Z różnych powodów nie miałam czasu na aktualizację, a działo się sporo. A więc nadrabiam – kolejne teksty niebawem.
11 listopada do mety regat TJV 2015 dopłynęły pierwsze jachty IMOCA. Triumfował Vincent Riou, który na „starym” jachcie z 2010 roku, przy kompletnej awarii elektroniki (z danych miał tylko kurs i prędkość nad dnem) wygrał z nowym, skrzydlatym Banque Populaire – jedynym z nowej serii IMOCA, który dopłynął do mety. (7 listopada na mecie zameldował się Francois Gabart w duecie z Pascalem Bidgeorry, na pokładzie nowego trimarana MACIF. Jak na pierwszy start – bardzo dobry wynik, tym bardziej, że z 4 startujących wielkich trimaranów do mety dotarły dwa.)
Wracając do Riou – wygrał w warunkach, które we współczesnym żeglarstwie regatowym można by uznać za nierealne – bez elektroniki. O awarii zawodnicy poinformowali dopiero na mecie. Żeglując „na czuja”, płynęli 4,45% szybciej niż w roku 2013, pokonując dystans dłuższy o 4,35% niż poprzednio.
Wybór Cola na partnera nie był przypadkowy – to sternik Pucharu Ameryki, od którego Vincent postanowił nauczyć się jak najwięcej przed przyszłorocznym startem w Vendée Globe. Jak widać – najlepsi uczą się całe życie, żeby być najlepszymi.
Riou bardzo potrzebował sukcesu – musiał wycofać się zarówno z ostatniego Vendée Globe jak i Route du Rhum, a jak wiadomo, takie porażki często zniechęcają sponsorów. Za to teraz dopłynął w stawce, w której z 20 startujących do mety dopłynęło zaledwie 9 jachtów.
Col: „Ta awaria elektroniki jest dobrą lekcją. Zdajemy sobie sprawę, że w życiu coraz bardziej polegamy na gadżetach. Ale jako ludzie jesteśmy w stanie robić wielkie rzeczy korzystając z naszego instynktu i czucia. Jeżeli chodzi o prędkość – to również była dobra lekcja. I nauczyłem się też, jak „kompletnym” żeglarzem trzeba być, żeby żeglować na IMOCE.”
Riou i Col prowadzili przez cały czas żeglugi na półkuli południowej, realizując swój plan taktyczny co do joty. Cel mieli następujący – być na pozycji liderów przy wyspach Zielonego Przylądka. Potem udało im się wyjść ze strefy okołorównikowej z niewielką przewagą, którą udało się zwiększyć w południowych pasatach.
Na mecie Riou powiedział: „To były wyjątkowe regaty. Wszystko wypracowaliśmy na wyczucie. Od pierwszej nocy mieliśmy awarię systemu nawigacyjnego. Mieliśmy tylko jeden wyświetlacz, który pokazywał COG i SOG (kurs i prędkość nad dnem). Nigdy nie mieliśmy danych dotyczących kierunku czy siły wiatru. Rozważaliśmy przywiązanie icków, tak jak robiliśmy to na 420, gdy byliśmy chłopcami. Wszystko, co zrobiliśmy, zrobiliśmy bez elektroniki. Gdyby przed startem ktoś mi powiedział, że tak będzie, powiedziałbym – nie ma takiej możliwości – nie da się. Musieliśmy wyostrzyć zmysły i sprawić, żeby to zadziałało. Znając punkty graniczne, nie jest zbyt trudno znaleźć odpowiednie ustawienia. Dla nas lekcja jest taka – warto zwracać uwagę na to, co czujemy, a efekt nie jest zły.”
Dodał też: „Za nami dobra bitwa. Nie było czasu na oddech. (…) To był bardzo dobry wyścig i dostaliśmy to, po co żeśmy wystartowali … rywalizację! Pójście na zachód, w kierunku niżu po zachodniej stronie Irlandii było jedyną opcją. Moim zdaniem było to bezpieczniejsze dla jachtów, bo ci, którzy wcześniej popłynęli w lewo, zebrali o wiele większe cięgi.
Na drugim miejscu w klasie IMOCA dopłynął Banque Populaire, jedyny ocalały z nowych kadłubów z hydroskrzydłami. Więc, jak widać, możliwości są, ale w pozostałych przypadkach albo można mówić o błędach wykonania, albo zbytnim „ciśnieniu” sprzętu, albo po prostu o zbiegu okoliczności (kilka fal plus uderzenie wiatru. Niemniej wielkie brawa dla duetu Armel Le Cléac’h / Erwan Tabarly za wynik – oraz za pokazanie, że w hydroskrzydłach leży przyszłość. Choć być może jeszcze nie teraz. Ciekawe, jak postąpią te zespoły, których jachty poważnie ucierpiały w trakcie regat TJV i jak będą wyglądały ich przygotowania do Vendée Globe 2016.

Pierwsza piątka klasyfikacji IMOCA – Transat jacques Vabre.
Pełna klasyfikacja jest tu: http://www.transat-jacques-vabre.com/fr/classement#imoca, trzeba przełączać widok poszczególnych klas. Warto zwrócić uwagę na niezły wynik Sam Davies w duecie z Tanguy de Lamotte. Chłopak Samanty, Romain Attanasio, na 9 miejscu (z Louisem Burtonem – Bureau Valee).
Zdjęcie w nagłówku – przed startem w porcie Hawr. Foto: Vincent Curuchet/DPPI/TJV15
Fajne botki mają na MACIF-ie.
Tabarly wrócił.