Po tygodniu od startu z Les Sables d’Olonne na trasie regat Vendée Globe wciąż mamy 29 zawodników, tylu, ilu wystartowało w niedzielę, 6 listopada. Dlaczego o tym wspominam? Bo to wcale nie takie oczywiste. W kilku poprzednich edycjach, z porównywalnie liczną obsadą, pierwsze dni eliminowały od razu część chętnych do okrążenia globu w tych najsłynniejszych, ale i najtrudniejszych regatach samotników. Tym razem jest inaczej – za sprawą idealnej pogody, przy której wystartowali.

Na pokładzie Bastide Otio. „Spałem 4 godziny. Musiałem dwa razy nacisnąć „on” na budziku i proszę … Ale wygląda na to, że im dłużej śpię, tym szybciej płynę!”/ Fot. Kito de Pavant/Bastide Otio #Vendee Globe.
Liderzy rankingu zmieniali się kilka razy, na pewno zmienią się jeszcze nie raz. Drugi dzień na prowadzeniu utrzymuje się Alex Thomson (Hugo Boss), który jako jedyny popłynął między wyspami Santo Antão i São Vicente, gdzie wiatr przyspiesza, co dało mu 17 mil przewagi. Wyszedł na prowadzenie kosztem utraty wysokości i korzystniejszej pozycji na równiku – nie wiadomo, czy ta strategia okaże się słuszna, ale Anglik pokazał już, że jest w stanie z 9 miejsca wrócić na prowadzenie. Jeszcze kawał oceanu przed nimi.

Alex Thomson przyznaje, że przy Finisterre popełnił błąd, który go drogo kosztował. Ale odrobił stratę i dziś znów jest na prowadzeniu. / Fot. Alex Thomson/Hugo Boss #VendeeGlobe
Dziś, w poniedziałek 14 listopada, jachty zbliżają się do równika – jeszcze ok. 370 mil. Dotrą wieczorem. Międzyzwrotnikowa strefa konwergencji, obejmująca okołorównikowe kaprysy pogody (niestabilne wiatry od sztilu do ponad 30 węzłów wiatru w szkwałach i gwałtowne burze) rozszerzyła się z 60 do około 250 mil, więc przejście przez nią może poważnie przetasować stawkę. Według organizatorów, zawodnicy zmierzają do przejścia widocznego w okolicach 28˚W, ale znajdujący się niedaleko mały, aktywny niż może objąć ich swoim wpływem.
(Bardzo polecam śledzenie alternatywnego trackingu Windyty pokazującego w czasie realnym warunki na oceanie. Oficjalna mapa też jest potrzebna, żeby wiedzieć, kto jest gdzie: http://tracking2016.vendeeglobe.org/gv5ip0/.)
Tak jak się spodziewano, po tygodniu, ze względu na bardzo duże różnice wiekowe pomiędzy jednostkami, pierwszego zawodnika od ostatniego dzieli 1050 mil. A nawet 1800 – Didac Costa (One Planet One Ocean), Hiszpan, który zaraz po starcie powrócił do Les Sables, ponownie ruszył na trasę dopiero we czwartek 10 listopada, czyli z czterodniowym opóźnieniem. (Powodem było częściowe zalanie jachtu przez wodę z jednego ze zbiorników balastowych, co spowodowało awarię elektroniki.) Natomiast wczoraj, w niedzielę, wystartował, choć nieoficjalnie, 30 uczestnik regat. To Jeff Pellet (Come In Vendée), którego organizatorzy uznali za niezakwalifikowanego i odmówili mu prawa przebywania w miasteczku regatowym. Pellet postanowił, że nie zawiedzie swoich sponsorów (350 firm z regionu Vendée) i wystartuje niezależnie. Jak powiedział, tak zrobił. W Les Sables żegnały go tłumy – tak samo jak wszystkich oficjalnych zawodników. Niestety jego pozycji nie ma w zbiorczym rankingu.
Na trasie widać już wyraźnie, że najlepsze jachty bez hydroskrzydeł są w stanie nawiązywać wyrównaną walkę ze „skrzydlatymi”. Przewaga najnowszych konstrukcji absolutnie nie jest oczywista. Zarówno PRB Vincenta Riou (najlżejszy jacht w regatach) jak i SMA Paula Meilhat (ex-Macif, zwycięzca poprzedniej edycji) utrzymują się w czołówce, zdarza im się obejmować prowadzenie.

Nie ma jak zachód słońca na oceanie. / Fot. Jean-Pierre Dick/ St Michel – Virbac #VendeeGlobe
Flota jak na razie obywa się bez większych problemów technicznych. Pierwsze poważne kłopoty (jeżeli nie liczyć wspomnianego wyżej Didaca Costy oraz złamanego zęba Jeremiego Beyou (Maître Coq)) ma Tanguy de Lamotte (Initatives Coeur). Na jego jachcie w sobotę odłamał się sam top masztu, około 30 cm. Żeglarz zmierza do Wysp Zielonego Przylądka, żeby na spokojnej wodzie wejść na maszt i ocenić sytuację oraz możliwości samodzielnej naprawy. (Zawodnicy nie mogą przyjmować pomocy z zewnątrz nawet przy kotwiczeniu, więc jedyną opcją dla Tanguy jest samodzielna naprawa uszkodzeń.) Na filmie mówi, że możliwe jest postawienie żagla przedniego (sztagów jest kilka) i być może również zarefowanego grota – co umożliwiłoby rejs dookoła świata, choć niezbyt szybki. Na razie udało mu się wydobyć spod wody żagiel Code 0, który zawinął się wokół kila po ułamaniu się masztu. Tanguy dowiódł w poprzedniej edycji, że się nie poddaje.
Dwóch zawodników ma kłopoty z rolerami genakera – J.P. Dick (St Michel-Virbac) i Conrad Colman (Foresight Natural Energy), Japończyk Kojiro Shiraishi stracił jeden z żagli, Code 7, który podarł się w trakcie położenia jachtu na wodzie (jak mówi, właśnie przestał chorować i zaczyna jeść).

Nie wiem, co tam ma napisane Kojiro Shiraishi, ale dobrze, że już nie choruje. / Fot. Kojiro Shiraishi / Spirit of Yukoh #VendeeGlobe
Prognozy pogody sugerują, że możliwe będzie pobicie rekordu trasy Les Sables – równik. Rekord należący do Jeana Le Cama (2004) wynosi 10 dni. Pierwsi zawodnicy powinni zanotować czas 9 dni. Na razie przed nimi spadek prędkości, a jutro rano zobaczymy, kto najlepiej rozegra równikową partię szachów.
Podsumowanie tygodnia (po angielsku):
Materiał przygotowany na zlecenie sailing.org.pl.
Niestety sympatyczny Tanguy jako pierwszy musiał się wycofać – maszt okazał się bardziej uszkodzony niż przypuszczał. Szkoda bo bardzo dobrze płynął, no i niezły gościu z niego:
Jeff Pellet…niczym chłopaki z TransAtlantyk 2016. Co sie porobiło.
Bardzo fajnie w skrócie (ale dokładnie) opisany cały tydzień. Mam nadzieję że każdy następny tak będzie opisany do końca regat:-)))
Też mam nadzieję, że ten plan się uda :)
Tajniki strefy okołorównikowej tłumaczy specjalista, Christian Dumard, tu: https://www.facebook.com/marineweatherandstrategy/videos/1427423660625846/