tuż obok przechodzą Bernard S. i Jean Le C. Podążam za nimi w kierunku biura regat, przed wejściem do okazałego budynku, chwila na rozmowę z kibicami.
Pomost gdzie cumują IMOCA 60, dzień przed startem udostępniony dla zwiedzających do godziny dwudziestej, na jachtach załadunek ostatnich najbardziej potrzebnych rzeczy, ogromne torby z żaglami , kosze z prowiantem na pierwsze godziny regat, skrzynki narzędziowe. Członek ekipy technicznej Spirit of Hungary maluje na foku rozłożonym na pomoście jakieś figury. Na wszystkich jachtach ostatnie przygotowania.
Około siedemnastej zachód słońca, powoli kończy się dzień pełen wrażeń.
31 grudnia 2014, godz. 10:00 Barcelona.
Plac przed Mirador de Colon wypełnia się ludzimi. Wejście na pomost tylko ze specjalnymi zaproszeniami, próbuję zdobyć, napróżno. Znajduję miejśce na promenadzie nieopodal, wszystko widać jak na dłoni.
Pierwszy odbija od pomostu Reault Captur w asyście biało-czerwonego Mirabaud (obecnie własność fundacji zajmującej się organizacją regat) i tak po kolei jeden po drugim przy owacjach tłumu i odgłosach syren portowych.
Godzina 13:00 plaża przy Placa Del Mar.
Przy plaży rzeźba z metalu La Dona a na niej muzycy Milleni Dels Baus ze swoimi instrumentami dętymi, naśladują odgłosy morza. Burmistrz Barcelony daję sygnał do startu. Bardzo udany start Hugo Bossa i Cheminees Poujoulat. Gaes i Pharmaton falstartują. Nad akwenem startowym zawisły helikoptery telewizyjne, nad plażą helikopter
Policji. Hugo Boss, CH-P i cała reszta jachtów kierują się na wschód wzdłóź plaży na której zgromadzili się kibice.
Tuż obok mojej famili dziennikarz TV przeprowadza wywiad z dwókrotnym triumfatorem poprzednich edycji BWR Jean Pierre Dick`em. Ale okazja !!!
Podchodzę nieśmiało w trakcie przerwy, przedstawiam się jako fan żeglarstwa z Polski i pytam dlaczego nie startuje dzisiaj tam z nimi. Z uśmiechem odpowiada : maintenant je n`ai pas mon bateau. (obecnie nie mam łodzi). Uścisk dłoni, życzenia noworoczne i Bon Chance „JP”.
W oddali potężna sylwetka Hotelu W w kształcie żagla, dobra sceneria na takie spotkania.
Godzine po starcie sylwetki jachtów zaczeły zanikać, łodzie towarzyszące wróciły do portu.
Do zobaczenia za trzy miesiące !!!
Jarek Talent!!!!!!!!!! Brawo
:) Jurek, po prostu tak było.
PS. Przydałby się teraz jakiś ortograficzny toreador. Wybaczcie !!! :)
dla mnie to jednak talent, bo czytam i przenoszę się myślami, jak gdybym tam był. Spotkanie z JPD – bezcenne:)