Minęło dziś 57 dni od startu z Les Sables. Na trasie znów ubyło zawodników. W najtrudniejszych regatach samotników non-stop dookoła planet ściga się 18 z 29 żeglarzy, którzy wystartowali. Wszyscy, łącznie z tymi, którzy musieli się wycofać, są dla mnie Mistrzami Oceanów (#OceanMasters).
Wczoraj, 1 stycznia, na pokładzie irlandzkiego jachtu Kilcullen Voyager-Team Ireland prowadzonego przez Endę O’Coineena złamał się maszt. Enda żeglował na 15 pozycji, w umiarkowanych warunkach, ok. 180 Mm od Dunedin w Nowej Zelandii (gdzie przed nim „lądował” Thomas Ruyant). Nagły szkwał o prędkości 35 węzłów spowodował rozłączenie autopilota i dwie następujące po sobie niekontrolowane rufy. Brak wybranego po drugiej stronie baksztagu był bezpośrednią przyczyną wypadku. 61-letni żeglarz z Dublina niecałą dobę wcześniej zakończył naprawy – głównie elektroniki, w tym autopilota i komputerów.
„Po dotarciu tak daleko miałem wrażenie, że jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkim. Mały problem systemu autopilota uruchomił cały ciąg zdarzeń. Nie mam wyjścia, muszę się z tym pogodzić, ale jestem rozbity” – komentował wypadek O’Coinen. Nie udało mu się ocalić bomu, prawie cały maszt również musiał odciąć, więc możliwości postawienia takielunku awaryjnego są mocno ograniczone. Ale wybór był prosty – albo maszt, albo kadłub jachtu. “Jak na ironię, nagrałem wcześniej noworoczny materiał filmowy. Moim noworocznym postanowieniem było mniej ryzykować, zarówno w życiu jak i w biznesie. Podejmowaie ryzyka umożliwiło mi zarobienie na ten jacht i pościg za marzeniem i przygodą. No ale stało się.”
Niewiele do tej pory pisałam o Irlandczyku, bo z punktu widzenia „racingowego” trudno było brać go pod uwagę. Ale w materiałach i zdjęciach z pokładu było widać uśmiechniętego starszego pana, który czyta wiersze i bardzo cieszy się żeglowaniem, celebrując każdy dzień. To wyjątkowa osobowość i jeśli ktoś znajdzie czas, polecam obejrzenie jego nagrań z pokładu (wszystko można znaleźć na kanale VG na Dailymotion: VendeeGlobeTV.
Jak wygląda sytuacja na trasie w nowym roku? Prowadzi wciąż Armel le Cleac’h (Banque Pop), który znajduje się już (!!!) na wysokości Rio de Janeiro, a do mety ma niewiele ponad 4500 Mm. 151 Mm za nim (pozycja na 02.01.2017, godz. 1200) znajduje się Alex Thomson (Hugo Boss), który ani na moment nie odpuszcza i goni Szakala. W minionym tygodniu już przez moment się wydawało, że ma go na widelcu – dzieliło ich niecałe 75 Mm (29.12.2016, godz. 1700 UTC). Przyznacie, że wygrzebać się z 800 mil straty do 75 to naprawdę wyczyn. Czy będzie jeszcze szansa pogodowa na walkę na Atlantyku – zobaczymy.

Armel życzy wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :) Banque Populaire VIII, 1 stycznia 2017. / Fot. Armel Le Cleac’h
Tymczasem za Hornem jest już 6 zawodników, którzy wydostali się z Oceanu Południowego – w dzisiejszej kolejności za Armelem i Alexem są to: (3) Jeremie Beyou – Maitre Coq, (4) J.P. Dick – St.Michel-Virbac, (5) Yann Elies – Leucemie Espoir i (6) Jean Le Cam (Finistere Mer Vent). Trzecia lokata Jeremiego wydaje się niezagrozona, walka toczy się o miejsce 4. Do Hornu zbliża się jako 7 Louis Burton (Bureau Valee). Żegluje spokojnie, oby tak pozostało (z poprzedniej edycji VG musiał się wycofać prawie na samym początku).
Dalej na Oceanie Południowym rywalizują ze sobą Conrad Colman i Nandor Fa. Trzymam kciuki za obu, żeby dopłynęli do mety. Jeden jest na początku, drugi na końcu kariery, ale jak widać, od wspólnego startu w Barcelona World Race wciąż pozostają blisko :)

Z podartego żagla można zrobić śpiworek, jak widać. Conrad Colman na pokładzie Foresight Natural Energy, 30 grudnia 2016. / Fot. Conrad Colman
Kolejna grupka to miejsca 10, 11, 12, 13 i 14, które zajmują: Eric Bellion (Comme un Seul Homme) – jak na amatora żeglujący zaskakująco dobrze, Arnaud Boissieres (La Mie Caline), Alan Roura (La Fabrique), Fabrice Amadeo (Newrest-Matmut) i Rich Wilson (Great American IV).
Peleton zamykają dwie pary: (15) Didac Costa (One Planet One Ocean) i (16) Romain Attanasio (Famille Mary Etamin du Lys) oraz (17) Seb Destremau (Technofirst-Face Ocean) i (18) Pieter Haarema (No Way Back).
W minionym tygodniu dwóch żeglarzy po awariach dotarło bezpiecznie do portu: Paul Meilhat (SMA) na Tahiti a Stefan le Diraison – po prawie dwóch tygodniach od wypadku 17 grudnia – w Melbourne. Enda zmierza do Dunedin.

Paul Meilhat (SMA) po zacumowaniu na Tahiti. / Fot. Domenic Mosqueira / SMA
P.S. Ponieważ Paweł Gronowski bardzo chciałby wiedzieć, co robią obecnie zawodnicy, którzy się wycofali, to może gdyby ktoś z Was miał chwilkę, niech poszuka informacji. Jak kilka osób doda po jednym z listy, to szybko nam pójdzie :)
A poniżej podsumowanie tygodnia (z piątku):